Alek­san­der Zube­le­wicz, inży­nier i spo­łecz­nik, przez lata zwią­za­ny był z Wil­nem. Jego bio­gra­fia to opo­wieść o losach pol­skiej inte­li­gen­cji na Kre­sach – od car­skiej Rosji, przez mię­dzy­woj­nie i kon­spi­ra­cję, aż po koniecz­ność opusz­cze­nia rodzin­ne­go mia­sta.

Dla War­mii i Mazur był jed­nym z tych cichych, lecz nie­zwy­kle zasłu­żo­nych budow­ni­czych nowej rze­czy­wi­sto­ści. Gdy wio­sną 1945 roku przy­był na te zie­mie, objął funk­cję kie­row­ni­czą w Urzę­dzie Peł­no­moc­ni­ka Rzą­du na Okręg Mazur­ski (póź­niej­szym Urzę­dzie Woje­wódz­kim w Olsz­ty­nie) i od same­go począt­ku odgry­wał klu­czo­wą rolę w odbu­do­wie regio­nu. To wła­śnie pod jego nad­zo­rem usu­wa­no z dróg wojen­ną spu­ści­znę w posta­ci min i zapór, wzno­szo­no mosty, insta­lo­wa­no pol­skie zna­ki dro­go­we, a nazwy na mapach Mazur odzy­ski­wa­ły swo­ją toż­sa­mość. Był też jed­nym z pio­nie­rów tury­sty­ki w regio­nie – dzię­ki jego ini­cja­ty­wie w 1949 roku jed­no­cze­śnie otwar­to aż 16 schro­nisk mło­dzie­żo­wych. To zna­czą­co przy­czy­ni­ło się do pro­mo­cji War­mii i Mazur jako miej­sca wypo­czyn­ku i rekre­acji.

Alek­san­der Zube­le­wicz (1890–1956) był jed­nak kimś wię­cej niż tyl­ko urzęd­ni­kiem. Uro­dzo­ny w Sło­bot­sku w Rosji, absol­went Wydzia­łu Mecha­nicz­ne­go Peters­bur­skie­go Insty­tu­tu Tech­no­lo­gicz­ne­go, swo­je życie poświę­cił służ­bie pań­stwu i lokal­nej wspól­no­cie – zarów­no w okre­sie II Rze­czy­po­spo­li­tej, jak i po woj­nie.

Zanim jed­nak tra­fił na War­mię, prze­szedł dłu­gą dro­gę – od car­skiej Rosji, po przed­wo­jen­ne Wil­no i Nowo­gró­dek, gdzie roz­bu­dził w sobie pasję do odbu­do­wy i dzia­ła­nia dla spo­łecz­no­ści.

Alek­san­der Zube­le­wicz po ukoń­cze­niu Peters­bur­skie­go Insty­tu­tu Tech­no­lo­gicz­ne­go – paź­dzier­nik 1914 roku, fot. archi­wum Jerze­go Zube­le­wi­cza

Co nas czeka w nowym miejscu?

Wio­sną 1945 roku w Euro­pie powo­li cichły dzia­ła, a pierw­si miesz­kań­cy Kre­sów Wschod­nich rusza­li w wiel­ką wędrów­kę ludów – na Zachód. Z Wil­na, Lwo­wa i wie­lu kre­so­wych sta­cji jecha­ły pocią­gi peł­ne żalu za utra­co­ną ojczy­zną i kłę­bią­cych się w gło­wie pytań: dokąd jedzie­my? Co nas cze­ka w nowym miej­scu? Dla­cze­go pod wpły­wem decy­zji wiel­kich tego świa­ta musi­my opusz­czać swo­je rodzin­ne stro­ny?

Do bydlę­cych wago­nów prze­sie­dleń­cy mogli zabrać tyl­ko rze­czy codzien­ne­go użyt­ku i nie­któ­re narzę­dzia pra­cy, np. maszy­ny do szy­cia. Rol­ni­cy wieź­li inwen­tarz żywy i pod­sta­wo­we maszy­ny. Pocią­gi z Wileńsz­czy­zny gra­ni­ce daw­nych Prus Wschod­nich prze­kra­cza­ły w Ejt­ku­nach, mija­ły dopa­la­ją­ce się ruiny Inster­bur­ga, by – czę­sto po kil­ku­dzie­się­ciu dniach podró­ży – dotrzeć na dwo­rzec w jesz­cze do nie­daw­na nie­miec­kim Allen­ste­in.

