Ida Popis, rzeź­biar­ka z War­mii, łączy swo­ją pasję do cera­mi­ki z fascy­na­cją natu­rą. Jej pra­ce odzwier­cie­dla­ją drob­ne deta­le przy­ro­dy – od liści, przez pta­ki, po grzyb­nię pod zie­mią. Po stu­diach w War­sza­wie wró­ci­ła do rodzin­ne­go Tomasz­ko­wa, gdzie two­rzy, pro­wa­dzi warsz­ta­ty i inspi­ru­je innych do odkry­wa­nia pięk­na świa­ta wokół sie­bie.

Cera­micz­ny zimo­ro­dek? Już daw­no wypa­lo­ny! Meta­lo­wa ryba? Zespa­wa­na! Tale­rzyk z odci­śnię­tym liściem pokrzy­wy? Jak naj­bar­dziej! Odwzo­ro­wa­ne tune­le po kor­ni­kach na bia­łym kub­ku? Moż­na podzi­wiać!

To eks­pre­so­wa wizy­tów­ka Idy Popis, miesz­kan­ki Tomasz­ko­wa na War­mii, artyst­ki, rzeź­biar­ki, absol­went­ki Aka­de­mii Sztuk Pięk­nych w War­sza­wie, przed­sta­wi­ciel­ki nie­okieł­zna­nej stro­ny natu­ry, twór­czy­ni pięk­nych cera­micz­nych rzeźb, a tak­że wykwa­li­fi­ko­wa­nej gastro­no­micz­ki.

Artyst­ka z dumą poka­zu­je swo­ją uni­ka­to­wą rzeź­bę, fot. Beata Bro­kow­ska

Wszystko zaczęło się w pałacu

–  Uro­dzi­łam się w Olsz­ty­nie, wycho­wa­łam w Tomasz­ko­wie, jestem artyst­ką, rzeź­biar­ką, rzeź­ba – zwłasz­cza cera­micz­na – jest moją ulu­bio­ną, choć nie­je­dy­ną, gałę­zią sztu­ki. Po stu­diach na UMK w Toru­niu i w ASP w War­sza­wie wró­ci­łam do rodzin­ne­go Tomasz­ko­wa, by korzy­stać z tutej­szej natu­ry i infra­struk­tu­ry, by roz­wi­jać się tutaj – mówi Ida Popis.

Moja mama malo­wa­ła i rzeź­bi­ła. Jako dziec­ko pod­pa­try­wa­łam mamę, a sama lepi­łam naj­pierw figur­ki z pla­ste­li­ny, potem dłu­ba­łam w drew­nie. Cią­gle ryso­wa­łam konie, bo widzia­łam je wokół sie­bie. Teraz nawet przez sen mogę je naszki­co­wać, jest to dla mnie naj­ła­twiej­sze zada­nie, napę­dza­ło mnie do sztu­ki.

Mama zapi­sa­ła mnie na zaję­cia rzeź­by w Pała­cu Mło­dzie­ży w Olsz­ty­nie. To był strzał w dzie­siąt­kę! Bo rzeź­ba to obiekt prze­strzen­ny, nie pła­ski jak malar­stwo. W 2010 roku tra­fi­łam pod skrzy­dła Dawi­da Gołę­biow­skie­go, to wspa­nia­ły nauczy­ciel. Do dziś mam z nim kon­takt.

Gdy byłam jego uczen­ni­cą, wygra­łam kon­kurs na logo pała­cu, a nawet zro­bi­łam tort z tym logo. Moja cera­micz­na, jesz­cze nie­szkli­wio­na, rzeź­ba Kor­mo­ran zdo­by­ła nagro­dę w Pała­cu Mło­dzie­ży, a była to moja… dru­ga rzeź­ba w życiu.

Kocham glinę

Gli­na jest mate­ria­łem wyba­cza­ją­cym – moż­na doda­wać, odej­mo­wać, a jak coś nie wyj­dzie – zacząć od nowa. Cera­mi­ka pozwa­la na wię­cej niż kamień czy drew­no. Pra­cu­je się goły­mi ręka­mi, gli­na pach­nie zie­mią, tor­fem, cza­sa­mi ple­śnią. Gdy mam ją w rękach, jestem bli­żej natu­ry. Gdy­bym, koń­cząc rzeź­bę w kamie­niu, ude­rzy­ła za moc­no młot­kiem, pra­ca będzie znisz­czo­na, a ja w roz­pa­czy. A gli­na wyba­czy, pozwo­li na wię­cej.

