Miko­łaj Koper­nik w 1521 roku sta­nął na cze­le obro­ny Olsz­ty­na, kie­dy ata­ko­wa­li go Krzy­ża­cy. I poka­zał, że w woj­nie liczy się nie tyl­ko siła, ale i spryt.

Cof­nij­my się w cza­sie. War­mia wie­ki temu – lasy, rze­ki, zam­ki z czer­wo­nej cegły. A w tej sce­ne­rii Krzy­ża­cy – zaku­ci w zbro­je, z mie­cza­mi i bia­ły­mi płasz­cza­mi z czar­nym krzy­żem. Ale czy rzą­dzi­li tu jak u sie­bie?

War­mia nie była czę­ścią pań­stwa krzy­żac­kie­go. Nale­ża­ła do bisku­pów war­miń­skich i kapi­tu­ły. To było coś w sty­lu „pań­stwa w pań­stwie” — nie­za­leż­ne­go, choć oto­czo­ne­go przez krzy­żac­kie zie­mie. Mimo to Krzy­ża­cy cały czas chcie­li mieć tu coś do powie­dze­nia.

Reprint mapy Świę­tej War­mii autor­stwa Johan­na Frie­dri­cha Ender­scha z 1755 roku, fot. Wiki­pe­dia

War­mia w 1466 roku, po woj­nie trzy­na­sto­let­niej, osta­tecz­nie prze­szła pod pano­wa­nie Pol­ski – co raczej nie było w smak zako­no­wi. Wiel­ki mistrz Albrecht Hohen­zol­lern, ostat­ni wład­ca Zako­nu Krzy­żac­kie­go, upar­cie dążył do zdo­by­cia całych Prus dla sie­bie. Cynicz­nie twier­dził, że musi bro­nić zie­mi biskup­stwa przed pol­ski­mi zaku­sa­mi. 23 stycz­nia 1520 roku Krzy­ża­cy pod komen­dą Frie­dri­cha Hey­dec­ka pod­ję­li pró­bę zdo­by­cia From­bor­ka. Nie dali rady. Spa­li­li jed­nak mia­stecz­ko i kurie zewnętrz­ne kano­ni­ków, w tym kurię Miko­ła­ja Koper­ni­ka. Ale Hay­deck nie chciał dać za wybra­ną. Gro­ził, że „tak znisz­czy to gniaz­do, aby tego lata żaden ptak nie mógł się w nim zagnieź­dzić”.

Koper­nik, być może po tych sło­wach, wyje­chał do Olsz­ty­na. Będąc admi­ni­stra­to­rem dóbr kapi­tu­ły, prze­by­wał tu od listo­pa­da 1516 do listo­pa­da 1519 roku. Póź­niej spra­wa­mi Olsz­ty­na zajął się Jan Kra­pitz (albo Cra­pitz zwa­ny Chra­pic­kim), ale podał się do dymi­sji, gdy Krzy­ża­cy sta­wa­li się coraz bar­dziej agre­syw­ni. Koper­nik więc, po przy­jeź­dzie tu ponow­nie w listo­pa­dzie 1520 roku, zaczął przy­go­to­wy­wać zamek do obro­ny.

Wyłamali Furtę Młyńską?

W 1521 woj­na pol­sko-krzy­żac­ka trwa­ła już na dobre. Hohen­zol­lern cały czas miał ape­tyt na War­mię. „Zgar­niał” mia­sto po mie­ście, wieś po wsi. Jego woj­ska ruszy­ły też na Olsz­tyn – mia­sto stra­te­gicz­ne, bo bro­nio­ne przez solid­ny Zamek Kapi­tu­ły War­miń­skiej. Pro­blem dla Krzy­ża­ków? Tym zam­kiem dowo­dził nie rycerz, nie woj­sko­wy, ale… wła­śnie Miko­łaj Koper­nik.