W jed­nym z wago­nów jechał urzęd­nik Alek­san­der Zube­le­wicz wraz z żoną Jani­ną i cór­ką Marią. Syn Michał pozo­stał gdzieś dale­ko na zesła­niu. Rodzi­na do momen­tu wyjaz­du z Wil­na nie docze­ka­ła jego powro­tu.

Ta histo­ria nie zaczy­na się jed­nak na pero­nie wileń­skie­go dwor­ca, nie zaczy­na się rów­nież wcze­sną wio­sną 1945 roku w Olsz­ty­nie, ale w głę­bi Rosji, w dale­kiej guber­ni wiat­skiej.

Młodość nad Wiatką

21 lip­ca 1890 roku w rodzi­nie Micha­ła – urzęd­ni­ka leśne­go pocho­dzą­ce­go z Gro­dzieńsz­czy­zny – i Hele­ny przy­cho­dzi na świat syn – Alek­san­der. W domu jest gwar­no za spra­wą piąt­ki dzie­ci. Oprócz naj­star­sze­go Micha­ła, uczest­nicz­ka­mi zabaw są jego czte­ry sio­stry: Julia, Zofia, Anto­ni­na i Jadwi­ga. Rodzi­na wie­dzie spo­koj­ne życie w Sło­bot­sku koło Wiat­ki.

Senior rodu, Michał Zube­le­wicz, pocho­dził ze sta­nu chłop­skie­go. Do wszyst­kie­go, co uda­ło mu się w życiu osią­gnąć, docho­dził samo­dziel­nie. Dla­te­go ogrom­ną wagę przy­kła­dał do wykształ­ce­nia. Z nie­ma­łym tru­dem zadbał więc, by cała szóst­ka jego pociech ukoń­czy­ła szko­łę real­ną w Sło­bot­sku, gim­na­zjum w Wiat­ce i wyru­szy­ła na stu­dia do sto­li­cy – Sankt Peters­bur­ga.

W „polskim” Petersburgu

Czas decy­zji o wybo­rze dro­gi życio­wej zbie­ga się z wybu­chem rewo­lu­cji 1905 roku, pod­czas któ­rej po raz pierw­szy na tak dużą ska­lę w róż­nych miej­scach Impe­rium Rosyj­skie­go zastraj­ko­wa­li robot­ni­cy. Mło­dy Alek­san­der był zafa­scy­no­wa­ny tym, co się wyda­rzy­ło, i nie­co roman­tycz­nie marzył o stu­diach na wydzia­le filo­lo­gicz­nym peters­bur­skie­go uni­wer­sy­te­tu. Osta­tecz­nie, jak to w życiu bywa, mło­dzień­cze ide­ały prze­gra­ły z per­spek­ty­wa­mi na przy­szłość. W 1908 roku Alek­san­der zosta­je stu­den­tem Wydzia­łu Mecha­nicz­ne­go Peters­bur­skie­go Insty­tu­tu Tech­no­lo­gicz­ne­go – jed­nej z naj­lep­szych poli­tech­nik w car­skiej Rosji.

Spo­ty­ka tam mnó­stwo pol­skich kole­gów i po zaję­ciach rzu­ca się w wir róż­nych aktyw­no­ści stu­denc­kich. Kasa pożycz­ko­wa, kie­ro­wa­nie stu­denc­ką biblio­te­ką i dzia­łal­ność w orga­ni­za­cjach nie­pod­le­gło­ścio­wych wypeł­nia­ły Alek­san­dro­wi czas w mie­ście nad Newą. Na szczę­ście nie mia­ło to wpły­wu na wyni­ki w nauce.

15 paź­dzier­ni­ka 1914 roku Alek­san­der Zube­le­wicz zda­je egza­min koń­co­wy i uzy­sku­je tytuł inży­nie­ra tech­no­lo­ga o trzech spe­cjal­no­ściach: dro­go­wnic­two, budow­nic­two i mecha­ni­ka.

