Z miło­ści do war­miń­skich legend Tere­sa Brze­ska-Sme­rek zna­la­zła tu nie tyl­ko temat do pra­cy, ale i miej­sce dla sie­bie. Dziś War­mię nazy­wa swo­im domem.

Zamie­ni­ła Toruń na War­mię, miej­ski zgiełk na ciszę podolsz­tyń­skie­go Łup­sty­chu. Tere­sa Brze­ska-Sme­rek odna­la­zła tu swój kawa­łek świa­ta – spo­koj­ny, zie­lo­ny, z dala od pośpie­chu. Tro­chę jak Koper­nik – on z Toru­nia ruszył na War­mię, ona tak­że zosta­wi­ła rodzin­ne stro­ny, by zapu­ścić korze­nie w nowym miej­scu.

– Rodzi­na moje­go taty od poko­leń zwią­za­na była z Toru­niem i jego oko­li­ca­mi. Moje rodo­we nazwi­sko Brze­ska jest bar­dzo toruń­skie – pod­kre­śla Tere­sa Brze­ska-Sme­rek.

Dziś dr Tere­sa Brze­ska-Sme­rek to eme­ry­to­wa­na lite­ra­tu­ro­znaw­czy­ni z dorob­kiem, wykła­dow­czy­ni aka­de­mic­ka i autor­ka, spe­cja­li­zu­ją­ca się w lite­ra­tu­rze dzie­cię­cej oraz folk­lo­rze War­mii.

Pano­ra­ma Toru­nia z wyróż­nia­ją­cą się bazy­li­ką kate­dral­ną św. Jana Chrzci­cie­la i św. Jana Ewan­ge­li­sty, fot. Ada Roma­now­ska

Toruń w duszy

Z Toru­niem panią Tere­sę łączy ją nie tyl­ko nazwi­sko i rodzin­ne korze­nie, ale przede wszyst­kim wspo­mnie­nia i doświad­cze­nia, któ­re kształ­to­wa­ły ją przez lata. To tam doj­rze­wa­ła, tam uczy­ła się świa­ta – naj­pierw jako dziec­ko, póź­niej jako stu­dent­ka polo­ni­sty­ki. Zawsze mia­ła wra­że­nie, że Toruń to nie tyl­ko miej­sce, ale pewien spo­sób bycia.

W Toru­niu, jesz­cze na stu­diach, pani Tere­sa pozna­ła swo­je­go przy­szłe­go męża – Miro­sła­wa Smer­ka, mala­rza i stu­den­ta Wydzia­łu Sztuk Pięk­nych UMK. Po ślu­bie to on pierw­szy dostał pro­po­zy­cję pra­cy – w Olsz­ty­nie. Przy­je­cha­li razem na War­mię. Pani Tere­sa jed­nak myśla­mi była w Toru­niu. Roz­wa­ża­ła róż­ne sce­na­riu­sze.

– Nie widzia­łam się w Olsz­ty­nie na sta­łe. Mogłam wró­cić do Toru­nia, mogłam jechać do War­sza­wy… Mia­łam nawet cie­ka­wą pro­po­zy­cję z Uni­wer­sy­te­tu War­szaw­skie­go. Wte­dy mąż powie­dział: „Jak chcesz, to jedź. Ja zosta­ję.” A że mie­li­śmy już dziec­ko, też zosta­łam. Jak przy­kład­na mat­ka Polka – przy­zna­je pani Tere­sa.

„To nie są proste teksty”

Choć począt­ko­wo pani Tere­sa mia­ła się zająć kry­ty­ką lite­rac­ką, los zapro­wa­dził ją w stro­nę lite­ra­tu­ry dzie­cię­cej. Pra­ca w Olsz­ty­nie przy­nio­sła nie­ocze­ki­wa­ne wyzwa­nie i fascy­na­cję. Zaczę­ła wykła­dać w Wyż­szej Szko­le Peda­go­gicz­nej, któ­ra prze­ro­dzi­ła się póź­niej w Uni­wer­sy­tet War­miń­sko-Mazur­ski. Pra­co­wa­ła rów­nież jako kie­row­nik lite­rac­ki w Olsz­tyń­skim Teatrze Lalek. Zaczę­ła badać lite­ra­tu­rę z War­mii i Mazur – legen­dy, baśnie, baj­ki… I odna­la­zła w niej prze­strzeń do odkry­wa­nia toż­sa­mo­ści miej­sca i ludzi.

– Począt­ko­wo pode­szłam do lite­ra­tu­ry dzie­cię­cej z dużym dystan­sem. Ale im dłu­żej w niej „sie­dzia­łam”, tym wię­cej dostrze­ga­łam – jak może być głę­bo­ka — pod­kre­śla pani Tere­sa. — Ile tam jest emo­cji, psy­cho­lo­gii, struk­tu­ry. To nie są pro­ste tek­sty.

Tere­sa Brze­ska-Sme­rek: „Poprzez baj­ki i opo­wie­ści ludzie budu­ją lokal­ną toż­sa­mość”, fot. Ada Roma­now­ska

Warmia, nowa ojczyzna

Toruń cały czas był obec­ny w jej życiu. Do tego stop­nia, że chcia­ła wró­cić tam na eme­ry­tu­rze. Bli­scy i przy­ja­cie­le pyta­li: „Co ty tam będziesz robić?” I tak War­mia sta­ła się jej miej­scem na sta­łe. A Toruń – jak powie­trze, któ­re zna się od dziec­ka – pozo­stał w duszy.