Two­rze­nie zaczy­na się od doty­ku. Ida Popis z gli­ną w rękach, fot. Beata Bro­kow­ska

Stres w kuchni

Jako nasto­lat­ka mia­łam świa­do­mość, że sztu­ka nie zapew­nia utrzy­ma­nia, więc po szko­le pod­sta­wo­wej wybra­łam tech­ni­kum gastro­no­micz­ne. Zawsze pie­kłam cia­sta, bar­dzo to lubi­łam. Naj­bar­dziej pocią­ga­ło mnie cukier­nic­two, mogłam wyko­rzy­sty­wać swo­je zacię­cie arty­stycz­ne.  W szko­le jeź­dzi­łam na wszyst­kie kon­kur­sy, zdo­by­wa­łam nagro­dy, mia­łam naj­wyż­szą śred­nią. Jed­nak te czte­ry lata w kuch­ni zmal­tre­to­wa­ły mnie psy­chicz­nie.

Wie­dzia­łam, że nie dam rady sie­dzieć tyle godzin przy garach, piec, goto­wać te same dania i prze­ży­wać stres, któ­ry temu towa­rzy­szy. Pomy­śla­łam, że sko­ro tak dobrze bawi­łam się na zaję­ciach Dawi­da Gołę­biow­skie­go, może pójść jego śla­dem i robić to, co kocham i nie wyczer­pu­je mnie?  Zda­łam na tę samą uczel­nię, co mój nauczy­ciel — wydział sztu­ki Uni­wer­sy­te­tu im. Miko­ła­ja Koper­ni­ka w Toru­niu. I ja — mistrzy­ni pół­noc­nej Pol­ski mło­dych cukier­ni­ków — zaję­łam się rzeź­bą.

Rośliny z Kostaryki

Stu­dia skoń­czy­łam już w Aka­de­mii Sztuk Pięk­nych War­sza­wie, bo na UMK zamknę­li kie­ru­nek rzeź­by. Opie­ku­nem moje­go dyplo­mu był prof. Sta­ni­sław Brach. Wyko­na­łam bar­dzo dużą pra­cę cera­micz­ną pt. Grzyb­nia. Jest ona nie­co abs­trak­cyj­nym przed­sta­wie­niem sie­ci, jaką two­rzy grzyb­nia pod powierzch­nią zie­mi.

Dodat­ko­wo zro­bi­łam jesz­cze mie­dzio­ry­ty, a wła­ści­wie alu­mi­no­ry­ty – ze stu­denc­kie­go budże­tu nie mogłam kupić mie­dzi, więc wyko­rzy­sta­łam alu­mi­nium – przed­sta­wia­ją­ce zagro­żo­ne gatun­ki roślin z Kosta­ry­ki. Tu prze­ja­wi­ło się kolej­ny raz moje zain­te­re­so­wa­nie rośli­na­mi, zwłasz­cza z rodzi­ny obraz­ko­wa­tych – mają duże liście, rosną w lasach tro­pi­kal­nych, w natu­ral­nych warun­kach wspi­na­ją się ku górze po drze­wach. Nie­któ­re z nich – nie­daw­no odkry­te przez naukow­ców – są zagro­żo­ne wygi­nię­ciem z powo­du roz­ra­sta­ją­cych się plan­ta­cji kawy. Chcia­łam je uwiecz­nić, bo są pięk­ne, ale też dla­te­go, bo wkrót­ce może­my ich nie mieć. Natu­ra jest dla mnie naj­wyż­szym bytem, a odtwa­rza­nie jej w sztu­ce to meta­fo­ra modli­twy.

Zielona Warmia

Po stu­diach wró­ci­łam do rodzin­ne­go domu na War­mii. Przy­glą­dam się natu­rze, mam ją za oknem, na spa­ce­rze, na wycią­gnię­cie ręki — widzę deta­le, korzy­stam z tego. Odbi­jam list­ki w gli­nie, odwzo­ro­wu­ję w gli­nie dro­gę kor­ni­ka, któ­rą prze­był w drew­nie, two­rzę pta­ki. W pła­sko­rzeź­bach uwiecz­niam poro­sty. W domu ota­czam się rośli­na­mi, zwłasz­cza pną­cza­mi pocho­dzą­cy­mi z lasów desz­czo­wych.

Zawsze w swo­ich pra­cach ucie­kam do przy­ro­dy, choć pod­czas stu­diów nie było to pochwa­la­ne przez pro­fe­so­rów. Mówi­li: „nie moż­na powta­rzać przy­ro­dy, bo to nie jest rzeź­ba”. Gdy teraz nie pra­cu­ję już na oce­nę, mogę rzeź­bić to, co sama czu­ję. Widzę, że ludzie lepiej odbie­ra­ją te pra­ce, któ­re powsta­ły z mojej chę­ci, niż takie, któ­re rzeź­bi­łam, bo myśla­łam, że spodo­ba­ją się pro­fe­so­ro­wi.