Jesie­nią 1914 roku koń­czy się nie tyl­ko waż­ny etap w życiu mło­de­go czło­wie­ka, ale tak­że porzą­dek poli­tycz­ny panu­ją­cy w Euro­pie od Kon­gre­su Wie­deń­skie­go. Zamach w Sara­je­wie, w któ­rym ginie następ­ca tro­nu cesa­rza Austro-Węgier, uru­cha­mia dyplo­ma­tycz­ną lawi­nę – wybu­cha I woj­na świa­to­wa.

Na tyłach frontu

Mło­dy inży­nier oczy­wi­ście idzie do woj­ska. Nie jest jed­nak potrzeb­ny jako mię­so armat­nie, nie bie­rze udzia­łu w żad­nej wiel­kiej bitwie. Alek­san­der zosta­je wysła­ny na tyły fron­tu, na obszar dzi­siej­szej Bia­ło­ru­si. W oko­li­cach Mozy­rza, Słuc­ka i Rze­czy­cy nad­zo­ru­je budo­wę dróg i mostów, zatrud­nia­jąc do nich moż­li­wie jak naj­wię­cej… Pola­ków. W ten spo­sób wie­lu z nich unik­nie służ­by w regu­lar­nych oddzia­łach armii rosyj­skiej i czę­sto śmier­ci w obcym mun­du­rze.

Grupa mężczyzn przy parowym walcu drogowym.
Zdję­cie z okre­su budo­wy dróg na zaple­czu fron­tu, fot. archi­wum Ewy Bel­lert-Micha­lik

Ostat­nie dwa lata I woj­ny świa­to­wej Zube­le­wicz spę­dza w pięk­nym Nie­świe­żu, gdzie anga­żu­je się w dzia­łal­ność Związ­ku Woj­sko­wych Pola­ków – struk­tu­ry funk­cjo­nu­ją­cej przy armii rosyj­skiej. W cią­gu nie­speł­na roku pra­cy na rzecz Związ­ku, Zube­le­wicz orga­ni­zu­je wie­le spo­tkań z udzia­łem żoł­nie­rzy i pra­cow­ni­ków dro­go­wych, na któ­rych pro­mu­je ideę nie­pod­le­gło­ści Pol­ski. Pra­ca nie­pod­le­gło­ścio­wa to jed­nak dla nasze­go boha­te­ra zbyt mało: Rada Pol­ska Zie­mi Miń­skiej, Macierz Szkol­na, wycho­waw­stwo jed­nej z klas w zawo­do­wej szko­le sto­lar­skiej, czy wresz­cie nad­zór remon­tu poklasz­tor­nych gma­chów, w któ­rych sie­dzi­bę będzie mia­ło słyn­ne w okre­sie mię­dzy­wo­jen­nym Gim­na­zjum im. Wła­dy­sła­wa Syro­kom­li – to tyl­ko nie­któ­re zaję­cia, jakie podej­mo­wał Alek­san­der Zube­le­wicz w tym krót­kim okre­sie.

W grud­niu 1918 roku opusz­czo­ne przez Niem­ców mia­sto zaj­mu­ją bol­sze­wi­cy – trze­ba ucie­kać. Los wie­dzie mło­de­go inży­nie­ra do War­sza­wy, a stam­tąd, w stycz­niu 1919 roku, do Wil­na.

Wywiadowca?

Mini­ster­stwo Robót Publicz­nych powie­rzy­ło Alek­san­dro­wi Zube­le­wi­czo­wi zada­nie stwo­rze­nia wydzia­łu dro­go­we­go przy wileń­skim okrę­gu Zarzą­du Cywil­ne­go Ziem Wschod­nich, czy­li pol­skiej, wojen­nej admi­ni­stra­cji na Kre­sach. Musi­my bowiem pamię­tać, że sytu­acja mili­tar­na i poli­tycz­na zmie­nia się na korzyść Pola­ków. Woj­sko Pol­skie masze­ru­je na wschód, obsa­dza­jąc pozy­cje dale­ko na wschod­niej Bia­ło­ru­si, a 7 maja 1920 roku wkra­cza do Kijo­wa. Za żoł­nie­rza­mi idą urzęd­ni­cy, orga­ni­zu­jąc życie na zaple­czu fron­tu.

