Mikołaj Kopernik w 1521 roku stanął na czele obrony Olsztyna, kiedy atakowali go Krzyżacy. I pokazał, że w wojnie liczy się nie tylko siła, ale i spryt.
Cofnijmy się w czasie. Warmia wieki temu – lasy, rzeki, zamki z czerwonej cegły. A w tej scenerii Krzyżacy – zakuci w zbroje, z mieczami i białymi płaszczami z czarnym krzyżem. Ale czy rządzili tu jak u siebie?
Warmia nie była częścią państwa krzyżackiego. Należała do biskupów warmińskich i kapituły. To było coś w stylu „państwa w państwie” — niezależnego, choć otoczonego przez krzyżackie ziemie. Mimo to Krzyżacy cały czas chcieli mieć tu coś do powiedzenia.

Warmia w 1466 roku, po wojnie trzynastoletniej, ostatecznie przeszła pod panowanie Polski – co raczej nie było w smak zakonowi. Wielki mistrz Albrecht Hohenzollern, ostatni władca Zakonu Krzyżackiego, uparcie dążył do zdobycia całych Prus dla siebie. Cynicznie twierdził, że musi bronić ziemi biskupstwa przed polskimi zakusami. 23 stycznia 1520 roku Krzyżacy pod komendą Friedricha Heydecka podjęli próbę zdobycia Fromborka. Nie dali rady. Spalili jednak miasteczko i kurie zewnętrzne kanoników, w tym kurię Mikołaja Kopernika. Ale Haydeck nie chciał dać za wybraną. Groził, że „tak zniszczy to gniazdo, aby tego lata żaden ptak nie mógł się w nim zagnieździć”.
Kopernik, być może po tych słowach, wyjechał do Olsztyna. Będąc administratorem dóbr kapituły, przebywał tu od listopada 1516 do listopada 1519 roku. Później sprawami Olsztyna zajął się Jan Krapitz (albo Crapitz zwany Chrapickim), ale podał się do dymisji, gdy Krzyżacy stawali się coraz bardziej agresywni. Kopernik więc, po przyjeździe tu ponownie w listopadzie 1520 roku, zaczął przygotowywać zamek do obrony.
Wyłamali Furtę Młyńską?
W 1521 wojna polsko-krzyżacka trwała już na dobre. Hohenzollern cały czas miał apetyt na Warmię. „Zgarniał” miasto po mieście, wieś po wsi. Jego wojska ruszyły też na Olsztyn – miasto strategiczne, bo bronione przez solidny Zamek Kapituły Warmińskiej. Problem dla Krzyżaków? Tym zamkiem dowodził nie rycerz, nie wojskowy, ale… właśnie Mikołaj Kopernik.
- W czasie wojen polsko-krzyżackich w XV i XVI wieku wiele z warmińskich miast wpadało w ręce Zakonu Krzyżackiego. Całe szczęście, gród w Olsztynie nie podzielił takiego losu. Czy można powiedzieć, że Mikołaj Kopernik się do tego przyczynił? – pyta Krzysztof Buzderewicz z Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie. — Historycy spierają się, czy można mu przypisać tytuł obrońcy zamku. Argumentem przeciw jest fakt, że do ostatecznego szturmu na gród nigdy nie doszło. Krzyżacy co prawda wyłamali Furtę Młyńską w północnej części murów obronnych, ale na tym się skończyło.

Nie umniejsza to jednak zasług Mikołaja Kopernika. Ostateczna obrona miasta była możliwa tylko dzięki starannym przygotowaniom, które podjął jako administrator kapituły. A miał ku temu dobre przygotowanie.
- Nie wiadomo, jak potoczyłyby się losy Mikołaja, gdyby pod swoje skrzydła nie wziął go wuj Łukasz. Watzenrode, będący zwolennikiem niezależności Warmii – podkreśla Krzysztof Buzderewicz. — Postulował m.in. przeniesienie Zakonu Krzyżackiego na Podole, aby tam wypełniał swoje pierwotne zadanie, czyli walczył z niewiernymi. Kopernik po objęciu kanonikatu warmińskiego – podobnie jak wuj – nie był przychylny Krzyżakom. Ci zaś, przy pomocy rzezimieszków z całego świata, palili wioski, porywali ludzi, ale też przechwytywali listy, które kanonicy wysyłali do polskiego króla.
„Pokornie błagamy Wasz Święty Majestat”
Kopernik odegrał kluczową rolę w obronie Warmii przed Krzyżakami. Zdawał sobie jednak sprawę, że bez królewskiej pomocy sytuacja może się skomplikować. 6 listopada 1520 roku napisał list do Zygmunta I Starego, prosząc o wsparcie dla Olsztyna: „Pokornie błagamy Wasz Święty Majestat, aby raczył nam jak najśpieszniej przyjść z pomocą i wesprzeć skutecznie. Pragniemy bowiem czynić to, co przystoi ludziom szlachetnym i uczciwym oraz bez reszty oddanym Waszemu Majestatowi, nawet jeśliby przyszło nam zginąć.”
Niestety, właśnie ten list wpadł w ręce Krzyżaków. Była to poważna sprawa – przeciwnik zdobył cenne informacje o planach Kopernika i stanie obrony Olsztyna. Na szczęście król inną drogą dowiedział się o zagrożeniu, jakie zawisło nad główną twierdzą południowej Warmii i szybko nadesłał posiłki.