Lubię obser­wo­wać jezio­ra, jako dziec­ko pły­wa­łam w Wul­piń­skim w masce, oglą­da­łam wodo­ro­sty i cały pod­wod­ny świat, lubię obser­wo­wać pta­ki. Pły­wam też na wyspę Her­ta, wio­sną zachwy­ca łąka­mi zawil­ców. 

Mały cera­micz­ny liść – przy­kład pra­cy inspi­ro­wa­nej przy­ro­dą, fot. Beata Bro­kow­ska

Kawa z mojego kubka

W Gmin­nym Ośrod­ku Kul­tu­ry w Sta­wi­gu­dzie na warsz­ta­tach cera­micz­nych uczę dzie­ci, mło­dzież i doro­słych. Wybie­ram co mie­siąc inny temat zajęć – widzę ogrom­ny postęp wśród uczest­ni­ków. Część wyszła poza zaję­cia, two­rząc wła­sną cera­mi­kę w domu. Wie­le osób wpa­da w cera­micz­ny ciąg, mówią, że jest to wcią­ga­ją­ce i odstre­so­wu­ją­ce. Pod­kre­śla­ją, że bar­dzo miło pije się kawę z wła­sno­ręcz­nie wyko­na­ne­go kubecz­ka. Gmin­ny Ośro­dek Kul­tu­ry ma piec, któ­ry uczest­ni­cy wyko­rzy­stu­ją do wypa­la­nia swo­ich prac.

Pierwsza zagraniczna wystawa

Mia­łam już swo­ją zagra­nicz­ną wysta­wę — w Wal­len­horst w Niem­czech, w gmi­nie part­ner­skiej Sta­wi­gu­dy. Goście z Nie­miec zoba­czy­li w GOK‑u moje rzeź­by i zapro­si­li mnie oraz malar­kę Annę Racz­ko do sie­bie. Przy­go­to­wa­nia rzeźb do trans­por­tu trwa­ły mie­siąc, skrę­ca­łam pudeł­ka, zawi­ja­łam rzeź­by. Wal­len­horst to bar­dzo ład­ne miej­sce, więk­sze i bar­dziej miej­skie niż gmi­na Sta­wi­gu­da, leży pod samą holen­der­ską gra­ni­cą, więc pra­ce poje­cha­ły naj­da­lej jak moż­na.

Duże zain­te­re­so­wa­nie budzi­ły moje zimo­rod­ki. Skąd się wzię­ły u mnie te pta­ki? Mia­łam kie­dyś książ­kę o pol­skich pta­kach, któ­rą zabra­łam na zaję­cia do Pała­cu Mło­dzie­ży. Zro­bi­łam naj­pierw kor­mo­ra­na, ale chcia­łam odpo­cząć od dużych pta­ków i wzię­łam się za zimo­rod­ka z nie­bie­skim grzbie­tem, od spodu poma­rań­czo­we­go z bia­łym gar­dłem, potem zro­bi­łam kacz­kę. Z cza­sem porzu­ci­łam pta­ki i zaczę­łam rzeź­bić… smo­ki.

Ida Popis i Hubert Jeżak – razem w życiu i twór­czo­ści, fot. Beata Bro­kow­ska

Wiem, że miałam rację!

Czte­ry lata po skoń­cze­niu stu­diów, wiem, że mia­łam rację! Two­rze­nie sztu­ki jest nie­opła­cal­ne. Zaj­mu­ję się rzeź­bą dzię­ki wspar­ciu rodzi­ny. Mam tu dom, zie­lo­ne oto­cze­nie, miej­sce do pra­cy, tato zro­bił mi piec do wypa­la­nia cera­mi­ki, bar­dzo doce­niam opie­kę rodzin­ną. Tata jest zło­tą rącz­ką, więc gdy mam jakiś pomysł, poma­ga mi. Myślę o gra­fi­ce, może wkrót­ce zacznę przy­go­to­wy­wać gra­fi­ki dzię­ki wyko­rzy­sta­niu jego pra­sy hydrau­licz­nej (śmiech).

O rzeźbach

Rzeź­bię, by prze­lać swo­je uczu­cia w obiekt arty­stycz­ny, co umoż­li­wia widzo­wi odczu­cie ich wraz ze mną. To okno do środ­ka — two­rzę to, co mnie poru­sza. Moje rzeź­by poka­zu­ją zachwyt natu­rą, są nośni­kiem moich emo­cji, fizycz­ną mani­fe­sta­cją moich prze­żyć.