- W cza­sie wojen pol­sko-krzy­żac­kich w XV i XVI wie­ku wie­le z war­miń­skich miast wpa­da­ło w ręce Zako­nu Krzy­żac­kie­go. Całe szczę­ście, gród w Olsz­ty­nie nie podzie­lił takie­go losu. Czy moż­na powie­dzieć, że Miko­łaj Koper­nik się do tego przy­czy­nił? – pyta Krzysz­tof Buz­de­re­wicz z Muzeum War­mii i Mazur w Olsz­ty­nie. — Histo­ry­cy spie­ra­ją się, czy moż­na mu przy­pi­sać tytuł obroń­cy zam­ku. Argu­men­tem prze­ciw jest fakt, że do osta­tecz­ne­go sztur­mu na gród nigdy nie doszło. Krzy­ża­cy co praw­da wyła­ma­li Fur­tę Młyń­ską w pół­noc­nej czę­ści murów obron­nych, ale na tym się skoń­czy­ło.

Zamek Kapi­tu­ły War­miń­skiej w Olsz­ty­nie, fot. Ada Roma­now­ska

Nie umniej­sza to jed­nak zasług Miko­ła­ja Koper­ni­ka. Osta­tecz­na obro­na mia­sta była moż­li­wa tyl­ko dzię­ki sta­ran­nym przy­go­to­wa­niom, któ­re pod­jął jako admi­ni­stra­tor kapi­tu­ły. A miał ku temu dobre przy­go­to­wa­nie.

- Nie wia­do­mo, jak poto­czy­ły­by się losy Miko­ła­ja, gdy­by pod swo­je skrzy­dła nie wziął go wuj Łukasz. Wat­zen­ro­de, będą­cy zwo­len­ni­kiem nie­za­leż­no­ści War­mii – pod­kre­śla Krzysz­tof Buz­de­re­wicz. — Postu­lo­wał m.in. prze­nie­sie­nie Zako­nu Krzy­żac­kie­go na Podo­le, aby tam wypeł­niał swo­je pier­wot­ne zada­nie, czy­li wal­czył z nie­wier­ny­mi. Koper­nik po obję­ciu kano­ni­ka­tu war­miń­skie­go – podob­nie jak wuj – nie był przy­chyl­ny Krzy­ża­kom. Ci zaś, przy pomo­cy rze­zi­miesz­ków z całe­go świa­ta, pali­li wio­ski, pory­wa­li ludzi, ale też prze­chwy­ty­wa­li listy, któ­re kano­ni­cy wysy­ła­li do pol­skie­go kró­la.

„Pokornie błagamy Wasz Święty Majestat”

Koper­nik ode­grał klu­czo­wą rolę w obro­nie War­mii przed Krzy­ża­ka­mi. Zda­wał sobie jed­nak spra­wę, że bez kró­lew­skiej pomo­cy sytu­acja może się skom­pli­ko­wać. 6 listo­pa­da 1520 roku napi­sał list do Zyg­mun­ta I Sta­re­go, pro­sząc o wspar­cie dla Olsz­ty­na: „Pokor­nie bła­ga­my Wasz Świę­ty Maje­stat, aby raczył nam jak naj­śpiesz­niej przyjść z pomo­cą i wes­przeć sku­tecz­nie. Pra­gnie­my bowiem czy­nić to, co przy­stoi ludziom szla­chet­nym i uczci­wym oraz bez resz­ty odda­nym Wasze­mu Maje­sta­to­wi, nawet jeśli­by przy­szło nam zgi­nąć.”

Nie­ste­ty, wła­śnie ten list wpadł w ręce Krzy­ża­ków. Była to poważ­na spra­wa – prze­ciw­nik zdo­był cen­ne infor­ma­cje o pla­nach Koper­ni­ka i sta­nie obro­ny Olsz­ty­na. Na szczę­ście król inną dro­gą dowie­dział się o zagro­że­niu, jakie zawi­sło nad głów­ną twier­dzą połu­dnio­wej War­mii i szyb­ko nade­słał posił­ki.

