Miko­łaj Koper­nik leczył cho­ro­by ser­co­we bisku­pów war­miń­skich tajem­ni­czym prosz­kiem z rogu jed­no­roż­ca – luk­su­so­wym hitem rene­san­so­wej medy­cy­ny. Wia­ra, moda… czy tyl­ko mit?

Miko­łaj Koper­nik to przede wszyst­kim wiel­ki astro­nom, ale przez 40 lat zaj­mo­wał się tak­że medy­cy­ną. Leczył boga­tą klien­te­lę – bisku­pów i człon­ków kapi­tu­ły war­miń­skiej – sto­su­jąc zarów­no spraw­dzo­ne meto­dy, jak i bar­dziej nie­zwy­kłe sub­stan­cje. Wśród skład­ni­ków jego recept moż­na zna­leźć praw­dzi­wą cie­ka­wost­kę: sprosz­ko­wa­ny róg jed­no­roż­ca — eks­klu­zyw­ny i bajecz­nie dro­gi spe­cy­fik, dostęp­ny tyl­ko dla naj­bo­gat­szych.

Stro­na z „Księ­gi natu­ry” Kon­ra­da von Megen­ber­ga z 1460 roku, fot. Heidel­berg Uni­ver­si­ty Libra­ry

Jednorożec w aptece

Dziś jed­no­roż­ce koja­rzą nam się z baj­ka­mi, ale przez wie­ki wie­rzo­no, że napraw­dę ist­nie­ją. Ich róg miał być skar­bem o nie­mal magicz­nych wła­ści­wo­ściach – uzdra­wiał, neu­tra­li­zo­wał tru­ci­zny, przy­spie­szał goje­nie ran, a nawet chro­nił przed dżu­mą. Od śre­dnio­wie­cza aż do XVIII wie­ku był jed­nym z naj­droż­szych skład­ni­ków medycz­nych, uży­wa­nym przez leka­rzy i alche­mi­ków.

- A zatem róg jed­no­roż­ca potra­fił neu­tra­li­zo­wać jad węża, ale tak­że na przy­kład skor­pio­na i w ogó­le wszel­kie­go rodza­ju tru­ci­zny. Co waż­ne – dzia­łał też na odle­głość. Wystar­czy­ło poło­żyć go pod obru­sem, a wszyst­kie potra­wy znaj­du­ją­ce się na sto­le były oczysz­czo­ne. Uzna­wa­no go nawet za pana­ceum, czy­li lek na wszyst­kie cho­ro­by (od gr. panáke­ia) — czy­ta­my w arty­ku­le „Róg jed­no­roż­ca: legen­dar­ne lekar­stwo i kró­lew­ski skarb” Alek­san­dry Jakób­czyk-Goli i Mate­usza Będ­kow­skie­go. — Woda, w któ­rej był moczo­ny, poma­ga­ła na padacz­kę i ból brzu­cha. Nato­miast sprosz­ko­wa­ny róg goił rany, a przyj­mo­wa­ny doust­nie potra­fił wzmoc­nić ser­ce czy zbić gorącz­kę. Miał być nawet środ­kiem na poten­cję. Wyra­bia­no z nie­go rów­nież pojem­ni­ki do prze­cho­wy­wa­nia medy­ka­men­tów, aby zwięk­szyć ich moc.

Kopernik też eksperymentował?

Gdzie Koper­nik mógł zazna­jo­mić się z wła­ści­wo­ścia­mi rogu jed­no­roż­ca? Moż­li­we, że natknął się na to pod­czas stu­diów medycz­nych w Padwie, gdzie kon­takt z egzo­tycz­ny­mi sub­stan­cja­mi był łatwiej­szy. Jego zacho­wa­ne recep­tu­ry wska­zu­ją, że uży­wał „magicz­ne­go” prosz­ku w swo­ich lekach naser­co­wych, łącząc go z sza­fra­nem, bursz­ty­nem i cyna­mo­nem.

