Na ścianie olsztyńskiego zamku przetrwała tablica, dzięki której Kopernik obserwował ruch Słońca. Skromna w formie, ale o wielkim znaczeniu – i jedyna na świecie. Do czego służyła?
Na ścianie zamku w Olsztynie widnieje niezwykły skarb – jedyny na świecie zachowany instrument astronomiczny, stworzony przez Mikołaja Kopernika. Skromna tablica, prosty rysunek na tynku, a zarazem świadectwo geniuszu, który odmienił spojrzenie ludzkości na wszechświat.
Ta tablica jest wyjątkowa. Podobnie jak Wielka Piramida w Gizie – cud starożytnego Egiptu. Jak Taj Mahal – mauzoleum miłości, urzekające swoją indyjską elegancją. Jak Stonehenge czy Machu Picchu – miejsca niepowtarzalne, nierozerwalnie związane z historią, przestrzenią i czasem. Ta niepozorna tablica, choć skromniejsza w formie, dorównuje im swoją wyjątkowością i znaczeniem.

Linie na ścianie Kopernika
Mikołaj Kopernik mieszkał i pracował na zamku kapituły warmińskiej w Olsztynie w latach 1516–1519 i 1520–1521. Był wówczas administratorem dóbr kościelnych – zarządzał majątkiem, rozwiązywał spory, zbierał podatki. Ale mimo licznych obowiązków nie porzucił tego, co było jego pasją – astronomii.
Właśnie w Olsztynie stworzył tablicę astronomiczną. Służyła mu do przeprowadzania obserwacji ruchu Słońca, a konkretnie do wyznaczania dokładnego momentu równonocy wiosennej.
- Tablica ma wymiary 7,05 metra długości i 1,4 metra wysokości. Została wykreślona na pokrytej tynkiem ścianie krużganka skrzydła północnego, tuż nad wejściem do komnaty, w której mieszkał Kopernik. Do dziś zachowały się duże fragmenty tego wyjątkowego zabytku — podkreśla Krzysztof Buzderewicz z Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie. – Narzędzie to jest wynikiem obliczeń i analizy w przestrzeni olsztyńskiego zamku. Jego dolną granicę wyznacza cień kalenicy skrzydła południowego zamku, górną sufit — choć można snuć domysły, że linie były kreślone także tam. Krańce tablicy wyznaczone są przez możliwości operowania Słońca i wysokości murów kurtynowych zamku. Ostatnie badania pozwalają sądzić, że także linie zostały wyliczone i naniesione na tynk przed rozpoczęciem pomiarów.

Jak działała tablica?
Na ścianie zamkowego krużganka Mikołaj Kopernik naniósł siatkę linii – czerwonych, niebieskich i czarnych – opatrzonych cyframi rzymskimi, arabskimi oraz literami T, I, C. Nie był to przypadkowy rysunek. Tablica miała służyć do precyzyjnego wyznaczania momentu równonocy wiosennej. W promień Słońca, wpadający przez odpowiednie okienko, wbudowany był system luster: jedno zamontowane na zamkowej baszcie, drugie – prawdopodobnie na parapecie. Odbite światło przesuwało się po ścianie, a jego ślad – tzw. „zajączek” – Kopernik utrwalał na tynku. Dzięki geometrycznemu układowi linii mógł z dużą dokładnością prowadzić obserwacje.
- Działanie tablicy polega na tym, że 15 linii oddaje obraz refleksji pozornego ruchu Słońca, w pięciodniowych odstępach, w okresach bezpośredniej bliskości równonocy — tłumaczy Krzysztof Buzderewicz. — 14 linii – 9 przed i 5 po równonocy – oznaczonych kolorem czerwonym ma postać hiperboli. Linia 10 zaznaczona kolorem niebieskim oznacza równonoc i jest prostą. Przyjmuje się, że zachowane na tej linii litery układały się w kapitalikowy napis „EAQUINOCTIUM”, który w tłumaczeniu z łaciny oznacza równonoc.
Po co te obserwacje?
W czasach Kopernika wyznaczenie momentu równonocy miało ogromne znaczenie – nie tylko dla nauki, ale także dla kalendarza liturgicznego. To właśnie na podstawie równonocy ustalano datę Wielkanocy oraz innych świąt ruchomych.
Kopernik prowadził te obserwacje jako część szerszego procesu porządkowania wiedzy o ruchu ciał niebieskich. Możliwe, że dzięki takim badaniom potwierdził swoją tezę, że to Ziemia krąży wokół Słońca, a nie odwrotnie.
W czasach Kopernika obowiązywał kalendarz juliański, wprowadzony przez Juliusza Cezara. Ten kalendarz zakładał, że rok trwa dokładnie 365,25 dnia. Jednak rzeczywisty rok zwrotnikowy (czyli czas obiegu Ziemi wokół Słońca) trwa około 365,2422 dnia. To drobne niedopasowanie – około 11 minut rocznie – sprawiało, że kalendarz stopniowo „rozjeżdżał się” z porami roku. W XVI wieku różnica wynosiła już około 10 dni. Kopernik jako uczony dostrzegał ten problem i był proszony przez Kościół o opinię na temat możliwej reformy kalendarza. Brał udział w przygotowaniach do reformy, choć sam jej nie przeprowadził – zrobił to dopiero papież Grzegorz XIII w 1582 roku, prawie 40 lat po śmierci Kopernika, wprowadzając kalendarz gregoriański.
Dlaczego akurat Olsztyn?
Być może Kopernik zaczął pracować nad kalendarzem już 1514 roku we Fromborku. Wówczas papież Leon X, planując reformę kalendarza juliańskiego, zwrócił się do uczonych z całej Europy o opinie.
Kopernik przeprowadzał już liczne obserwacje Słońca, więc zapewne zaintrygowała go propozycja papieża. Ale dwa lata później obowiązki przeniosły go do Olsztyna. Tu miał idealną ścianę, żeby przeprowadzać badania. I wiedzę, którą przywiózł z Fromborka. Ruszył z badaniami.

