Mikołaj Kopernik staje do walki w długiej i brutalnej wojnie z Krzyżakami, którzy palą warmińskie miasteczka i szturmują Olsztyn. Jak jego działania wpłynęły na losy Warmii i… Polski?
Warmia – strategiczny region na pograniczu Polski i Prus, pełen zamków i twierdz. To tutaj Mikołaj Kopernik pełnił funkcje kanonika, dyplomaty i administratora. W czasach konfliktu z Zakonem Krzyżackim nie tylko zajmował się sprawami kościelnymi, lecz także aktywnie uczestniczył w obronie Warmii.
W cieniu Zakonu
Zakon Krzyżacki to nie klasztor – to państwo z wojskiem. Bezwzględny wobec poddanych. Ekspansywny wobec sąsiadów.
- Zakon krzyżacki w Prusach był instytucją odmienną od innych zakonów, takich jak choćby zakony żebracze, franciszkanie czy dominikanie. Miał swoje państwo i przez swoje dzieje charakteryzował się w polityce wewnętrznej autorytaryzmem wobec własnych poddanych, a w polityce zagranicznej ekspansywnością wobec sąsiadów – podkreśla Janusz Małłek w książce „Mikołaj Kopernik. Szkice do portretu”.
Warmia, choć otoczona krzyżackimi ziemiami, nie była ich częścią. Była terytorium biskupim – formalnie pod panowaniem Polski od 1466 roku, po wojnie trzynastoletniej. Krzyżacy tego nie akceptowali. Chcieli wpływu. I wojny.

Sprawa głęboko osobista
Mikołaj Kopernik dorastał w cieniu rodzinnej niechęci do Zakonu Krzyżackiego. Jego dziadek i ojciec udzielali pożyczek Radzie Starego Miasta Torunia, które trafiały dalej – na potrzeby wojny z Krzyżakami prowadzonej przez Kazimierza Jagiellończyka. Dziadek, Łukasz Watzenrode Starszy, sam walczył pod Łasinem i został tam ranny.
Niechęć do Zakonu nie była więc przypadkiem, lecz „rodzinną tradycją”. W 1495 roku wuj Kopernika, biskup Łukasz Watzenrode, zaproponował przeniesienie Krzyżaków na Podole, by mogli walczyć z Tatarami i Turkami, a ich pruskie dobra przejęłoby biskupstwo warmińskie. Zakon oczywiście odmówił, a napięcia rosły.
- Obydwie strony odwołały się do Stolicy Apostolskiej o rozstrzygnięcie sporu — podkreśla Janusz Małłek. — Świadkiem dokumentu, skargi biskupa Watzenrodego kierowanej do Rzymu, datowanej w Lidzbarku 22 lutego 1496 roku byli „kleryk chełmiński” Mikołaj Kopernik oraz laik Andrzej Wierzynowski z diecezji włocławskiej.
W latach 1503–1510, Kopernik już jako dojrzały duchowny, uczestniczył w politycznych działaniach biskupstwa. Gdy Krzyżacy odmówili złożenia hołdu królowi, w 1510 roku doszło do zjazdu w Poznaniu. Obecni byli przedstawiciele króla polskiego Zygmunta I i posłowie wielkiego mistrza Fryderyka. Mieli zażegnać spór w związku z nieprzestrzeganiem przez stronę krzyżacką postanowień traktatu toruńskiego z 1466 roku. Kopernik najprawdopodobniej był tam obecny, przygotowując mapę Polski i Prus – dokument tak cenny, że jego kolega kanonik warmiński Fabian Luzjański probował go wykraść i przekazać Krzyżakom.
Zjazd zakończył się fiaskiem. Zakon żądał rewizji traktatu toruńskiego, a nawet odzyskania władzy nad Warmią. Choć wojna wybuchła dopiero dekadę później, Kopernik już wtedy wiedział, po której stronie stoi. Dla niego to nie była tylko polityka – to była sprawa głęboko osobista.