Czy Koper­nik wie­rzył w jego uzdra­wia­ją­cą moc? Nie­któ­rzy bada­cze sądzą, że trak­to­wał go bar­dziej jako mod­ny skład­nik, któ­ry doda­wał pre­sti­żu jego tera­piom. Ale fakt jest fak­tem, ten spe­cy­fik był zapi­sa­ny na recep­cie jego ręką.

W rene­san­sie wia­ra w medy­cy­nę opar­tą na alche­mii i natu­ral­nych sub­stan­cjach była powszech­na, a leka­rze czę­sto sto­so­wa­li tak­że inne egzo­tycz­ne skład­ni­ki, jak bez­oar czy zmie­lo­ne rubi­ny. A gdy nie mie­li dostę­pu do praw­dzi­we­go rogu jed­no­roż­ca, szu­ka­li zamien­ni­ków.

Mło­da kobie­ta z jed­no­roż­cem, fresk w Palaz­zo Far­ne­se w Rzy­mie, praw­do­po­dob­nie autor­stwa Dome­ni­chi­no, ok. 1602 roku/Wikipedia

- W apte­kar­stwie roz­róż­nia­no rogi jed­no­roż­ców „praw­dzi­wych” oraz kopal­nych, któ­re były tań­sze. Ich mia­nem okre­śla­no szcząt­ki cera­ty­tów – mor­skich gło­wo­no­gów żyją­cych w tria­sie środ­ko­wym (od 247,2 do 237 mln lat temu). Ska­mie­nia­łe pozo­sta­ło­ści tych zwie­rząt mia­ły kształt zbli­żo­ny do skrę­co­nych rogów bara­nich. Poza tym za rogi jed­no­roż­ców kopal­nych bra­no znaj­do­wa­ne w zie­mi cio­sy mamu­tów i inne kości będą­ce czę­ścią zde­kom­ple­to­wa­nych szkie­le­tów pre­hi­sto­rycz­nych zwie­rząt — tłu­ma­czą Alek­san­dra Jakób­czyk-Gola i Mate­usz Będ­kow­ski. — Jako lecz­ni­cze surow­ce sprze­da­wa­no też rogi łosi, jele­ni, a nawet krów. Kon­rad Ges­sner (1515–1565), zna­ny szwaj­car­ski lekarz i przy­rod­nik, autor popu­lar­nej ency­klo­pe­dii zwie­rząt, podał, że za sprosz­ko­wa­ny róg jed­no­roż­ca ucho­dzi­ła czę­sto zmie­sza­na z mydłem krze­mion­ka, do któ­rej doda­wa­no jesz­cze wap­no i szla­chet­ne kamie­nie. Aby spraw­dzić auten­tycz­ność lekar­stwa, mie­sza­no je z arsze­ni­kiem i poda­wa­no gołę­biom. Jeśli pta­ki prze­ży­ły – róg był praw­dzi­wy, ponie­waż zneu­tra­li­zo­wał dzia­ła­nie tru­ci­zny. Za pro­szek z rogów jed­no­roż­ca ucho­dzi­ła tak­że zmie­lo­na kora drze­wa chi­no­we­go..

Od medycyny do legendy

Jed­no­roż­ce od wie­ków pobu­dza­ły wyobraź­nię. Już w IV wie­ku p.n.e. grec­ki przy­rod­nik Kte­zjasz opi­sy­wał tajem­ni­cze stwo­rze­nie – bia­łe­go konia z czer­wo­nym łbem, ciem­no­błę­kit­ny­mi ocza­mi i trój­ko­lo­ro­wym rogiem. Póź­niej w Euro­pie stał się on sym­bo­lem cno­ty i czy­sto­ści – według legen­dy mógł go schwy­tać tyl­ko ktoś nie­ska­zi­tel­ny.