Zagadka bez odpowiedzi?
Kopernik nie wspomniał o tablicy astronomicznej w żadnym ze swoich pism. Badacze przypuszczają jednak, że powstała na początku 1517 roku.
Pierwszy znany opis tablicy pochodzi dopiero z 1796 roku. Spisał go pastor Henryk Reinhold Hein, ówczesny mieszkaniec olsztyńskiego zamku. Z jego relacji wynika, że na baszcie wciąż widoczna była rama po lustrze, które kierowało promień słońca na krużganek. Drugie, mniejsze lustro – umieszczone prawdopodobnie przy oknie – już wtedy zniknęło. Hein pisał też, że malunek uznano za „szpecący” i częściowo zamalowano go wapnem.
Z czasem do tablicy dostawiono trzy ściany, które później rozebrano. W jej sąsiedztwie powstała klatka schodowa, osłabiając strukturę muru. Na początku XX wieku przez samą tablicę poprowadzono metalowy ściąg, mający stabilizować konstrukcję zamku. Przez długie lata tablica była traktowana raczej jak kłopotliwy ślad przeszłości niż bezcenny zabytek. W latach 50. XX wieku powierzchnia malowidła zaczęła się wręcz odklejać od ściany.
Na szczęście w porę przyszła pomoc. W latach 1956–1957, pod kierunkiem prof. Bohdana Marconiego, przeprowadzono gruntowną konserwację. Kolejne prace ratunkowe wykonano w latach 1992–1993 oraz w 2009 roku. Dzięki nim tablica przetrwała i dziś można oglądać ją w niemal nienaruszonym stanie.
Mimo że tablica powstała z inicjatywy Kopernika i służyła mu do precyzyjnych obserwacji, nie pojawia się w jego słynnym dziele „De revolutionibus orbium coelestium”. Opisał w nim wszystkie swoje narzędzia, ale tablicę pominął. To wciąż intryguje historyków nauki. Czy był to eksperyment? Próba nowej metody pomiarowej? A może osobisty projekt, którego znaczenie rozumiał tylko sam autor?
Choć większość funkcji tablicy udało się już rozszyfrować, jej pełna interpretacja pozostaje otwarta. Część układu linii wciąż kryje tajemnicę.
Unikat na skalę światową
Co najważniejsze – ta tablica jest absolutnie wyjątkowa. Nie przetrwał żaden inny instrument astronomiczny stworzony przez samego Kopernika. Nie ma go w Toruniu, we Fromborku, ani w Krakowie. Jest tylko w Olsztynie. I to nie w gablocie, lecz na tej samej ścianie, na której ponad 500 lat temu „namalował” tablicę sam Kopernik.
Warto zobaczyć na własne oczy
Dziś tablica jest częścią ekspozycji w Muzeum Warmii i Mazur. Można ją obejrzeć z bliska, stojąc dokładnie tam, gdzie stał Mikołaj Kopernik, patrząc na ten sam punkt, przez który kiedyś wpadał promień światła.
Pod tablicą w muzeum znajduje się monitor z filmem, który pokazuje, jak tablica powstawała i co oznacza. To okazja, by „na żywo” zobaczyć, jak Kopernik prowadził swoje obserwacje nieba.