Kopia listu kapi­tu­ły war­miń­skiej do kró­la Zyg­mun­ta I Sta­re­go napi­sa­ne­go wła­sno­ręcz­nie przez Miko­ła­ja Koper­ni­ka w Olsz­ty­nie w 1520 roku z zaso­bów Muzeum War­mii i Mazur, fot. Ada Roma­now­ska

- Z Elblą­ga dotar­ła pomoc, oddział pie­cho­ty dowo­dzo­ny przez Cze­cha Hen­ry­ka Pery­ka z Jano­wic, któ­ry został sta­ro­stą, czy­li woj­sko­wym dowód­cą mia­sta. Współ­pra­ca z Koper­ni­kiem uło­ży­ła się dosko­na­le. Peryk wie­dział, co do nie­go nale­ży, dok­tor Miko­łaj dwo­ił się i tro­ił, żeby zapew­nić zam­ko­wi i mia­stu ochro­nę. Miał auto­ry­tet wśród żoł­nie­rzy Pery­ka i wśród miesz­kań­ców zam­ku — pisze Piotr Łopu­szań­ski w książ­ce „Miko­łaj Koper­nik. Nowe obli­cze geniu­sza”. — W grud­niu do Olsz­ty­na dotarł oddział jaz­dy litew­skiej (700 koni) pod dowódz­twem rot­mi­strza Zbi­gnie­wa Słu­pec­kie­go. Oddział ten patro­lo­wał oko­li­ce i obser­wo­wał ruchy wojsk krzy­żac­kich.

Prze­ję­ty przez Krzy­ża­ków list pisa­ny przez Koper­ni­ka przez dłu­gi czas prze­cho­wy­wa­ny był w archi­wum w Kró­lew­cu, a po II woj­nie świa­to­wej zna­lazł się w Sta­atli­ches Archi­vla­ger w Getyn­dze.

Ucieczka przed Czarnym Hansem?

Na Krzy­ża­ków padł strach. Ale nie tyl­ko na nich. Z zam­ku w Olsz­ty­nie nie­mal wszy­scy ucie­kli. Jan Scul­te­ti, Bal­ta­zar Stock­fish i Alek­san­der Scul­te­ti schro­ni­li się w Elblą­gu. Część, w tym Tie­de­man Gie­se — przy­ja­ciel Koper­ni­ka, poje­cha­ła do Gdań­ska. Na poste­run­ku zosta­li jedy­nie Koper­nik, niczym kapi­tan toną­ce­go okrę­tu, oraz kano­nik Hen­ryk Snel­len­berg. Koper­nik, choć pew­nie zasko­czo­ny wyjaz­da­mi kano­ni­ków, posta­no­wił je wyko­rzy­stać.

- W mie­ście bra­ko­wa­ło dział i oło­wiu. Żyw­no­ści było za mało, koń­czy­ła się sól (któ­ra słu­ży­ła do kon­ser­wo­wa­nia mię­sa). Dok­tor Miko­łaj popro­sił Jana Scul­te­tie­go, by wysłał do Olsz­ty­na ołów do odle­wa­nia kul — doda­je Piotr Łopu­szań­ski.

Krzysz­tof Buz­de­re­wicz z Muzeum War­mii i Mazur w Olsz­ty­nie, fot. Ada Roma­now­ska

Krzy­ża­cy sia­li taki popłoch, że trud­no było „spo­koj­nie na nich cze­kać”. Werwy do wal­ki na pew­no nie doda­wa­ły ponu­re legen­dy, któ­re od dawien daw­na krą­ży­ły po War­mii. Nie poma­ga­ły też mro­żą­ce krew w żyłach przy­dom­ki, jaki­mi nazy­wa­no naj­okrut­niej­szych pomoc­ni­ków krzy­żac­kich ryce­rzy.

- To już nie były roz­bo­je, to była nie­omal regu­lar­na woj­na, któ­rą Zakon pro­wa­dził z Prze­wie­leb­nym Panem przy pomo­cy łotrów pozbie­ra­nych z całe­go świa­ta. Pan Tie­de­man Gie­se usta­lił listę szes­na­stu oprysz­ków, wśród któ­rych byli: Mały Jerzy, Dłu­gi Jerzy, Dłu­gi Hans, Czar­ny Hans, Dłu­gi Lorenz czy Mały Piotr” – wyli­cza przy­dom­ki Jerzy Sikor­ski w „Pry­wat­nym życiu Miko­ła­ja Koper­ni­ka”.