Naj­pierw było miesz­ka­nie w Olsz­ty­nie – pięć nie­wiel­kich pokoi przy uli­cy Dwor­co­wej. Ale nie było tam kli­ma­tu, coś „gry­zło”. Dopie­ro potem poja­wił się dom w Łup­sty­chu – z histo­rią i poten­cja­łem. Pani Tere­sa, już po śmier­ci męża, wyre­mon­to­wa­ła go nie­mal wła­sny­mi ręka­mi. Mia­ła pomysł, by uczy­nić z nie­go miej­sce dokład­nie takie, jak sobie wyma­rzy­ła. Uda­ło się. Dziś, gdy się budzi, wie, że jest u sie­bie. Tro­chę na koń­cu świa­ta, wśród zie­le­ni, wody i obra­zów swo­je­go męża na ścia­nach. W jego pra­cach domi­nu­je pej­zaż.

– Pamię­tam, jak wygło­si­łam kie­dyś wykład „War­mia i Mazu­ry – moja ojczy­zna”. Zaczę­łam od słów: To nie jest moja ojczy­zna. W sali kon­ster­na­cja. A ja kon­ty­nu­owa­łam: Ale dziś jestem tu z pań­stwem i mówię o tym miej­scu – więc być może sta­ło się nią napraw­dę – wspo­mi­na pani Tere­sa. – Nie czu­ję się War­miacz­ką. Ale tu żyję, tu jest moje miej­sce, tu jest mój dom.

Być może to lite­ra­tu­ra zaczę­ła oswa­jać ją z tą war­miń­ską zie­mią. Zaję­ła się legen­da­mi, dzie­cię­cą wyobraź­nią i tym, jak poprzez opo­wie­ści budu­je się poczu­cie przy­na­leż­no­ści.

Anto­lo­gia War­miń­ska. War­mia w baśniach, poda­niach i legen­dach

Pomost wspólnych spraw

Tere­sa Brze­ska-Sme­rek z ogrom­nym zaan­ga­żo­wa­niem bada war­miń­ski folk­lor. Jej „Anto­lo­gia war­miń­ska: War­mia w baśniach, poda­niach i legen­dach” to zbiór 39 opo­wie­ści, któ­re two­rzą nie­zwy­kłą, baśnio­wą mapę regio­nu.

– To fascy­nu­ją­ce, jak poprzez baj­ki i opo­wie­ści ludzie budu­ją lokal­ną toż­sa­mość. To wła­śnie one – pozor­nie pro­ste histo­rie – nio­są w sobie pamięć miej­sca, język kra­jo­bra­zu, rytm codzien­no­ści i emo­cje zako­rze­nio­ne głę­biej niż nie­jed­na ofi­cjal­na kro­ni­ka — pod­kre­śla pani Tere­sa. — Przez posta­ci z legend, przez sym­bo­licz­ne mapy i powta­rza­ne z poko­le­nia na poko­le­nie opo­wie­ści, ludzie oswa­ja­ją prze­strzeń, uczą się jej zna­czeń i powo­li mówią: „to moje”. Lite­ra­tu­ra sta­je się wte­dy pomo­stem mię­dzy prze­szło­ścią a teraź­niej­szo­ścią, mię­dzy tym, co oso­bi­ste, a tym, co dzie­lo­ne z inny­mi.

Tak też było w przy­pad­ku Tere­sy Brze­skiej-Sme­rek – to opo­wie­ści pomo­gły jej „przy­jąć” War­mię jako wła­sne miej­sce. Legen­dy sta­ły się dla niej fun­da­men­tem. W koń­cu to dzię­ki nim łatwiej było poczuć się czę­ścią nowe­go świa­ta – nawet jeśli dro­ga pro­wa­dzi­ła z Toru­nia, przez Olsz­tyn, aż do Łup­sty­chu.

Mistrzynie legendy

Tak jak Tere­sa Brze­ska-Sme­rek, tak­że Ire­na Kwin­to­wa i Maria Zien­ta­ra-Malew­ska w swo­jej pra­cy kul­ty­wo­wa­ły tra­dy­cje war­miń­skie­go folk­lo­ru, poma­ga­jąc ludziom odna­leźć swo­ją przy­na­leż­ność do tego regio­nu. Dzię­ki ich wysił­kom legen­dy i opo­wie­ści, któ­re były kie­dyś czę­ścią lokal­nej tra­dy­cji, sta­ły się waż­nym ele­men­tem współ­cze­sne­go rozu­mie­nia kul­tu­ry War­mii. Ire­na Kwin­to­wa była zna­na ze swo­jej pasji do zbie­ra­nia i doku­men­to­wa­nia lokal­nych histo­rii, odkry­wa­jąc skar­by war­miń­skie­go folk­lo­ru, któ­re sta­no­wi­ły cen­ne źró­dło wie­dzy o tej zie­mi. Maria Zien­ta­ra-Malew­ska nato­miast, popu­la­ry­zo­wa­ła ludo­we opo­wie­ści, prze­ka­zu­jąc je w lite­rac­kiej for­mie, co pozwo­li­ło na ich prze­trwa­nie i szer­sze roz­po­wszech­nie­nie. Dzię­ki ich dzia­łal­no­ści, opo­wie­ści te sta­ły się nie tyl­ko czę­ścią dzie­dzic­twa, ale rów­nież żywym ele­men­tem kul­tu­ry, któ­ry może być prze­ka­zy­wa­ny z poko­le­nia na poko­le­nie. Tere­sa Brze­ska-Sme­rek, bada­jąc lite­ra­tu­rę dzie­cię­cą i folk­lor regio­nu, przy­wró­ci­ła te opo­wie­ści do życia w swo­jej pra­cy badaw­czej, przez co poczu­ła się jesz­cze bar­dziej zwią­za­na z tym miej­scem i jego miesz­kań­ca­mi.

„Legen­dę o Łynie” pre­zen­tu­je MBP w Olsz­ty­nie.