W 1931 roku w Giławach mieszkańcy postawili na swoim – otworzyli polską szkołę. Kilkunastu uczniów uczyło się tu po polsku, mimo nacisków niemieckich władz.
Giławy to warmińska wieś, której początki datowane są na pierwsze lata XV wieku. Jej szczególny rozwój nastąpił w drugiej połowie XIX i na początku XX wieku. Ów rozwój nierozerwalnie wiąże się z powstaniem szkoły polskiej. Trudno się temu dziwić, skoro — jak pisał już po II wojnie światowej Leon Sobociński — na 111 dzieci mieszkających we wsi w 1911 roku aż 105 mówiło po polsku. Ruszajmy zatem do Giław w poszukiwaniu śladów po polskiej szkole.
Nie zdążyli przed plebiscytem
W 1920 roku, na fali agitacji przed plebiscytem, na Warmii zaczęły powstawać polskie szkoły. Jedne działały krócej, inne dłużej, a jeszcze innych nie udało się uruchomić przed głosowaniem. Tak było właśnie w Giławach. Z dokumentów Komisji Szkolnej Rady Ludowej jasno wynikało, że mieszkańcy Giław chcieli polskiej szkoły. Jak wiemy, lipcowe głosowanie Polska przegrała. Na szkołę polską w Giławach trzeba było poczekać aż 11 lat.

Siłami rodziców
2 czerwca 1931 roku plany Giławian, a może nawet takie małe marzenie w postaci otwarcia szkoły polskiej, stało się faktem. Placówka została uruchomiona.
Pierwszym kierownikiem i jednocześnie nauczycielem został pochodzący z Wielkopolski Tomasz Setny. Giławanie bardzo mocno zaangażowali się w stworzenie swoim dzieciom jak najlepszych warunków do zdobywania wiedzy.
Początkowo placówka mieściła się w małej izbie, wynajętej od gospodarza o nazwisku Ziemski. Niestety, podobnie jak w wielu innych wsiach warmińskich, do akcji wkroczyły niemieckie władze, wywierając naciski na tego, który użyczył swojej izby na potrzeby edukacji. Ziemski ugiął się pod presją Niemców i zerwał umowę najmu.
W tej sytuacji placówkę przeniesiono do domu Józefa Michałka. Gdy uczniom zaczęło brakować miejsca, gospodarz udostępnił drugą izbę. Oczywiście pomieszczenia wymagały adaptacji. Ich remontu i połączenia dokonał jeden z rodziców – Adam Margowski.
Pod ciągłą presją
Niemcom, z oczywistych względów, nie w smak było działanie giławskiej szkoły. Niemal od startu zaczęły się ataki na nauczycieli, uczniów i samą szkołę. W 1932 roku, gdy dzieci wraz z nauczycielem Tomaszem Setnym pojechały do Purdy, aby uczestniczyć w dorocznym Święcie Dziecka, niemiecka bojówka z Pasymia napadła na szkołę. Atak był przemyślany i wymierzony w legitymującego się polskim paszportem Setnego.
Niemcy osiągnęli swój cel połowicznie. Co prawda Tomasz Setny opuścił Giławy, ale pozostał w Prusach Wschodnich. Polsko-Katolickie Towarzystwo Szkolne dokonało zamiany, a mianowicie Tomasz Setny trafił do Nowej Kaletki, a jego miejsce zajął Edward Turowski – Warmiak z Tomaszkowa, posiadający paszport niemiecki.
Turowski pracował w Giławach do Wigilii 1935 roku. Wówczas otrzymał administracyjny zakaz wykonywania zawodu na terenie Prus Wschodnich, co giławskiej placówce wyszło na … dobre. Zastąpił go bowiem inny Warmiak – pochodzący z Barczewka Franciszek Scharnbach.

Krótka hossa
Krótki, zaledwie dwuletni okres, który spędził w Giławach Franciszek Schnarbach, był bez wątpienia czasem intensywnego rozwoju sfery poza dydaktycznej. Istotną rolę zaczęła odgrywać edukacja praktyczna. Do jej przejawów z pewnością można zaliczyć: powstanie przy szkole zespołu przysposobienia rolniczego, biblioteki ukierunkowanej na promocję polskiej kultury oraz utworzenie drużyny harcerskiej, stanowiącej doskonały przykład rozwijania aktywności prospołecznej.
Franciszek Schnarbach, podobnie jak chociażby Paweł Jasiek, zwrócił uwagę władz niemieckich. Widząc, że giławska szkoła bardzo dobrze się rozwija, nauczycielowi zaproponowano pracę w niemieckiej szkole powszechnej.
Oczywiście Schnarbach odmówił, a to równało się konieczności opuszczenia Giław. W październiku 1938 roku Polsko-Katolickie Towarzystwo Szkolne przeniosło pedagoga do Chaberkowa. Schnarbacha zastąpił Paweł Trzciński, który kontynuował inicjatywy zapoczątkowane przez swojego poprzednika i prowadził placówkę niemal do końca sierpnia 1939 roku.
Poszli w świat
Szkoła w Giławach, w porównaniu do Purdy, Skajbot, o Olsztynie nie wspominając, uchodziła za relatywnie niewielką placówkę. Do otrzymania zgody władz niemieckich na utworzenie i prowadzenie polskiej szkoły wymagano siedmiorga uczniów. W Giławach przez osiem lat liczba ta zazwyczaj oscylowała wokół dziesięciu. Uczniowie pochodzili głównie z rodzin Hinzmanów, Kaese, Margowskich, Michałków i Sławińskich.
Pomimo nacisków władz, dzięki zaangażowaniu rodziców i nauczycieli, tak wyczekiwaną szkołę w Giławach udało się utrzymać. Nie należy jednak postrzegać tej całej sytuacji wyłącznie w kategoriach „wegetacji”, bowiem część absolwentów kontynuowała później naukę poza Warmią. Wśród nich wymienić warto Pawła Jeleniewskiego, który kształcił się w Gimnazjum Polskim w Bytomiu, oraz Jana Margowskiego, który wybrał dalszą edukację w gimnazjum w Kwidzynie.

Tradycyjnie, po II wojnie światowej, także w Giławach umieszczono stosowną tablicę pamiątkową. Ponadto, na wybudowanym już w czasach powojennych nowym budynku szkolnym w ten sam sposób uhonorowano szczególnie zasłużonego dla mieszkańców wsi Franciszka Schnarbacha.
I choć dziś w Giławach nie ma już szkoły (dawniej działała placówka im. F. Schnarbacha), to pomimo upływu prawie stu lat pamięć o tych, którzy w okresie międzywojennym chcieli mówić po polsku, uczyć się po polsku i dbać o polską kulturę, przetrwała.
 
  
  
  
  
  
					
						 
  
  
  
  
  
  
  
					
							 
								