„Nie mamy sposobu odeprzeć przemocy”
Stosunki Krzyżakami stawały się coraz bardziej napięte. Rosnące ambicje Zakonu wobec Warmii niepokoiły coraz bardziej. Kiedy Kopernik był kanonikiem kapituły warmińskiej, pojawiły się dwie skargi na Zakon. Obydwie miały być, zdaniem Ludwika Antoniego Birkenmajera, spisane ręką Kopernika. Pierwsza z 1516 roku była adresowana do króla polskiego Zygmunta I Starego. Kapituła warmińska skarżyła się w niej na napady rozbójników „na naszej ziemi” i dodawała „z czyjej zaś podniety te przykrości nasze tak się wzmogły, to już jak sądzimy Waszej Królewskiej Mości jest znane”. I dalej, dosadnie: „Grozi nam już prawie niebezpieczeństwo i przemoc, której nie mamy sposobu odeprzeć, ponieważ naszym zajęciem jest modlić się, a nie walczyć.”
Druga, z 1521 roku, mówiła wprost o „bezprawnej pazerności Zakonu”. Pisana była przeciwko wielkiemu mistrzowi Albrechtowi, który odpowiadał za zagarnianie majątków i czynszów.
W odniesieniu do treści tych dokumentów Birkenmajer uznał, że stosunek Kopernika do zakonu krzyżackiego był nie tylko niechętny, ale nawet wrogi.
Krzyżacy idą na całość
Nad Warmią gromadziły się czarne chmury. Z jednej strony Królestwo Polskie, z drugiej wciąż potężny Zakon Krzyżacki, który nie pogodził się z utratą niezależności po pokoju toruńskim z 1466 roku. Konflikt dojrzewał latami, teraz wybuchał z pełną siłą. Albrecht Hohenzollern, wielki mistrz zakonu, wysuwał wobec Polski pretensje terytorialne – żądał zwrotu Prus Królewskich i Warmii oraz wypłacenia odszkodowania za 50 lat polskiej okupacji, po 30 tysięcy guldenów rocznie.
Polskie oddziały wkraczyły do Pomezanii. Krzyżacy odpowiadzieli kontratakiem. Trzeba było to powstrzymać. I wtedy na scenę wszedl Mikołaj Kopernik — nie jako uczony, lecz jako wysłannik kapituły warmińskiej.
Z polecenia biskupa Fabiana Luzjańskiego Kopernik ruszył do zdobytego przez Krzyżaków Braniewa, w towarzystwie prawnika i kanonika Jana Skultetiego. Ich zadanie było jasne, ale i trudne: spotkać się z wielkim mistrzem Albrechtem Hohenzollernem i próbować powstrzymać dalszą eskalację.
Spotkanie doszło do skutku. Wielki mistrz przyjął delegację, ale klimat rozmów był lodowaty. Albrecht nie pozostawił złudzeń. Twierdził, że Warmia „z mocy prawa podlega papiestwu i zakonowi”, a nie królowi polskiemu. Misja skończyła się fiaskiem.
Choć Kopernik otrzymał glejt bezpieczeństwa, dla kapituły to sygnał alarmowy: Krzyżacy nie zamierzali negocjować. Szli na całość.

Frombork w ogniu
Kilka tygodni później zapadła noc, którą Frombork zapamiętał na długo. Krzyżacy zatakiwali miasto. Wkroczyli nagle, brutalnie, bez litości. Płonęły domy mieszczan, płoną też dom Kopernika. Ogień mógł też zniszczyć jego księgi, notatki, instrumenty, choć nie ma na to dowodów. Część jego materiałów naukowych przecież przetrwała. Sam uczony ratował się ucieczką do katedralnego wzgórza, gdzie jeszcze broniły się ostatnie bastiony kapituły.
Krzyżacki dowódca, Fryderyk von Haydeck, nie krył nienawiści. Wypowiadział słowa, które przeszły do historii: „Tak zniszczę to gniazdo, aby tego lata żaden ptak nie mógł się w nim zagnieździć.”
