Mikołaj Kopernik leczył choroby sercowe biskupów warmińskich tajemniczym proszkiem z rogu jednorożca – luksusowym hitem renesansowej medycyny. Wiara, moda… czy tylko mit?
Mikołaj Kopernik to przede wszystkim wielki astronom, ale przez 40 lat zajmował się także medycyną. Leczył bogatą klientelę – biskupów i członków kapituły warmińskiej – stosując zarówno sprawdzone metody, jak i bardziej niezwykłe substancje. Wśród składników jego recept można znaleźć prawdziwą ciekawostkę: sproszkowany róg jednorożca — ekskluzywny i bajecznie drogi specyfik, dostępny tylko dla najbogatszych.

Jednorożec w aptece
Dziś jednorożce kojarzą nam się z bajkami, ale przez wieki wierzono, że naprawdę istnieją. Ich róg miał być skarbem o niemal magicznych właściwościach – uzdrawiał, neutralizował trucizny, przyspieszał gojenie ran, a nawet chronił przed dżumą. Od średniowiecza aż do XVIII wieku był jednym z najdroższych składników medycznych, używanym przez lekarzy i alchemików.
- A zatem róg jednorożca potrafił neutralizować jad węża, ale także na przykład skorpiona i w ogóle wszelkiego rodzaju trucizny. Co ważne – działał też na odległość. Wystarczyło położyć go pod obrusem, a wszystkie potrawy znajdujące się na stole były oczyszczone. Uznawano go nawet za panaceum, czyli lek na wszystkie choroby (od gr. panákeia) — czytamy w artykule „Róg jednorożca: legendarne lekarstwo i królewski skarb” Aleksandry Jakóbczyk-Goli i Mateusza Będkowskiego. — Woda, w której był moczony, pomagała na padaczkę i ból brzucha. Natomiast sproszkowany róg goił rany, a przyjmowany doustnie potrafił wzmocnić serce czy zbić gorączkę. Miał być nawet środkiem na potencję. Wyrabiano z niego również pojemniki do przechowywania medykamentów, aby zwiększyć ich moc.
Kopernik też eksperymentował?
Gdzie Kopernik mógł zaznajomić się z właściwościami rogu jednorożca? Możliwe, że natknął się na to podczas studiów medycznych w Padwie, gdzie kontakt z egzotycznymi substancjami był łatwiejszy. Jego zachowane receptury wskazują, że używał „magicznego” proszku w swoich lekach nasercowych, łącząc go z szafranem, bursztynem i cynamonem.
Czy Kopernik wierzył w jego uzdrawiającą moc? Niektórzy badacze sądzą, że traktował go bardziej jako modny składnik, który dodawał prestiżu jego terapiom. Ale fakt jest faktem, ten specyfik był zapisany na recepcie jego ręką.
W renesansie wiara w medycynę opartą na alchemii i naturalnych substancjach była powszechna, a lekarze często stosowali także inne egzotyczne składniki, jak bezoar czy zmielone rubiny. A gdy nie mieli dostępu do prawdziwego rogu jednorożca, szukali zamienników.

- W aptekarstwie rozróżniano rogi jednorożców „prawdziwych” oraz kopalnych, które były tańsze. Ich mianem określano szczątki ceratytów – morskich głowonogów żyjących w triasie środkowym (od 247,2 do 237 mln lat temu). Skamieniałe pozostałości tych zwierząt miały kształt zbliżony do skręconych rogów baranich. Poza tym za rogi jednorożców kopalnych brano znajdowane w ziemi ciosy mamutów i inne kości będące częścią zdekompletowanych szkieletów prehistorycznych zwierząt — tłumaczą Aleksandra Jakóbczyk-Gola i Mateusz Będkowski. — Jako lecznicze surowce sprzedawano też rogi łosi, jeleni, a nawet krów. Konrad Gessner (1515–1565), znany szwajcarski lekarz i przyrodnik, autor popularnej encyklopedii zwierząt, podał, że za sproszkowany róg jednorożca uchodziła często zmieszana z mydłem krzemionka, do której dodawano jeszcze wapno i szlachetne kamienie. Aby sprawdzić autentyczność lekarstwa, mieszano je z arszenikiem i podawano gołębiom. Jeśli ptaki przeżyły – róg był prawdziwy, ponieważ zneutralizował działanie trucizny. Za proszek z rogów jednorożca uchodziła także zmielona kora drzewa chinowego..
Od medycyny do legendy
Jednorożce od wieków pobudzały wyobraźnię. Już w IV wieku p.n.e. grecki przyrodnik Ktezjasz opisywał tajemnicze stworzenie – białego konia z czerwonym łbem, ciemnobłękitnymi oczami i trójkolorowym rogiem. Później w Europie stał się on symbolem cnoty i czystości – według legendy mógł go schwytać tylko ktoś nieskazitelny.
Mit żył przez całe wieki. W 1577 roku angielski odkrywca Martin Frobisher natknął się na martwego narwala i uznał jego kieł za róg jednorożca. Po powrocie do Anglii ofiarował go królowej Elżbiecie I, która kazała włączyć go do klejnotów koronnych. Monarchowie uwielbiali te tajemnicze „artefakty” – Elżbieta zapłaciła za jeden róg równowartość zamku! Wykonywano z nich berła, a aptekarze sprzedawali ich sproszkowane fragmenty jako cudowny lek na wszystko.
W Polsce pierwszym właścicielem „rogu jednorożca” był Kazimierz Jagiellończyk, a jego kolekcję powiększył Zygmunt Stary, który podarował jeden z nich cesarzowi Ferdynandowi I. Stefan Batory poszedł o krok dalej – zapisał taki róg Turkom w testamencie, pod warunkiem że Polska mogłaby go odkupić.
Biznes wikingów
Prawda okazała się znacznie mniej magiczna. To wikingowie stworzyli przekręt wszech czasów: polowali na narwale i sprzedawali ich kły jako rzekome rogi jednorożców. Biznes kwitł przez całe średniowiecze i renesans – do momentu, gdy naukowcy zaczęli dostrzegać, że te „mityczne” rogi mają zaskakujące podobieństwo do ciosów arktycznych waleni.

Czyżby jednorożce naprawdę nie istniały? Okazuje się, że w 2008 roku odkryto jednego… we Włoszech, w okolicach Florencji. To samiec sarny z jednym rogiem. Podobna sytuacja miała miejsce w Słowenii. W 2014 roku myśliwy upolował również samca sarny z jednym, idealnie umiejscowionym „rogiem” na środku czoła. Kto wie, może gdzieś jeszcze czeka na nas jednorożec?
- Naprawdę wierzę, że istnienie takiego zwierzęcia, jak jednorożec, jest możliwe. Tylko jego róg mógł wyglądać nieco inaczej niż kieł narwala. Dodam jeszcze, że istnieje na ten temat coraz więcej literatury. Na przykład Gautama V. Vajracharya w swoim artykule „Unicorns in Ancient India and Vedic Ritual” pisze o tym, że rogi jednorożca służyły do manipulowania rozgrzanymi naczyniami w kultach wedyjskich. Natomiast profesor Jonathan Mark Kenoyer odnalazł w Mohenjo Daro figurkę jednorożca z terakoty — przyznaje Justyn Jędraszewski z Muzeum Uniwersytetu Jagiellońskiego Collegium Maius. — To pokazuje, jak ważne są słowa. Skoro istnieje słowo, to i jego treść staje się rzeczywista. Rzeczy nienazwane, o których się nie mówi, po prostu nie istnieją.