W tym momen­cie docho­dzi­my do udzia­łu Alek­san­dra Zube­le­wi­cza w woj­nie pol­sko-bol­sze­wic­kiej, o któ­rym mamy tyl­ko szcząt­ko­we infor­ma­cje. Od wio­sny 1919 roku do lata 1920 roku inży­nier pra­cu­je na zaple­czu fron­tu, nad­zo­ru­jąc budo­wę dróg i mostów na Wileńsz­czyź­nie. Wszyst­ko zmie­nia ofen­sy­wa lip­co­wa Armii Czer­wo­nej dowo­dzo­nej przez Micha­iła Tucha­czew­skie­go, któ­ra będzie mia­ła swój kres u bram War­sza­wy.

Zube­le­wicz na począt­ku sierp­nia, na ochot­ni­ka, zgła­sza się do woj­ska. Kil­ka dni póź­niej zosta­je skie­ro­wa­ny do Dowódz­twa Fron­tu Pół­noc­ne­go. Służ­bę peł­ni do 20 wrze­śnia 1920 roku, a więc prak­tycz­nie do zakoń­cze­nia bitwy nie­meń­skiej, roz­strzy­ga­ją­cej woj­nę z bol­sze­wi­ka­mi.

Jaką rolę ode­grał inży­nier odpo­wie­dzial­ny za budo­wę dróg w dowódz­twie? Czy zna­jo­mość Rosji, jej sie­ci dro­go­wej oraz oczy­wi­ście języ­ka rosyj­skie­go zosta­ła wyko­rzy­sta­na na polu wywia­dow­czym? Ist­nie­je takie praw­do­po­do­bień­stwo, ponie­waż nie zacho­wa­ły się prze­ka­zy, aby Zube­le­wicz brał udział we fron­to­wej wal­ce. Być może odpo­wiedź na te pyta­nia kry­ją zacho­wa­ne doku­men­ty – gdzieś na pół­kach woj­sko­wych archi­wów w Moskwie i War­sza­wie…

W wirze pracy

Dwu­dzie­sto­le­cie mię­dzy­wo­jen­ne to dla Alek­san­dra Zube­le­wi­cza czas inten­syw­nej pra­cy zawo­do­wej i życia rodzin­ne­go. Po pra­wie sze­ściu latach woj­ny nale­ża­ło szyb­ko nad­ra­biać zale­gło­ści infra­struk­tu­ral­ne, a więk­szość naj­waż­niej­szych inwe­sty­cji nad­zo­ro­wał wła­śnie Alek­san­der Zube­le­wicz. Oczy­wi­ście wyni­ka­ło to z peł­nio­nych w tym okre­sie funk­cji.

Grupa ludzi przy udekorowanym moście z flagami.
Otwar­cie mostu na rze­ce Nie­men w Miko­ła­jewsz­czyź­nie w 1928 roku (pow. stoł­pec­ki, woj. nowo­gródz­kie). Wśród uczest­ni­ków uro­czy­sto­ści – inż. Alek­san­der Zube­le­wicz, fot. Naro­do­we Archi­wum Cyfro­we

Inży­nier szcze­gól­nie miło wspo­mi­nał kie­ro­wa­nie wydzia­ła­mi komu­ni­ka­cyj­no-budow­la­ny­mi w urzę­dach woje­wódz­kich w Nowo­gród­ku i Wil­nie. Te dwa mia­sta z duszą – mic­kie­wi­czow­ski Nowo­gró­dek oraz Wil­no ze strze­li­sty­mi wie­ża­mi kościo­łów, Ostrą Bra­mą i kom­plek­sem uni­wer­sy­tec­kim – to miej­sca, gdzie rodzi­na Zube­le­wi­czów spę­dzi­ła naj­szczę­śliw­sze lata.

