Łukasz Watzenrode, biskup warmiński, miał… nieślubnego syna, którego ściągnął na Warmię – tak samo jak siostrzeńca, Mikołaja Kopernika. Czy to dowód, że rodzinne więzi były silniejsze niż kościelne zasady?
Mikołaj Kopernik, gdy zmarł jego ojciec, miał 10 lat. Wówczas rodziną zaopiekował się Łukasz Watzenrode, brat matki. Był to wykształcony człowiek – na uczelni bolońskiej, jeszcze przed obroną doktoratu z prawa, pełnił rolę wykładowcy. Po powrocie do Torunia kierował szkołą parafialną przy kościele św. Jana. To właśnie tam uczył się młody Mikołaj.
Watzenrode nie marzył jednak o karierze w edukacji. Chciał być wysoko postawionym duchownym. Nie tylko ze względu na szacunek, ale i pieniądze. W 1478 roku otrzymał święcenia kapłańskie, ale już wcześniej zaczął zdobywać liczne godności kościelne. W 1475 roku został kanonikiem chełmińskim. Niewielka pensja jednak nie zaspokajała jego aspiracji. Dlatego parł do przodu. Został jeszcze kanonikiem włocławskim, warmińskim i gnieźnieńskim. Wywalczył sobie też funkcję archidiakona kaliskiego, oficjała gnieźnieńskiego i scholastyka łęczyckiego. Niezłe CV jak na tamte czasy. Nie dziwi więc, że 18 maja 1489 roku papież Innocenty VIII zatwierdził jego wybór na biskupa warmińskiego. A taki biskup to nie byle kto. Oprócz duchowej władzy zarządzał księstwem warmińskim, kontrolował majątek kościelny i miał ogromny wpływ na politykę w regionie.
Dzięki wsparciu wuja Watzenrodego, Kopernik mógł studiować na najlepszych uczelniach, rozwijać swoje pasje naukowe i zdobywać cenne doświadczenie. Watzenrode pomógł mu też piąć się po szczeblach kariery kościelnej, co miało kluczowe znaczenie dla jego przyszłości. Widział w nim nawet swojego potencjalnego następcę. Co jednak sprawiło, że okazał Kopernikowi tak wielką życzliwość? Czy wynikało to z miłości do siostry, która została wdową w Toruniu? Siostrzeniec był bystry, więc Łukasz traktował go niemal jak syna. A może próbował odkupić tym swoje winy?

Romans czy kariera duchownego?
Kiedy Watzenrode obejmował kanonikat chełmiński, był młodym i pełnym życia mężczyzną. Gdy miał 27 lat, wpadła mu w oko pewna kobieta. Musiała być piękna, bo nie mógł się jej oprzeć. Nie miał jeszcze święceń, ale poważnie myślał o sutannie.
- Drogę do dalszej kariery duchownej mógł zamknąć Łukaszowi romans z nierozpoznaną dotąd bliżej niewiastą, która urodziła mu zapewne w 1475 roku nieślubne dziecko – zwraca uwagę Krzysztof Mikulski w „Dziejach toruńskiej rodziny Watzenrode w XIV–XVI w.”
Nie wiemy, czy Łukasz porzucił ukochaną, gdy dowiedział się, że jest w ciąży, czy razem uzgodnili, że ich związek nie ma przyszłości. Na pewno nie była to łatwa decyzja. Do tego Watzenrodowie byli wpływową rodziną w Toruniu. Ciąża w takiej sytuacji mogła budzić kontrowersje.
Urodził się chłopiec, który otrzymał nazwisko Teschner.
Niektórzy badacze twierdzą, że matką dziecka miała być córka kierownika szkoły miejskiej, mistrza Albrechta Teschnera. Stąd nazwisko chłopca. Inni z kolei wskazują, że przybranym ojcem Filipa był Jan Teschner, pierwszy mąż Elżbiety Rackendorff. I to ona mogła zadurzyć się w Łukaszu. Ta wersja jest bardziej prawdopodobna.
