Chwalęcin, choć zamieszkany dziś przez zaledwie kilkadziesiąt osób, kryje w sobie fascynującą historię. Mikołaj Kopernik nadzorował lokację wsi. Później powstało tu barokowe sanktuarium, w którym do dziś przyciąga uwagę Czarny Krucyfiks.
Trochę ponad dziesięć kilometrów na północny zachód od Ornety, na uboczu znanych tras i bez pośpiechu mijany przez czas, leży Chwalęcin. Maleńka wieś, przez którą przepływa niepozorna Młyńska Struga. Dziś liczy kilkadziesiąt osób, ale kiedyś tętniła życiem. Pozostało tu jednak coś więcej niż tylko ślad po dawnych czasach — w samym sercu wsi stoi kościół o niebanalnej historii.
Jak tu dotrzeć?
Z Ornety prowadzi do Chwalęcina asfaltowa, wąska, ale równa droga. Po drodze mijamy Krzykały, Lejławki Małe, potem Lejławki Wielkie i Augustyny. Ot, kilka wsi, które znają głównie ci, co tu mieszkają albo mają powód, by jechać dalej. Gdy jednak podjedziemy pod sam kościół, czujemy, że oto odkrywamy kawałek bogatej historii Warmii.
Z przeszłości Chwalęcina
Wieś powstała w 1349 roku z woli kapituły warmińskiej, na prawie chełmińskim. Wcześniej istniała tu osada pruska. W 1519 roku, po latach wojen, pojawił się tu Mikołaj Kopernik jako administrator dóbr kapituły warmińskiej, którego zadaniem była odbudowa i lokacja kolonistów na opuszczonych łanach. Sporządził zapisy o nadaniach ziemi chłopom, dbając o odbudowę wsi i stabilizację społeczności. Oryginały niestety się nie zachowały.
Jego działalność odnotowano jednak w dokumentach jako aktywną troskę o organizację lokalnej gospodarki rolnej i porządek prawny na Warmii w czasie zagrożenia wojną.

W XVIII wieku, gdy zaraza dziesiątkowała Warmię, postanowiono w ramach dziękczynnego wota wybudować świątynię. Budowa prowadzona była w latach 1720–1728. Kościół konsekrował biskup Jan Krzysztof Szembek. Wcześniej, jeszcze w XVI wieku, była w tym miejscu drewniana kaplica. W niej przechowywano czczony do dziś Czarny Krucyfiks — rzeźbę z czarnej olchy, datowaną na ok. 1400 rok. Wedle opowieści, krzyż trzykrotnie wracał w cudowny sposób na swoje miejsce, nie chcąc opuścić tego zakątka.
Barok pod znakiem Krzyża
Kościół, choć z zewnątrz raczej skromny, wewnątrz zaskakuje rozmachem. To dzieło architektoniczne projektu Jana Krzysztofa Reimersa z Ornety, dokończone przez nieznanego budowniczego. Wnętrze pokrywa cykl 20 fresków malowanych przez Jana Lossau z Braniewa w latach 1748–1749. Inspiracją był Andrea Pozzo — mistrz malarstwa iluzjonistycznego. Każda scena na suficie opowiada o krzyżu. Jest tu nawet scena ze zwycięstwem 3 tysięcy chrześcijan nad 40 tys. Turkami.

Kaplice narożne, krużganki, dziedziniec odpustowy z murem i bramą z 1820 roku — wszystko to przypomina nieco Świętą Lipkę, choć w mniejszej, bardziej kameralnej skali. Sam krucyfiks znajduje się w głównym ołtarzu. Po bokach: barokowe figury, ołtarze boczne z Reszla, ambona, organy z 1798 roku.
To wszystko nie powstało od razu. Kaplice dobudowano dopiero w XIX wieku, fasadę ukończono w 1830. Choć czasy bywały różne, kompleks przetrwał niemal bez zmian. Nawet ostrzelana przez Armię Czerwoną fasada zachowała ślady pocisków.
Sanktuarium z legendy
Sława Chwalęcina nie wzięła się znikąd. To cuda, opowieści i pielgrzymki zbudowały znaczenie tego miejsca. W XVIII wieku było to już jedno z ośmiu sanktuariów Warmii. Przyjeżdżali tu nie tylko miejscowi. Legendy o cudach — jak ta o proboszczu Werdichu, który dostał udaru za sprzeciw wobec budowy świątyni, a gdy zmienił zdanie, odzyskał władze w ciele — trafiały na freski. Kościół był planowany jako ośrodek pielgrzymkowy. Dziś ma już mniej gości, ale duch miejsca pozostał.
Współczesność i pamięć
Po 1945 roku wieś opustoszała. Dziś mieszka tu około 65 osób. W latach 50. działała biblioteka i świetlica. Z czasem o Chwalęcinie zrobiło się znowu głośno. W 2009 roku Jan Jakub Kolski kręcił tu film „Wenecja”. Szukał miejsca z duszą — i znalazł.
Dlaczego warto zobaczyć Chwalęcin?
Może dlatego, że w tym kościele jest coś autentycznego. Coś, co trudno opisać bez patosu, ale może po prostu trzeba to zobaczyć. Krucyfiks z czarnej olchy, freski jak z Kaplicy Sykstyńskiej, ślad po kulach i cisza, której nie zagłuszy żaden autobus z wycieczką.
GALERIA | CHWALĘCIN













