Dro­gi i mosty, czu­wa­nie nad pra­wi­dło­wym prze­bie­giem budo­wy mau­zo­leum mar­szał­ka Józe­fa Pił­sud­skie­go na wileń­skiej Ros­sie, powsta­nie wyprze­dza­ją­ce­go swo­ją epo­kę schro­ni­ska tury­stycz­ne­go nad jezio­rem Narocz, czy remon­ty gma­chu Urzę­du Woje­wódz­kie­go w Wil­nie wyko­ny­wa­ne jesz­cze na począt­ku wrze­śnia 1939 roku – to tyl­ko wybra­ne inwe­sty­cje nad­zo­ro­wa­ne przez Zube­le­wi­cza. Do tego licz­ne bran­żo­we kon­fe­ren­cje, publi­ka­cje i spo­tka­nia wypeł­ni­ły inży­nie­ro­wi nie­mal cały czas mię­dzy dwie­ma woj­na­mi świa­to­wy­mi.

Czar Kresów

Alek­san­dra Zube­le­wi­cza coraz bar­dziej zaczy­na­ły pochła­niać tak­że spra­wy kra­jo­znaw­stwa. Dzia­ła­ją­ce w urzę­dach woje­wódz­kich refe­ra­ty tury­sty­ki moc­no pra­co­wa­ły nad pro­mo­cją walo­rów tury­stycz­nych tere­nów kre­so­wych. A nie­wąt­pli­wie mogły one sku­sić przy­by­sza swo­ją róż­no­rod­no­ścią. Tygiel naro­dów i kul­tur, wspa­nia­łe zabyt­ki z cza­sów świet­no­ści Rze­czy­po­spo­li­tej Oboj­ga Naro­dów, uro­kli­we jezio­ra Narocz i Świ­teź, spły­wy kaja­ko­we, polo­wa­nia, a dla miło­śni­ków spor­tów (wów­czas eks­tre­mal­nych) – zaję­cia w roz­wi­ja­ją­cym się aero­klu­bie wileń­skim. Wszyst­ko to tury­sta mógł odkryć na zie­mi wileń­skiej i nowo­gródz­kiej.

Zyg­munt Becz­ko­wicz (1887–1985) – woje­wo­da nowo­gródz­ki i wileń­ski, fot. Naro­do­we Archi­wum Cyfro­we

Zube­le­wicz dostrze­gał poten­cjał tury­stycz­ny tego regio­nu i pra­co­wał nad jego roz­wo­jem. Uła­twi­ła mu to przy­jaźń z… sze­fem, Zyg­mun­tem Becz­ko­wi­czem – woje­wo­dą nowo­gródz­kim (1926–1931) i wileń­skim (1931–1933), któ­ry po 1945 roku two­rzył struk­tu­ry Pol­skie­go Towa­rzy­stwa Kra­jo­znaw­cze­go i Pol­skie­go Towa­rzy­stwa Tury­stycz­no-Kra­jo­znaw­cze­go.

Ratować katedrę!

W kwiet­niu 1931 roku Wileńsz­czy­znę dotknę­ła wiel­ka powódź. Wilia prze­kro­czy­ła sta­ny alar­mo­we o pra­wie 8 metrów. Pod wodą zna­la­zły się uli­ce w cen­trum Wil­na – Zyg­mun­tow­ska, Mosto­wa, Wileń­ska. Woda wdar­ła się do wileń­skich par­ków – Cie­lęt­ni­ka, Ber­nar­dyń­skie­go i uni­wer­sy­tec­kie­go Ogro­du Bota­nicz­ne­go. Pod­my­ła tak­że mury jed­ne­go z naj­waż­niej­szych zabyt­ków – kate­dry. Sytu­acja była dra­ma­tycz­na: w środ­ku zaczę­ły osu­wać się posadz­ki, w tym zabyt­ko­wej kapli­cy patro­na Litwy, św. Kazi­mie­rza.

W rato­wa­nie budow­li włą­czy­ło się wie­le zna­ko­mi­tych oso­bi­sto­ści. Utwo­rzo­no Spo­łecz­ny Komi­tet Rato­wa­nia Bazy­li­ki Wileń­skiej, a Alek­san­der Zube­le­wicz objął w nim kie­row­nic­two Komi­sji Tech­nicz­nej. Budow­ni­czo­wie musie­li doko­nać wymia­ny czę­sto zbu­twia­łych dębo­wych bali pod­trzy­mu­ją­cych kolum­na­dę por­ty­ku kate­dry. Kon­struk­cja ta, pamię­ta­ją­ca jesz­cze cza­sy przed­ro­zbio­ro­we, zosta­ła zastą­pio­na przez słu­py żel­be­to­we.