Przyjaciele o Idzie

Hubert Jeżak, partner:

W życiu z artyst­ką naj­przy­jem­niej­sze jest ota­cza­nie się sztu­ką. Zawsze chcia­łem mieć pięk­ne pra­ce w domu i wokół sie­bie, a nasza rela­cja daje mi taką moż­li­wość codzien­nie. Z zachwy­tem obser­wu­ję każ­dy kolej­ny pomysł Idy.

Mam jed­ną pra­cę Idy, któ­ra szcze­gól­nie mnie radu­je. Spor­tre­to­wa­ła nas pięć lat temu. Naj­pierw zna­jo­my foto­graf zro­bił nam zdję­cia, a Ida nama­lo­wa­ła – bo też malu­je i haftu­je – obraz, wzo­ro­wa­ny na płót­nie Ruben­sa, któ­ry uwiecz­nił sie­bie z pierw­szą żoną Isa­bel­lą Brant.

Mamy wie­le wspól­nych pasji, jed­ną z nich jest eko­lo­gicz­ne podej­ście do życie. Sta­ra­my się mieć w domu takie rze­czy, któ­re moż­na odświe­żyć, odno­wić, mini­ma­li­zu­je­my śmie­ci. Na przy­kład Ida testu­je swo­je szkli­wa, robiąc małe świecz­ni­ki, któ­re potem zapa­la­my, wymy­śla­jąc inten­cje na przy­szłość.

Dawid Gołębiowski, artysta rzeźbiarz, nauczyciel rzeźby w Pałacu Młodzieży w Olsztynie:

Zawsze wyso­ko oce­nia­łem i oce­niam zdol­no­ści Idy, cze­go dowo­dem jest to, że współ­pra­cu­je­my w spra­wach arty­stycz­nych, a nasza przy­go­da rzeź­biar­ska trwa nadal. W nie­zbyt łaska­wych cza­sach dla arty­stów Ida zna­la­zła pomysł na sie­bie.

Alina Popis, babcia:

Jej wraż­li­wość zawsze szła w parze ze sztu­ką i natu­rą. Jako dziec­ko zna­ła wszyst­kie roba­ki, pta­ki, rośli­ny. Myśla­łam, że zosta­nie arche­olo­giem, bo lubi­ła „grze­bać” w zie­mi. Doce­niam jej talent i dro­gę arty­stycz­ną. Nie­daw­no dosta­łam od Idy na uro­dzi­ny rzeź­bę kota, bo jestem wiel­ką fan­ką tych zwie­rząt – ten jest czar­ny, ma pod­wi­nię­ty ogon. Towa­rzy­szy mi, sto­jąc na pół­ce. Mam też jej pra­cę dyplo­mo­wą pt. Grzyb­nia. Kie­dyś chcia­ła ją sprze­dać, więc prze­ję­łam dzie­ło. To duża pra­ca, wyma­ga spo­ro miej­sca. I codzien­nie cie­szy moje oko.

Ida Popis (ur. 1996 r.) — stu­dia na UMK w Toru­niu, dyplom w ASP w War­sza­wie pod kie­run­kiem prof. Sta­ni­sła­wa Bra­cha, spe­cja­li­za­cja – rzeź­ba cera­micz­na. Czer­pie inspi­ra­cję z natu­ry i ota­cza­ją­ce­go świa­ta przy­ro­dy. Pro­wa­dzi warsz­ta­ty cera­micz­ne w Gmin­nym Ośrod­ku Kul­tu­ry w Sta­wi­gu­dzie.

Wystawy

2016: gru­po­wa wysta­wa Koła Rzeź­by UMK „Kwa­drat” w Gale­rii Homo Faber w Sol­cu Kujaw­skim;

2017: gru­po­wa wysta­wa Koła Rzeź­by UMK „Kwa­drat” pt. „Cie­pło” w Gale­rii miej­skiej w Ino­wro­cła­wiu; gru­po­wa wysta­wa Koope­ra­cji „Rower” pt. „Wzro­sty, poro­sty, zaro­sty” w gale­rii ZPAP w Toru­niu; orga­ni­za­cja i udział w ple­ne­rze rzeź­biar­skim w Tomasz­ko­wie;

2018: wysta­wa gru­po­wa Zakła­du Cera­mi­ki UMK w Gale­rii Dwo­rzec Zachod­ni w Toru­niu;

2023: gru­po­wa wysta­wa „WATA 2023” w Sta­wi­gu­dzie;

2024: wysta­wa „Inspi­ra­tion” z Anną Racz­ko w Wal­len­horst (Niem­cy);

2024/2025: indy­wi­du­al­na „Nie­okieł­zna­ny zachwyt natu­rą” Leśna Gale­ria, Gmin­ny Ośro­dek Kul­tu­ry w Sta­wi­gu­dzie.