- Przypuszczenie to potwierdza też zapisek z toruńskich wykazów czynszów: Filip Teschner był w końcu XV wieku właścicielem dwóch folwarczków (Hofchen) przed Bramą Św. Katarzyny, a czynsze z nich wcześniej w 1480 roku opłacał rajca (her) Jan Teschner, a więc przybrany ojciec Filipa – podkreśla Krzysztof Mikulski. — Z zapisków tych możemy wyciągnąć prosty wniosek, że Jan Teschner poślubił (zapewne w 1475 roku) będącą w ciąży z Łukaszem Watzenrode Elżbietę i usynowił urodzone z tego związku dziecko. Wyjaśniałoby to nazwisko syna biskupa (wziął je od przybranego ojca, a nie od matki). W 1497 roku doszło do ugody Filipa z ojczymem, który zapisał mu nawet czynsz roczny w wysokości 4 grzywien, należący wcześniej do jego zmarłej siostry (córki Jana Teschnera i Elżbiety). Zapewne wkrótce po 1497 roku Watzenrode sprowadził syna na Warmię. Filip Teschner, mimo swego nieprawego pochodzenia, otrzymał dzięki wsparciu ojca obywatelstwo w Braniewie.
Burmistrz, rajca i… zdrajca?
Co jeszcze wiemy o Filipie? Przed 1506 roku ożenił się z Dorotą, córką burmistrza braniewskiego Sandera von Loydena. Po teściu przejął osadę młyńską Wikielec (Wecklitzmühle).
- Od swojego ojca biskupa otrzymywał pozwolenie na budowę tam młyna zbożowego o dwóch kołach. Od 1507 roku był notowany jako obywatel braniewski. W 1517 roku wszedł w skład rady, a zapewne w 1518 roku został burmistrzem – wylicza Krzysztof Mikulski. — W październiku 1517 roku, już jako rajca braniewski, wystąpił po raz ostatni przed ławą toruńską przy okazji rozliczeń spadkowych po śmierci powinowatego Teschnerów Henryka Snellenberga. W każdym razie w kadencji 1519/1520 był jednym z kompanów burmistrza urzędującego.

I dodaje: — Kronikarze warmińscy przypisują mu zdradę biskupa Luzjańskiego i pomoc w zajęciu miasta bez walki przez wojska wielkiego mistrza Albrechta 1 stycznia 1520 roku. Wydaje się to interpretacją przesadzoną, gdyż jeszcze tego samego dnia Teschner i zarządca zamku w Braniewie Fabian Maul powiadomili biskupa o zajęciu miasta i ostrzegli przed przyjazdem tam. Na początku lutego zaś, mimo złożenia przysięgi na wierność wielkiemu mistrzowi – dwunastu rajców braniewskich na czele z burmistrzem Filipem Teschnerem zostało przewiezionych do Królewca w charakterze zakładników.
Filip Teschner zmarł już za rządów biskupa Maurycego Ferbera, a wdowa po nim wyszła ponownie za mąż za Walentego Gerta, z którym przejęła młyn Wikilec. Istnieje przypuszczenie, że Teschner nie pozostawił potomstwa, bo — po śmierci wdowy i jej drugiego męża — pozbawiony spadkobierców młyn trafił w ręce biskupa.
Czy Filip i Kopernik się znali? I czy astronom był świadomy, że burmistrz, młodszy od niego o dwa lata, jest jego krewnym? Tego nie wiemy. Kopernik natomiast bywał w Braniewie. Tu przeżył trudne chwile w styczniu 1520 roku, po zajęciu miasta przez Krzyżaków. Wówczas jako poseł biskupa warmińskiego Fabiana Luzjańskiego prowadził negocjacje z Albrechtem Hohenzollernem, wielkim mistrzem Zakonu. Wtedy mogło dojść do „rodzinnego” spotkania.