Rysunek przedstawiający budowę monumentalnej struktury.
Kate­dra w Wil­nie pod­czas robót kon­ser­wa­tor­skich – 1932 rok, gra­fi­ka Jerze­go Hop­pe­na, fot. Biblio­te­ka Uni­wer­sy­tec­ka UMK w Toru­niu. Kolek­cja Gra­fi­ka Wileń­ska 1919–1945

Sto szkół dla Marszałka

12 maja 1935 roku umie­ra mar­sza­łek Józef Pił­sud­ski. Pogrzeb docze­snych szcząt­ków jed­ne­go z twór­ców nie­pod­le­głej Pol­ski – i rok póź­niej ser­ca – w Wil­nie uru­cho­mił pro­ces róż­nych form upa­mięt­nie­nia tego wybit­ne­go poli­ty­ka i dowód­cy. Na Wileńsz­czyź­nie posta­no­wio­no upiec dwie pie­cze­nie przy jed­nym ogniu. Tak zro­dzi­ła się akcja budo­wy stu szkół imie­nia mar­szał­ka Józe­fa Pił­sud­skie­go. Spo­tka­ła się ona z uzna­niem władz w War­sza­wie.

Reali­za­cję przed­się­wzię­cia powie­rzo­no Komi­te­to­wi Wyko­naw­cze­mu w Wil­nie, oczy­wi­ście z inży­nie­rem Zube­le­wi­czem w skła­dzie. Plac pod budo­wę szko­ły „mar­szał­kow­skiej” miał mieć powierzch­nię od jed­ne­go do trzech hek­ta­rów, aby przy szko­le mogło powstać boisko i ogród. Przy pro­jek­to­wa­niu obiek­tów akcen­to­wa­no rów­nież wymóg prze­stron­no­ści klas i świe­tlic.

Akcja nio­sła za sobą ogrom­ne oży­wie­nie gospo­dar­cze Wileńsz­czy­zny. Pie­nią­dze pły­nę­ły z rzą­du, ale były wyda­wa­ne w regio­nie. Budyn­ki oświa­to­we powsta­wa­ły bowiem w opar­ciu o mate­ria­ły dostęp­ne na miej­scu, co nio­sło za sobą licz­ne zle­ce­nia dla miej­sco­we­go rze­mio­sła. W budo­wę zaan­ga­żo­wa­ła się lokal­na spo­łecz­ność – żoł­nie­rze, zie­miań­stwo i człon­ko­wie orga­ni­za­cji spo­łecz­nych. Uro­czy­ste­go otwar­cia pierw­szej ze szkół – w Bez­da­nach – doko­nał Pre­zy­dent RP, pro­fe­sor Igna­cy Mościc­ki, 10 paź­dzier­ni­ka 1937 roku.

Sowie­ci i Litwi­ni jesz­cze dłu­go po woj­nie korzy­sta­li z efek­tów pra­cy m.in. Alek­san­dra Zube­le­wi­cza.

Zielony dom z białymi kolumnami

„Z trzech diabłów Litwini jeszcze są najlepsi”

Wybuch II woj­ny świa­to­wej zmie­nia wszyst­ko. Jed­nak Wil­no ma swo­iste „szczę­ście w nie­szczę­ściu”. Rabun­ko­wa oku­pa­cja sowiec­ka trwa tyl­ko czter­dzie­ści dni – do 28 paź­dzier­ni­ka 1939 roku, gdy do gro­du nad Wilią wkra­cza­ją oddzia­ły litew­skie. „Z trzech dia­błów Litwi­ni jesz­cze są naj­lep­si” – mawia się pod Ostrą Bra­mą, na ryn­kach i w wileń­skich zauł­kach.

