Mała wieś na Warmii — Chwalęcin — skrywa krzyż, który nie dał się ukraść i który sam wybiera, gdzie ma stać. Cuda, zagadki i historia, która poruszy każdego, kto tu przyjedzie.
Na pierwszy rzut oka Chwalęcin to niewielka warmińska wieś, z pozoru niczym niewyróżniająca się na mapie. Wystarczy jednak przekroczyć próg miejscowego sanktuarium, by odkryć, że to miejsce skrywa niezwykłą tajemnicę. Znajduje się tu Czarny Krucyfiks – zagadkowy obiekt kultu, który — jak głosi legenda — sam wybrał Chwalęcin na swoje miejsce.
Mimo tej wyjątkowości wieś pozostaje niemal nieznana, w cieniu wielkich miast i popularnych atrakcji. Przyciąga jedynie nielicznych pielgrzymów i ciekawych świata wędrowców. A szkoda, bo Sanktuarium Podwyższenia Krzyża Świętego kryje nie tylko opowieści o cudach, które miały tu miejsce. Zachwyca także malowidłami na sklepieniu, będącymi świadectwem bogatej historii i duchowego znaczenia tego miejsca.

Legenda z lasu
To nie fikcja. Już w XIV wieku, gdzieś w gęstwinie lasu nad rzeką Wałszą, odkryto krzyż — ale jak trafił tam, to już intrygująca zagadka. Jedni mówią, że ktoś wyłowił go prosto z nurtu rzeki, inni że spoczywał na starym olszowym pniu przy drodze. A są też tacy, którzy wspominają o wędrowcu — człowieku o czujnym oku, który znalazł krucyfiks na ziemi i zabrał go, przekonany, że najemni żołnierze przemaszerowali tędy i niechcący strącili go z miejsca pełnego świętości.
Zaniesiono go do kościoła w pobliskim Osetniku, ale tu zaczyna się prawdziwa zagadka — krucyfiks… trzykrotnie wrócił do tego samego, leśnego zakątka. Jakby las nie chciał go oddać.
– To już zakrawało na cud. Zatem uroczyście został ponownie zabrany do Osetnika. Aby mieć pewność, że to nie ludzka ręka włada krzyżem i przemieszcza go, przed świątynią postawiono straże – opowiada podróżnik Paweł Osmólski w artykule „Chwalęcin zachwyca. Kościół na uboczu z przepiękną polichromią”. — W nocy krzyż jednak znów znikł i znaleziono go w lesie koło Chwalęcina. Proboszcz z Osetnika powiadomił kapitułę warmińską o cudzie. Ta po analizie sytuacji zadecydowała, że dla krzyża zbudują kaplicę. Maleńką, bo raptem kilkuosobową.
I faktycznie w 1570 roku stanęła tu kaplica.
- Miejsce przez lata słynęło cudami, ludzie z dalszych i bliższych okolic ściągali tu po łaski, liczyli na uzdrowienie, spełnienie próśb — dodaje Paweł Osmólski. — Mała kaplica jednak niszczała, ale proboszcz z Osetnika zazdrosny o cuda i popularność Chwalęcina, blokował budowę nowego kościoła. Chciał nawet przenieść cudowny Czarny Krucyfiks do swojej świątyni. I znów ręka boska interweniowała, a proboszcz został ukarany apopleksją, czyli po ludzku mówiąc, udarem i paraliżem. Skutki udaru ustąpiły dwa lata później, kiedy ksiądz dał pozwolenie na budowę w Chwalęcinie.
Wizerunek proboszcza Bartłomieja Werdicha, uzdrowionego po dwóch latach paraliżu, znajduje się dziś w kościele.

