Jaka byłaby Warmia bez Jana Liszewskiego? To postać wyjątkowa w historii regionu. To wierny tradycji poeta, redaktor, wydawca. I założyciel „Gazety Olsztyńskiej”. Zrobił wiele dla Warmiaków, a żył zaledwie 42 lata.
Klebark Wielki to malownicza wieś pod Olsztynem położona nad jeziorem Klebarskim. Właśnie tu 10 listopada 1852 roku przychodzi na świat Jan Liszewski. Jego ojciec, Mikołaj, jest kowalem. Pewnie chce, by syn poszedł w jego ślady, ale to starszy brat Antoni przejmuje pałeczkę po ojcu. Młody Janek ma zatem wolną rękę?
W Klebarku, gdy dorasta, pojawiają się powstańcy styczniowi. Uciekają z Królestwa Polskiego i szukają schronienia na Warmii. Tu mogą na chwilę zapomnieć o carskich represjach, ale na pewno dużo opowiadają o tym, co przeszli. Zapewne robi to duże wrażenie na psychice i poglądach Janka. Do tego mieszkańcy wsi prenumerują i czytają polskie gazety przywożone z Wielkopolski. Takich na Warmii i Mazurach nie ma. Janek sporo czyta, coraz więcej rozumie. Wie, że w czasach, gdy germanizacja gra pierwsze skrzypce, trzeba walczyć o „mowę ojców”.
Wydalony za bunt
Janek to bystry chłopak. Zwraca uwagę klebarskiego proboszcza Juliusza Grzymały, który – widząc w nim potencjał — opłaca mu edukację w szkole elementarnej w Olsztynie. Później młody uczeń jedzie do Braniewa, do Collegium Hosianum. Gimnazjum prowadzą jezuici. To szkoła na wysokim poziomie, która rozwija się tu od 1565 roku. Miała nawet przerodzić się w uniwersytet, ale nigdy do tego nie doszło. Liszewski niestety zostaje z niej wydalony. Nie chce chodzić na religię, którą prowadzi ekskomunikowany kapłan Wollman. Buntuje się. Widać już wtedy, że jest wierny tradycji i ma niezwykle twardy charakter.
Jan nie rzuca szkoły. Uczy się dalej w Reszlu. Tu nie tak dawno, bo 21 sierpnia 1811 roku, miał miejsce ostatni w Europie przypadek spalenia czarownicy na stosie. Ofiarą była Barbara Zdunk. Oskarżano ją nie tylko o czary, ale przede wszystkim o podłożenie ognia, bo w 1807 roku na tamtejszym zamku wybuchł pożar, którego przyczyny pozostają niejasne. Jednak nie z tego powodu Jan decyduje się wrócić do szkoły do Braniewa. Chce zdobyć dyplom i Braniewo jest najlepszym do tego miejscem. Ale nie jest to takie proste, jak sobie wyobraża. Dał się przecież nieźle tu zapamiętać. Z powodu intryg i fałszywych oskarżeń nie zostaje dopuszczony do matury. W 1877 roku po raz kolejny próbuje zdawać egzamin w Chełmnie, ale jego podanie zostaje odrzucone.
Choroba i walka o język
Liszewski nie ma matury, ale nie brakuje mu odwagi. Zostaje nauczycielem niemieckiego w dworku szlacheckiej rodziny koło Płocka. Poznaje tu szerzej kulturę i historię polską, interesuje się też etnografią, folklorem i poezją ludową. Przed nim jednak służba wojskowa w pruskim pułku piechoty w Toruniu. Ale nie ma w planach kariery wojskowej. Gdy zdejmuje mundur, wraca od razu na Warmię. Szuka pracy i w 1879 roku zostaje niemieckim nauczycielem w szkole ludowej — najpierw w Biskupcu, później w Raszągu. To trudny czas. Germanizacja się nasila, a Liszewski, jako pruski nauczyciel, obowiązany jest pod przysięgą w niej uczestniczyć. Nie jest mu to na rękę.
- Znałem pięciu, może sześciu Warmiaków, którzy będąc Polakami i znając język polski, zdecydowali się zostać nauczycielami niemieckimi – zwraca uwagę w rozmowie w Radiem Olsztyn dr Jan Chłosta, autor monografii poświęconej Liszewskiemu. – Każdy z nich był zobowiązany do germanizacji, ale tego nie robił. Liszewski szedł krok dalej.
Liszewski zaczyna chorować. Dlatego rezygnuje z posady nauczyciela. Można powiedzieć, że nie ma pieniędzy, nie ma też perspektyw. Tylko serce rwie się do walki o polskość. A że nie ma już podpisanej „lojalki”, a wokół coraz więcej ludzi chce „swojego kraju, swojego języka”, zaczyna działać w tym kierunku. Organizuje wiece, na których mówi o przywróceniu języka polskiego do szkół ludowych. W ten sposób zaczyna się budzić, chociaż na razie nie śmiało, ruch narodowy na ziemiach południowej Warmii. Liszewski aktywnie agituje też o przywrócenie w kościołach polskich pieśni, liturgii i kazań.