Lud­ność musi przy­sto­so­wać się do trze­ciej, w cią­gu dwóch mie­się­cy, nowej rze­czy­wi­sto­ści. Dla rodzi­ny Zube­le­wi­czów wej­ście Litwi­nów wią­za­ło się z koniecz­no­ścią opusz­cze­nia miesz­ka­nia przy ul. Ostro­bram­skiej 21 i prze­pro­wadz­ki na uli­cę Bakszta 19.

Żeby prze­trwać w oku­pa­cyj­nej rze­czy­wi­sto­ści (nie­za­leż­nie od tego, przez kogo pro­wa­dzo­nej), trze­ba było pra­co­wać. Według zacho­wa­nych doku­men­tów inży­nier Zube­le­wicz, praw­do­po­dob­nie od koń­ca wrze­śnia 1939 roku, został zatrud­nio­ny w Komu­nal­nym Zakła­dzie Budow­la­nym w cha­rak­te­rze kie­row­ni­ka robót. W przed­się­bior­stwie tym prze­pra­co­wał całą woj­nę.

W zasa­dzie to, kto był oku­pan­tem ówcze­śnie spra­wu­ją­cym wła­dzę na Wileńsz­czyź­nie, nie mia­ło zna­cze­nia. Pomi­mo trud­nych cza­sów cie­szył się sza­cun­kiem swo­ich współ­pra­cow­ni­ków. Jed­no­cze­śnie inży­nier – doświad­czo­ny w pra­cy nie­pod­le­gło­ścio­wej – powtó­rzył manewr z I woj­ny świa­to­wej. Aktyw­nie dzia­łał w struk­tu­rach Dele­ga­tu­ry Rzą­du na Kraj. Pra­cu­jąc we wspo­mnia­nym przed­się­bior­stwie komu­nal­nym, kie­ro­wał w mia­rę moż­li­wo­ści do prac budow­la­nych oso­by zagro­żo­ne, np. wywie­zie­niem na robo­ty do Nie­miec bądź zaan­ga­żo­wa­ne w kon­spi­ra­cję nie­pod­le­gło­ścio­wą.

Żegnaj, Wilno

W wyni­ku trwa­ją­cych w dniach 7–13 lip­ca 1944 roku walk z nacie­ra­ją­cą Armią Czer­wo­ną, Niem­cy pod­pa­li­li dom przy ul. Bakszta 19. W cza­sie uciecz­ki Alek­san­der został lek­ko ran­ny w gło­wę i pośla­dek, a żona Jani­na stra­ci­ła nogę. Na szczę­ście uda­ło się ura­to­wać wie­le doku­men­tów, zdjęć i wyjąt­ko­wą rodzin­ną pamiąt­kę – nad­pa­lo­ny obraz Mat­ki Boskiej Ostro­bram­skiej.

Ponow­ne wej­ście Sowie­tów do Wil­na oraz roz­strzy­gnię­cia wojen­ne spra­wi­ły, że rodzi­na zde­cy­do­wa­ła się na wyjazd do „nowej” Pol­ski. Zamia­ru Zube­le­wi­czów nie zmie­nił nawet fakt przy­zna­nia rodzi­nie przez wła­dze bol­sze­wic­kie w listo­pa­dzie 1944 roku miesz­ka­nia. Wystar­cza­ją­ce­go argu­men­tu za pozo­sta­niem w Wil­nie nie sta­no­wi­ło tak­że prze­by­wa­nie na zesła­niu zaan­ga­żo­wa­ne­go w kon­spi­ra­cję syna Micha­ła. Ocze­ki­wa­nie na człon­ków rodzin wywie­zio­nych w głąb ZSRR czę­sto skut­ko­wa­ło tym, że Pola­cy opóź­nia­li, odwle­ka­li bądź rezy­gno­wa­li z wyjaz­du na Zachód.

Rodzi­na Zube­le­wi­czów z żalem opusz­cza­ła mia­sto, z któ­rym była sil­nie zwią­za­na i gdzie spę­dzi­ła nie­mal pięt­na­ście szczę­śli­wych lat życia. Wkrót­ce miał nadejść nowy roz­dział: War­mia, wynisz­czo­na woj­ną i cze­ka­ją­ca na tych, któ­rzy podej­mą trud jej odbu­do­wy.