Boh­dan Łazu­ka i Jacek Fedo­ro­wicz zawi­ta­li na olsz­tyń­ską pla­żę miej­ską, któ­ra latem 1966 roku sta­ła się pla­nem fil­mo­wym. Reży­ser Jan Rut­kie­wicz wybrał Jezio­ro Krzy­we na sce­ne­rię do fil­mu „Kochaj­my syren­ki”.

W latach 60. XX wie­ku pol­ska kine­ma­to­gra­fia prze­ży­wa­ła roz­kwit fil­mów muzycz­nych, cze­go przy­kła­dem jest kome­dia „Kochaj­my syren­ki” z 1966 roku, uzna­wa­na za jeden z istot­nych tytu­łów tego okre­su. Pro­duk­cja ta wyróż­nia się na tle epo­ki – bywa okre­śla­na jako barw­ny zbiór pio­se­nek czy histo­ria z moto­ry­za­cją w tle, zacho­wu­jąc przy tym lek­ki, let­ni cha­rak­ter.

Zdję­cie z pla­nu „Kochaj­my syren­ki”, fot. Ryszard Czer­niew­ski, archi­wum Muzeum War­mii i Mazur w Olsz­ty­nie ©

Histo­ria krę­ci się wokół dwóch przy­ja­ciół – Mar­ka (w tej roli świet­ny Boh­dan Łazu­ka) i Alek­san­dra (Jacek Fedo­ro­wicz), któ­rzy kupu­ją wysłu­żo­ną, dwu­cy­lin­dro­wą syren­kę. Bra­ku­je im paru gro­szy do spła­ty, więc znaj­du­ją pra­cę u impre­sa­ria Koszaj­ti­sa, któ­ry ze swo­im show „Jeź­dzi­my z humor­kiem” objeż­dża kuror­ty. Tam szyb­ko wpa­da­ją w kło­po­ty z muzy­ka­mi Pimo­no­wem i Łapu­tem, ale to dopie­ro począ­tek zamie­sza­nia. Na hory­zon­cie poja­wia się kon­ku­ren­cja – big-beato­wy zespół Żywio­ły z prze­bo­jo­wą solist­ką Doro­tą.

Marek i Alek­san­der, żeglu­jąc po jezio­rze, nie­chcą­cy prze­wra­ca­ją łód­kę, na któ­rej Żywio­ły pozu­ją do foto­sów. Zde­ner­wo­wa­ni muzy­cy msz­czą się, pory­wa­jąc Pate­rę – gwiaz­do­ra z eki­py Koszaj­ti­sa. Ten jed­nak spryt­nie się uwal­nia tuż przed wystę­pem. Koszaj­tis, podej­rze­wa­jąc głów­nych boha­te­rów o całą afe­rę, wyrzu­ca ich z pra­cy. Ci nie tra­cą rezo­nu – wska­ku­ją do swo­jej syren­ki i rusza­ją nad morze, zabie­ra­jąc ze sobą Doro­tę.

Akcja dzie­je się na War­mii – olsz­tyń­ska pla­ża miej­ska i daw­ny Plac Świer­czew­skie­go (dziś Targ Ryb­ny) zamie­nia­ją się w plan fil­mo­wy. W roli dewi­zo­we­go myśli­we­go wystą­pił też Alek­san­der Sew­ruk, ówcze­sny dyrek­tor i kie­row­nik arty­stycz­ny Teatru im. Jara­cza w Olsz­ty­nie i Elblą­gu. Sew­ruk był czę­sto zapra­sza­ny na pla­ny fil­mo­we, a w latach 1954–1974 zagrał w 30 fil­mach i seria­lach, zdo­by­wa­jąc ogól­no­pol­ską popu­lar­ność. Zade­biu­to­wał w fil­mie w 1953 roku w „Celu­lo­zie”. Obec­nie jest patro­nem teatru w Elblą­gu.

Zdję­cia były reali­zo­wa­ne w 1966 roku — od 28 lip­ca do 5 sierp­nia, a eki­pa zaha­czy­ła też o War­sza­wę, Mrą­go­wo, Bisku­piec, Sopot i Łódź.

To praw­dzi­wa saty­ra na świat pod­rzęd­nych zespo­łów estra­do­wych, któ­re latem kró­lu­ją w wcza­so­wych mie­ści­nach. Muzy­ka? Pełen miks – od łagod­nych bal­lad po zadzior­ny big-beat.

Film rekla­mo­wa­no jako „waka­cyj­ną jaz­dę w ryt­mie big-beatu”, co ide­al­nie odda­je jego kli­mat. Pre­mie­ra odby­ła się 25 kwiet­nia 1967 roku.

Boh­dan Łazu­ka wspo­mi­nał po latach w „Gaze­cie Olsz­tyń­skiej” (2009): „Krę­co­no tu jeden z pierw­szych fil­mów, o któ­rym też mówio­no, że jest mało ambit­ny. A teraz pusz­cza­ją go co dru­gi dzień w tele­wi­zji. Był to obraz Kochaj­my syren­ki. Miesz­ka­li­śmy wte­dy w hote­lu War­miń­skim. Jak dziś pamię­tam kart­kę, na któ­rej napi­sa­no, że od godzi­ny 19 w hote­lu obo­wią­zu­je strój mia­ro­wy”.

Reży­se­rem „Kochaj­my syren­ki” był Jan Rut­kie­wicz, a sce­na­riusz napi­sał debiu­tu­ją­cy Jacek Fedo­ro­wicz. Na ekra­nie widzi­my też zespół Taj­fu­ny (w fil­mie jako Żywio­ły), któ­ry gra muzy­kę z tek­sta­mi Woj­cie­cha Mły­nar­skie­go.

Dzię­ki kana­ło­wi DJ. Sta­ry możesz obej­rzeć film „Kochaj­my syren­ki” w cało­ści.