Cuda pod sufitem
Konsekrowany w 1728 roku kościół zachwyca bogactwem. Sufity, ściany, zakrystie – wszędzie malowidła i cytaty teologiczne. Nie bez powodu Chwalęcin bywa nazywany warmińską Kaplicą Sykstyńską. To świątynia dosłownie „napisana” i „namalowana”.
– To co jednak dla mnie najważniejsze, to polichromie! – pisze Paweł Osmólski. I rzeczywiście – to one czynią wnętrze świątyni wyjątkowym. Malował je Jan Lossau w latach 1748–1749. Do dziś można oglądać jego dzieło niemal w oryginalnej formie. Bez remontów. Konserwacja trwa, choć powoli.
- Polichromia, rzecz jasna, służy opowieści. Namalowana tu legenda Krzyża Świętego składa się z 14 scen — dodaje Paweł Osmólski. — Najważniejsza jest oczywiście nad ołtarzem, nad którym znajduje się Czarny Krucyfiks, będący źródłem zbawienia. Dalej mamy Odnalezienie Krzyża Świętego przez świętą Helenę oraz Podwyższenie Krzyża Świętego. Potem zobaczymy scenę rozpoznania krzyża Chrystusa… Scen jest rzecz jasna więcej.

Czarny Krucyfiks i złodziej
Najcenniejszym obiektem w kościele jest Czarny Krucyfiks z przełomu XIV i XV wieku. To dość niewielki, bo około metrowy krzyż. Wykonany z drewna, utrzymany w stylu gotyckim, przyciąga wzrok barwną rzeźbą Ukrzyżowanego Chrystusa w koronie cierniowej. Złocona przepaska biodrowa dodaje mu szlachetności. I to właśnie ten szczegół zachęcił do kradzieży w latach 70. XX wieku. Złodziej, przekonany, że ma do czynienia z cennym złotem, zabrał krzyż z kościoła w Chwalęcinie. Kiedy jednak okazało się, że blask to tylko cienka powłoka, porzucił swój łup. Krucyfiks powrócił szczęśliwie na swoje miejsce.
Dziś znów góruje nad tabernakulum, zawieszony pod promienistą glorią Ducha Świętego, wśród złoconych obłoków i cherubinów. W jego górnej części widnieje rzeźbiony napis „INRI”.
Legenda Krzyża Świętego znajduje również swoje odzwierciedlenie w polichromiach zdobiących ściany świątyni. To sześć scen cudów, w których krzyż pojawia się wielokrotnie: niesiony przez anioły, trzymany przez duchownych, otaczany modlitwą wiernych. W tych przedstawieniach przybiera monumentalne rozmiary, jest surowy, czarny, pozbawiony ozdób i figur – prosty, a zarazem pełen duchowego ciężaru.

To miejsce wciąż żyje
Po wojnie wszystko się zmieniło. W 1945 roku wieś zajęli Rosjanie. Zamordowano ok. 30 mieszkańców. Kościół przetrwał, ale kule karabinowe trafiły w figury. Ślady są widoczne do dziś. Potem przyszła bieda, braki księży, migracje, nowe porządki. Kościół podupadł, a o Chwalęcinie zaczęto zapominać.
Dopiero w ostatnich dekadach zaczęto odzyskiwać to, co utracone. Powróciły pielgrzymki, nabożeństwa pasyjne, odpusty. Wnętrze przyciąga nie tylko wierzących, ale i turystów. Krużganki z XIX wieku, dziedziniec z kutą bramą przypominającą tę ze Świętej Lipki – to wszystko tworzy niepowtarzalny klimat.
Dziś w Chwalęcinie mieszka zaledwie osiem rodzin. Ale duchowo to miejsce wciąż żyje. Ocalone wspomnienia, pieczołowicie odnowione malowidła i niezłomna historia Czarnego Krzyża przyciągają.
– Chwalęcin i tutejsze sanktuarium to zdecydowanie jedno z piękniejszych miejsc, jakie widziałem podczas mojej wycieczki po Warmii — podkreśla Paweł Osmólski. — Kościół w Chwalęcinie jest kameralny, dyskretny w swym uroku, skrytym za odrapaną fasadą.
Czarny Krucyfiks znów przyciąga ludzi modlitwą i swoją historią. Wiara tu przetrwała wiele lat. Chwalęcin jest mały i cichy, ale każdy, kto tu przyjdzie, poczuje, że to miejsce ma coś wyjątkowego. O tym opowiada też Przemek Kawecki na swoim kanale MAZURSKIE TAJEMNICE.