Pierwszy numer „Gazety Olsztyńskiej”
W 1881 roku Liszewski tworzy w Raszągu polską biblioteczkę Towarzystwa Czytelni Ludowych. Marzy, by sieć takich czytelni objęła cały region. Chce też, by w każdym polskim domu był polski katechizm i elementarz. Jednym słowem — gorliwie propaguje czytelnictwo polskich książek i prasy na Warmii. Chwyta również za pióro i pisze wiersze. W 1882 roku powstaje jego najsłynniejszy utwór „Swaty warmińskie”. To sztuka teatralna o charakterze moralizatorsko-dydaktycznym, która zawiera porady na temat rodziny, gospodarowania i życia na wsi. Krytycy są zachwyceni. „Swaty” są kilkakrotnie wystawiane przez teatry ludowe z Warmii. Nazwisko Liszewskiego przybiera na sile.
Tylko jednego brakuje na Warmii. Nie ma tu jeszcze polskiej gazety. Liszewski ma świadomość, że – wcześniej czy później — musi taka powstać. Już w 1882 roku czyta w „Dzienniku Poznańskim”, że „dla dalszego kształtowania świadomości narodowej na Warmii potrzebna jest właśnie lokalna gazeta”. I ta myśl zaczyna w nim kiełkować na poważnie. Odbywa praktykę drukarską u Jarosława Leitgebera w Poznaniu. Tam styka się z Sewerynem Pieniężnym — seniorem, którego dosyć szybko ściąga do Olsztyna. Liszewski poznaje też, już na Warmii, księgarza Andrzeja Samulowskiego, który również walczy o polskość na Warmii. Zaprzyjaźniają się i razem zakładają „Gazetę Olsztyńską”. Pierwszy numer ukazuje się 16 kwietnia 1886 roku. Poprzedza go egzemplarz okazowy, wydrukowany w Gietrzwałdzie 25 marca 1886 roku.

- Na początku było cienko, czytelników było niewielu, ale z czasem ta liczba się powiększyła do 300–400, a potem, w XX wieku, było już ich znacznie więcej – dodaje Jan Chłosta. — Wówczas liderami budzącego się ruchu polskiego był właśnie Liszewski, Andrzej Samulowski i jeszcze Franciszek Szczepański. Ale Liszewski był przygotowany do tego zawodu. Nie tylko technicznie, ale i intelektualnie. Wśród grona tych działaczy był przewodnikiem.
Człowiek od wszystkiego
Niestety gazeta od samego początku ma trudności ze strony administracji i prasy niemieckiej. Ale wsparcie z innej strony jest ogromne. Grosza nie żałują bogatsi Warmiacy. Dorzucają się też Polacy z Petersburga i Wielkopolski. Liszewski też jest uparty, nie poddaje się. Dla obniżenia kosztów pełni w niej rolę redaktora, zecera, drukarza i kolportera.
Początkowo „Olsztyńska” ukazuje się raz w tygodniu, później dwa razy — w środy i soboty. Staje się radykalnym organem prasowym ruchu polskiego Warmiaków. Nawołuje do czynnego udziału Polaków w życiu politycznym, do głosowania na polskich kandydatów w wyborach, żartuje z Niemców i wyraża przekonanie o odzyskaniu niepodległości. Wspiera również organizowane w 1892 roku wiece w obronie języka polskiego. Hasłem gazety staje się umieszczone w winiecie tytułowej: „Ojców mowy, ojców wiary; Brońmy zgodnie, młody, stary”. Ale „Olsztyńska” jest też bliska Kościołowi.
- Już w 7. numerze z 1886 roku Liszewski z wielką mocą oświadczył: „Nasze pisemko jest głosem naszego ludu warmińskiego arcykatolickiego, a my dla niego w tym samym duchu katolickim pracować chcemy by- podkreśla Janusz Jasiński w artykule „Z dziejów przywłaszczania przedwojennej Gazety Olsztyńskiej”.
W kwietniu 1891 roku, ze względu na zły stan zdrowia, Liszewski przekazuje redakcję pisma szwagrowi — Sewerynowi Pieniężnemu. „Gazeta Olsztyńska” pod zarządem nowego redaktora, poza drobnymi zmianami i zwiększeniem liczby ogłoszeń, utrzymuje ten sam katolicki i polski charakter, który nadał pismu jej założyciel.
„Miał niebożczyk i swe wady, i słabości”
Liszewski podupada na zdrowiu na dobre. Choruje na gruźlicę, która daje mu się we znaki. Uskarża się też na serce. Musi zrezygnować z działalności publicznej i politycznej. Nadal współpracuje i pomaga przy wydawaniu gazety. Ale sił ma coraz mniej. Umiera bezpotomnie 23 lipca 1894 roku na gruźlicę. 25 lipca ukazuje się drukiem 59. numer „Gazety Olsztyńskiej” z nekrologiem pisanym dość szczególną polszczyzną: „Ś.P. Jan Liszewski. Założyciel i kilkuletni redaktor Gazety Olsztyńskiej zmarł po kilkuletnich, w ostatnim czasie bardzo dokuczliwych cierpieniach, w poniedziałek w nocy w Olsztynie, licząc lat 42. (…) Miał niebożczyk i swe wady, i słabości, od jakich nie jest wolny żaden człowiek śmiertelny, ale serce było przytem prawe i zacne, nie umięjące nienawidzić i złorzeczyć.”
Jan Liszewski jest pochowany na olsztyńskim cmentarzu św. Jakuba.