- Z Elbląga dotarła pomoc, oddział piechoty dowodzony przez Czecha Henryka Peryka z Janowic, który został starostą, czyli wojskowym dowódcą miasta. Współpraca z Kopernikiem ułożyła się doskonale. Peryk wiedział, co do niego należy, doktor Mikołaj dwoił się i troił, żeby zapewnić zamkowi i miastu ochronę. Miał autorytet wśród żołnierzy Peryka i wśród mieszkańców zamku — pisze Piotr Łopuszański w książce „Mikołaj Kopernik. Nowe oblicze geniusza”. — W grudniu do Olsztyna dotarł oddział jazdy litewskiej (700 koni) pod dowództwem rotmistrza Zbigniewa Słupeckiego. Oddział ten patrolował okolice i obserwował ruchy wojsk krzyżackich.
Przejęty przez Krzyżaków list pisany przez Kopernika przez długi czas przechowywany był w archiwum w Królewcu, a po II wojnie światowej znalazł się w Staatliches Archivlager w Getyndze.
Ucieczka przed Czarnym Hansem?
Na Krzyżaków padł strach. Ale nie tylko na nich. Z zamku w Olsztynie niemal wszyscy uciekli. Jan Sculteti, Baltazar Stockfish i Aleksander Sculteti schronili się w Elblągu. Część, w tym Tiedeman Giese — przyjaciel Kopernika, pojechała do Gdańska. Na posterunku zostali jedynie Kopernik, niczym kapitan tonącego okrętu, oraz kanonik Henryk Snellenberg. Kopernik, choć pewnie zaskoczony wyjazdami kanoników, postanowił je wykorzystać.
- W mieście brakowało dział i ołowiu. Żywności było za mało, kończyła się sól (która służyła do konserwowania mięsa). Doktor Mikołaj poprosił Jana Scultetiego, by wysłał do Olsztyna ołów do odlewania kul — dodaje Piotr Łopuszański.

Krzyżacy siali taki popłoch, że trudno było „spokojnie na nich czekać”. Werwy do walki na pewno nie dodawały ponure legendy, które od dawien dawna krążyły po Warmii. Nie pomagały też mrożące krew w żyłach przydomki, jakimi nazywano najokrutniejszych pomocników krzyżackich rycerzy.
- To już nie były rozboje, to była nieomal regularna wojna, którą Zakon prowadził z Przewielebnym Panem przy pomocy łotrów pozbieranych z całego świata. Pan Tiedeman Giese ustalił listę szesnastu opryszków, wśród których byli: Mały Jerzy, Długi Jerzy, Długi Hans, Czarny Hans, Długi Lorenz czy Mały Piotr” – wylicza przydomki Jerzy Sikorski w „Prywatnym życiu Mikołaja Kopernika”.
- Z perspektywy czasu, przydomki zbójów, których Wielki Mistrz Zakonu wynajmował do załatwiania „brudnych spraw” na Warmii, wydają się być zabawne – dodaje Krzysztof Buzderewicz. — W tamtych czasach jednak mogły wywoływać dreszcze wśród podległych kapitule mieszkańców. Miasteczka drżały ze strachu zarówno przed bandytami, jak i samymi rycerzami Zakonu Krzyżackiego, którzy w każdej chwili mogli napaść na nich i wymagać złożenia przysięgi wierności. Można śmiało stwierdzić, że kanonicy kapituły warmińskiej, tacy jak Mikołaj Kopernik, próbowali w każdy możliwy sposób zapobiegać podbojom Krzyżaków. Bez tak ważnych postaci, wiele z warmińskich miast i wiosek prawdopodobnie nie tylko wpadłoby w orbitę wpływów krzyżackich, ale i zwyczajnie przestałoby istnieć.

A co gdyby Krzyżacy mieli drabinę?
Olsztyn już czuł oddech Krzyżaków. Wielki Mistrz Albrecht Hohenzollern, po zajęciu Dobrego Miasta, wysłał do obrońców Olsztyna ultimatum z żądaniem kapitulacji. W przeciwnym razie groziło im zniszczenie miasta. Kopernik nie dał się wystraszyć. Stanowczo odrzucił żądania Krzyżaków. W odpowiedzi ze swoim oddziałem ruszył w stronę Dobrego Miasta Henryk Peryk, gdzie stoczył potyczkę z wojskami zakonu. Zwyciężył i wziął do niewoli kilku jeńców.
26 stycznia dowódca załogi krzyżackiej z Dobrego Miasta, Wilhelm von Schaumburg, podjął próbę zdobycia Olsztyna. Jednak atak zakończył się niepowodzeniem, a Schaumburg tłumaczył to „brakiem drabin”. Nic dziwnego – mury zamku w Olsztynie miały 12 metrów wysokości, co odpowiada wysokości czteropiętrowej kamienicy. Krzyżacy nie byli w stanie sprostać wyzwaniu, więc ostatecznie zrezygnowali z dalszych prób zdobycia Olsztyna.
A co z Hohenzollernem? Ostatni wielki mistrz Zakonu Krzyżackiego w 1525 roku złożył hołd królowi Polski, Zygmuntowi I Staremu. Przekształcił Prusy Zakonne w świeckie Księstwo Pruskie, które stało się lennem Polski. Jego symboliczne oddanie hołdu kończyło niemal 200-letnią obecność Krzyżaków w Prusach, a także zmieniało na zawsze polityczną mapę regionu.