Pod olsztyńskim ratuszem znajduje się schron przeciwlotniczy – podziemny betonowy labirynt, na co dzień niedostępny. Odsłania jednak swoją mroczną przeszłość i tajemnice z czasów, gdy strach przed wojną był codziennością.

W samym centrum Olsztyna stoi okazały budynek z wysoką wieżą. To nowy ratusz – miejsce pracy urzędników, ale też jeden z najbardziej charakterystycznych punktów miasta. Mało kto wie, że pod nim kryje się betonowy schron przeciwlotniczy, który dziś nie pełni już swojej pierwotnej funkcji. Wciąż jednak robi wrażenie.

Olsztyński ratusz. W jego podziemiach znajduje się schron, fot. Ada Romanowska

Ponad sto lat historii

Choć olsztynianie mówią o nim „nowy”, ratusz przy placu Jana Pawła II stoi tu już ponad sto lat. Kamień węgielny wmurowano 31 października 1912 roku, a pierwsi urzędnicy wprowadzili się w lutym 1915 roku. Budynek zaprojektował miejski architekt Max Boldt, a budową kierował jego następca Paul Christian Zeroch. Prace wykonał Albert Dylewski z Olsztyna. Zatrudnił wówczas do budowy ratusza 100 osób.

Styl? Neomanieryzm niderlandzki – to dlatego jego elewacja przypomina nieco kamienice z Brukseli czy gdańską Zbrojownię. Ratusz składa się z trzech skrzydeł, przybudówki od strony zachodniej i strzelistej wieży. To potężny, reprezentacyjny symbol miejskiej stabilności.

Nowy ratusz w 1935 roku, fot. Deutsche Fotothek/Wikipedia

Potrzebny schron!

Dziś trudno w to uwierzyć, ale gdy w 1936 roku rozpoczęto budowę schronu pod olsztyńskim ratuszem, Olsztyn był miastem niemieckim. Nazywał się Allenstein i należał do Prus Wschodnich — części III Rzeszy. Władzę sprawował już Adolf Hitler, a Niemcy szykowały się do wojny. Oficjalnie mówiono o „ochronie ludności”, ale cel był jasny: zabezpieczyć najważniejsze struktury państwa na wypadek ataku. Lokalizacja była przemyślana — z dala od głównych wejść, ale blisko centrum zarządzania miastem.

Schron budowano w latach 1936–1937, od strony ratuszowego podwórza. Konstrukcja z żelbetu miała wytrzymać wybuchy i bombardowania. Był więc odpowiedzią na rosnące napięcie w Europie i częścią szeroko zakrojonej militaryzacji państwa.

Olsztyn co prawda nie był miastem o strategicznym znaczeniu — jak Berlin czy Królewiec. Musiał posiadać jednak podstawową infrastrukturę obronną.

Schron pod ratuszem w Olsztynie zajmuje aż 600 metrów kwadratowych, fot. Ada Romanowska.

Nowa wojna, większy schron

Po wojnie schron pod olsztyńskim ratuszem nie odszedł w zapomnienie. W latach 70. XX wieku, w czasie narastającego napięcia między Wschodem a Zachodem, związanych z okresem zimnej wojny, obiekt znów zyskał na znaczeniu. Przeszedł modernizację – został powiększony do 600 metrów kwadratowych i mógł pomieścić nawet 300 osób.

Dodano stację filtrów powietrza, ręczne wentylatory, czerpnię na zewnątrz i silnik spalinowy do ich zasilania. Wszystko po to, by w razie zagrożenia można było tam przetrwać przez dłuższy czas, nawet bez dostępu do świata zewnętrznego. Znalazły się tam również toalety i spiżarnia.

Był to czas, gdy w całej Polsce budowano lub modernizowano schrony. Lęk przed wojną atomową wisiał w powietrzu, a betonowe schrony mogły być miejscem schronienia. W szkołach uczono zasad obrony cywilnej, organizowano ćwiczenia, a budynki publiczne musiały mieć swoje zaplecze na wypadek wojny.

Olsztyn nie był wyjątkiem. Podobne obiekty powstały m.in. w akademikach w Kortowie, przy ulicach Kościuszki, Jagiellońskiej, Limanowskiego czy Kopernika. Schrony znajdowały się też pod instytucjami i zakładami pracy. Ich konstrukcje różniły się skalą, ale cel był ten sam – zapewnić minimum bezpieczeństwa mieszkańcom w przypadku konfliktu zbrojnego.

Dziś większość tych schronów nie pełni już swojej pierwotnej funkcji. Często są to zwykłe piwnice, magazyny albo pomieszczenia gospodarcze.

Areszt w piwnicy

Tuż obok schronu znajdował się dawny areszt miejski. Od strony parkingu wciąż widać małe okna z kratami, które zdradzają funkcję tego miejsca. Wewnątrz zachowały się oryginalne drzwi z wizjerami, jedna większa cela i kilka mniejszych, wartownia oraz – najprawdopodobniej – pomieszczenie dla komendanta.

To miejsce należało kiedyś do policji, która miała swoją siedzibę w budynku ratusza. Wejście do części policyjnej i tzw. „dołka”, czyli celi dla zatrzymanych, znajdowało się od strony głównego gmachu ratusza. Tędy prowadzono osoby zatrzymane przez funkcjonariuszy.

W takiej celi to… można tylko stać na baczność, fot. Ada Romanowska

Historia pod kluczem

Od ponad 20 lat schron w ratuszu nie pełni już swojej pierwotnej funkcji. Został wyłączony z ewidencji obiektów ochrony cywilnej i dziś ma status muzealny. Nie można go jednak zwiedzać na co dzień.

Drzwi otwierają się tylko przy wyjątkowych okazjach. To wtedy mieszkańcy mogą zejść pod ziemię i zobaczyć, jak wyglądał świat zaprojektowany do przetrwania.

W środku wciąż czuć chłód betonu. Stare urządzenia, oryginalne drzwi i surowe pomieszczenia robią wrażenie. To miejsce nie straszy, ale skłania do refleksji. Pokazuje, jak przez dekady zmieniały się nasze lęki i sposoby obrony.

GALERIA | Schron pod olsztyńskim ratuszem