Mit żył przez całe wie­ki. W 1577 roku angiel­ski odkryw­ca Mar­tin Fro­bi­sher natknął się na mar­twe­go narwa­la i uznał jego kieł za róg jed­no­roż­ca. Po powro­cie do Anglii ofia­ro­wał go kró­lo­wej Elż­bie­cie I, któ­ra kaza­ła włą­czyć go do klej­no­tów koron­nych. Monar­cho­wie uwiel­bia­li te tajem­ni­cze „arte­fak­ty” – Elż­bie­ta zapła­ci­ła za jeden róg rów­no­war­tość zam­ku! Wyko­ny­wa­no z nich ber­ła, a apte­ka­rze sprze­da­wa­li ich sprosz­ko­wa­ne frag­men­ty jako cudow­ny lek na wszyst­ko.

W Pol­sce pierw­szym wła­ści­cie­lem „rogu jed­no­roż­ca” był Kazi­mierz Jagiel­loń­czyk, a jego kolek­cję powięk­szył Zyg­munt Sta­ry, któ­ry poda­ro­wał jeden z nich cesa­rzo­wi Fer­dy­nan­do­wi I. Ste­fan Bato­ry poszedł o krok dalej – zapi­sał taki róg Tur­kom w testa­men­cie, pod warun­kiem że Pol­ska mogła­by go odku­pić.

Biznes wikingów

Praw­da oka­za­ła się znacz­nie mniej magicz­na. To wikin­go­wie stwo­rzy­li prze­kręt wszech cza­sów: polo­wa­li na narwa­le i sprze­da­wa­li ich kły jako rze­ko­me rogi jed­no­roż­ców. Biz­nes kwitł przez całe śre­dnio­wie­cze i rene­sans – do momen­tu, gdy naukow­cy zaczę­li dostrze­gać, że te „mitycz­ne” rogi mają zaska­ku­ją­ce podo­bień­stwo do cio­sów ark­tycz­nych wale­ni.

Narwal, rysu­nek z książ­ki o rybo­łów­stwie Wil­lia­ma Sco­res­bie­go z 1820 roku, fot. Wiki­pe­dia

Czyż­by jed­no­roż­ce napraw­dę nie ist­nia­ły? Oka­zu­je się, że w 2008 roku odkry­to jed­ne­go… we Wło­szech, w oko­li­cach Flo­ren­cji. To samiec sar­ny z jed­nym rogiem. Podob­na sytu­acja mia­ła miej­sce w Sło­we­nii. W 2014 roku myśli­wy upo­lo­wał rów­nież sam­ca sar­ny z jed­nym, ide­al­nie umiej­sco­wio­nym „rogiem” na środ­ku czo­ła. Kto wie, może gdzieś jesz­cze cze­ka na nas jed­no­ro­żec?

- Napraw­dę wie­rzę, że ist­nie­nie takie­go zwie­rzę­cia, jak jed­no­ro­żec, jest moż­li­we. Tyl­ko jego róg mógł wyglą­dać nie­co ina­czej niż kieł narwa­la. Dodam jesz­cze, że ist­nie­je na ten temat coraz wię­cej lite­ra­tu­ry. Na przy­kład Gau­ta­ma V. Vaj­ra­cha­rya w swo­im arty­ku­le „Uni­corns in Ancient India and Vedic Ritu­al” pisze o tym, że rogi jed­no­roż­ca słu­ży­ły do mani­pu­lo­wa­nia roz­grza­ny­mi naczy­nia­mi w kul­tach wedyj­skich. Nato­miast pro­fe­sor Jona­than Mark Kenoy­er odna­lazł w Mohen­jo Daro figur­kę jed­no­roż­ca z tera­ko­ty — przy­zna­je Justyn Jędra­szew­ski z Muzeum Uni­wer­sy­te­tu Jagiel­loń­skie­go Col­le­gium Maius. — To poka­zu­je, jak waż­ne są sło­wa. Sko­ro ist­nie­je sło­wo, to i jego treść sta­je się rze­czy­wi­sta. Rze­czy nie­na­zwa­ne, o któ­rych się nie mówi, po pro­stu nie ist­nie­ją.