Lany Poniedziałek to dziś najbardziej mokry dzień w roku. Ale kiedyś na Warmii takiego zwyczaju nie było. Większą frajdą był smaganie się gałązkami.
Śmigus-dyngus to wielkanocna tradycja, która w słowiańskiej kulturze jest obecna od setek lat. Na Warmii jednak lany poniedziałek przyjął się dopiero po 1945 roku, kiedy Warmia stała się częścią Polski. Wcześniej, przypomnijmy, Warmia była częścią Prus Wschodnich, a następnie Niemiec.
Do czasu II wojny zamiast wiader wody używano bazi, gałązek brzozy, barwinka i borówek. Smagano nimi po kostkach, co wróżyło zdrowie. Nikt za to nie mógł się obrazić.

Mężczyźni zazwyczaj obrywali gałązkami dębowymi, które były symbolem siły i męskości, a kobiety brzozowymi lub wierzbowymi, które kojarzyły się bardziej z delikatnością. Brzoza i wierzba w kulturze ludowej były często wykorzystywane w magii wiosennej. Robiono z nich palmy Niedzielę Palmową, uderzano także nimi bydło, by przekazać życiową siłę zieleniejących witek. Takimi gałązkami często przystrajano domy z okazji świąt.
Obok smagania rózgami z wierzby, brzozy czy dębu praktykowano także użycie rózg z kadyka, czyli jałowca. To wskazywało na pruskie pochodzenie tego obyczaju.
Smaganie się gałązkami miało obudzić nowe życie i wypędzać złe moce (duchy). Z relacji najstarszych Warmiaków wynika, że kiedyś używano również gałązek poświęconych w Palmową Niedzielę.
A smagali się wszyscy. Dzieci rodziców, rodzice dzieci. Nawet chodziło się do sąsiadów. Kto nie był smagany, był wręcz obrażony. Zostawiano nawet otwarte domostwa, aby chłopcy chodzili do izb i smagali dziewczęta. A te nawet nie uciekały, bo smaganie równało się z powodzeniem. Im bardziej wysmagana była dziewczyna, tym bardziej wpadała w oko chłopcom.

Od smagania można było się wykupić najpiękniejszymi pisankami. Stąd też chodzących „po smaganiu” nazywano również wykupnikami.
Choć lany poniedziałek Warmiakom był nieznany, od wody nie stronili. O świcie, najlepiej przed wschodem słońca, szli nad rzekę, żeby się w niej wykąpać. Najlepsza była woda płynąca we wschodnim kierunku. W czasie obrzędu należało zachować milczenie i nie oglądać się za siebie. Kąpiel miała leczyć wszelkie choroby, zapewnić zdrowie i urodę na cały rok. Mówiono wówczas do wody: „wodo kryształowa, obmywasz wszelkie korzenie obmyj i mnie”.
- Woda czerpana przed wschodem słońca posiadać miała także moc leczenia chorych oczu. Po powrocie do domu należało opryskać wodą śpiących domowników, a następnie krowy i konie – zwraca uwagę Janusz Hochleitner w „Warmińskiej pobożności ludowej wpisanej w dawne zwyczaje wielkopostne i wielkanocne”.
Wodą tego dnia polewano też ziemię, by lepiej rodziła.