- Z per­spek­ty­wy cza­su, przy­dom­ki zbó­jów, któ­rych Wiel­ki Mistrz Zako­nu wynaj­mo­wał do zała­twia­nia „brud­nych spraw” na War­mii, wyda­ją się być zabaw­ne – doda­je Krzysz­tof Buz­de­re­wicz. — W tam­tych cza­sach jed­nak mogły wywo­ły­wać dresz­cze wśród pod­le­głych kapi­tu­le miesz­kań­ców. Mia­stecz­ka drża­ły ze stra­chu zarów­no przed ban­dy­ta­mi, jak i samy­mi ryce­rza­mi Zako­nu Krzy­żac­kie­go, któ­rzy w każ­dej chwi­li mogli napaść na nich i wyma­gać zło­że­nia przy­się­gi wier­no­ści. Moż­na śmia­ło stwier­dzić, że kano­ni­cy kapi­tu­ły war­miń­skiej, tacy jak Miko­łaj Koper­nik, pró­bo­wa­li w każ­dy moż­li­wy spo­sób zapo­bie­gać pod­bo­jom Krzy­ża­ków. Bez tak waż­nych posta­ci, wie­le z war­miń­skich miast i wio­sek praw­do­po­dob­nie nie tyl­ko wpa­dło­by w orbi­tę wpły­wów krzy­żac­kich, ale i zwy­czaj­nie prze­sta­ło­by ist­nieć.

Miko­łaj Koper­nik. Repro­duk­cja ryci­ny linio­wej wg Jere­mia­sza Falc­ka, fot. Wiki­pe­dia

A co gdyby Krzyżacy mieli drabinę?

Olsz­tyn już czuł oddech Krzy­ża­ków. Wiel­ki Mistrz Albrecht Hohen­zol­lern, po zaję­ciu Dobre­go Mia­sta, wysłał do obroń­ców Olsz­ty­na ulti­ma­tum z żąda­niem kapi­tu­la­cji. W prze­ciw­nym razie gro­zi­ło im znisz­cze­nie mia­sta. Koper­nik nie dał się wystra­szyć. Sta­now­czo odrzu­cił żąda­nia Krzy­ża­ków. W odpo­wie­dzi ze swo­im oddzia­łem ruszył w stro­nę Dobre­go Mia­sta Hen­ryk Peryk, gdzie sto­czył potycz­kę z woj­ska­mi zako­nu. Zwy­cię­żył i wziął do nie­wo­li kil­ku jeń­ców. 

26 stycz­nia dowód­ca zało­gi krzy­żac­kiej z Dobre­go Mia­sta, Wil­helm von Schaum­burg, pod­jął pró­bę zdo­by­cia Olsz­ty­na. Jed­nak atak zakoń­czył się nie­po­wo­dze­niem, a Schaum­burg tłu­ma­czył to „bra­kiem dra­bin”. Nic dziw­ne­go – mury zam­ku w Olsz­ty­nie mia­ły 12 metrów wyso­ko­ści, co odpo­wia­da wyso­ko­ści czte­ro­pię­tro­wej kamie­ni­cy. Krzy­ża­cy nie byli w sta­nie spro­stać wyzwa­niu, więc osta­tecz­nie zre­zy­gno­wa­li z dal­szych prób zdo­by­cia Olsz­ty­na.

A co z Hohen­zol­ler­nem? Ostat­ni wiel­ki mistrz Zako­nu Krzy­żac­kie­go w 1525 roku zło­żył hołd kró­lo­wi Pol­ski, Zyg­mun­to­wi I Sta­re­mu. Prze­kształ­cił Pru­sy Zakon­ne w świec­kie Księ­stwo Pru­skie, któ­re sta­ło się len­nem Pol­ski. Jego sym­bo­licz­ne odda­nie hoł­du koń­czy­ło nie­mal 200-let­nią obec­ność Krzy­ża­ków w Pru­sach, a tak­że zmie­nia­ło na zawsze poli­tycz­ną mapę regio­nu.