To już nie tylko wojna o terytorium. To pokaz siły. Groźba totalnej zagłady warmińskiej autonomii.
Obrona Olsztyna i list do króla
Kopernik wyruszył do zamku w Olsztynie. 8 listopada 1520 oficjalnie został administratorem dóbr kapituły. Od teraz jego zadanie to przygotowanie obrony miasta przed Krzyżakami. Już 16 listopada napisał dramatyczny list do króla Zygmunta: „Pokornie błagamy wasz święty majestat, aby raczył nam jak najspieszniej przyjść z pomocą i wesprzeć skutecznie. Pragniemy bowiem czynić to, co przystoi ludziom szlachetnym i uczciwym, ale bez reszty oddanym waszemu majestatowi, nawet jeśli by przyszło znieść najgorsze.”
List wpadł w ręce Krzyżaków. Mimo to, pomoc dotarła. Z Elbląga przybył Henryk Peryk z Janowic ze stu piechurami. W grudniu do wojny dołącza też litewska jazda, dowodzona przez Zbigniewa Słupeckiego.
„Wyłamali Furtę Młyńską”
26 stycznia 1521 roku Krzyżacy ruszyli do szturmu na Olsztyn. Atakowali od północy – tamtejsze mury były niższe. Udało im się sforsować Furtę Młyńską, niewielką bramę w murze, lecz… nie mieli drabin. Bez nich nie mogli przedrzeć się dalej. Atakowali z impetem, ale brak przygotowania zatrzymał ich na przedpolu.
W środku zamku – Mikołaj Kopernik. Astronom, kanonik, a w tej chwili: organizator obrony. Dowodził, planował, liczył zapasy i rozdzielał obowiązki. Nie był wojskowym, ale jego głos liczył się zarówno wśród żołnierzy kapitana Peryka, jak i wśród cywilnych mieszkańców twierdzy.
Kopernik nie walczył z bronią w ręku. Jego rola była organizacyjna, administracyjna i dyplomatyczna. Dlatego historycy do dziś spierają się, czy zasługuje na tytuł „obrońcy Olsztyna”. Nie był żołnierzem, nie stał z mieczem na murach – ale to on kierował obroną, zarządzał zasobami, organizował ludzi. Bez niego zamek mógłby nie przetrwać. Bez niego Warmia mogła zostać zdobyta, co zmieniłoby bieg historii.
Koniec wojny i hołd pruski
- 17 kwietnia 1521 roku doszło do podpisania rozejmu w Toruniu. 8 kwietnia 1525 roku do podpisania traktatu pokojowego między Polską a Krzyżakami — podkreśla Janusz Małłek. — 10 kwietnia 1525 roku na rynku krakowskim wielki mistrz Albrecht złożył hołd królowi polskiemu Zygmuntowi I. Kopernik przyjął z pewnością te fakty z pełną aprobatą.

Hołd pruski z 1525 roku to jeden z kluczowych momentów w historii Polski i regionu Prus. Wielki Mistrz Zakonu Krzyżackiego, Albrecht Hohenzollern, po latach wojen i konfliktów, zrzekł się tytułu zakonnego i uznał zwierzchność króla Polski. W efekcie Zakon Krzyżacki przestał istnieć jako państwo zakonne, a jego ziemie zostały przekształcone w świeckie Księstwo Pruskie, które stało się lennem Polski.
Ten akt miał ogromne znaczenie polityczne i strategiczne. Po pierwsze, zakończył trwające ponad sto lat spory terytorialne między Polską a Zakonem Krzyżackim. Po drugie, wzmocnił pozycję Polski w regionie, ponieważ Księstwo Pruskie było teraz formalnie podporządkowane polskiemu królowi. Po trzecie, hołd pruski otworzył drogę do dalszej konsolidacji i stabilizacji na pograniczu polsko-pruskim, co miało wpływ na rozwój gospodarczy i polityczny Warmii oraz sąsiednich ziem.
Dla samej Warmii oznaczało to koniec bezpośredniej groźby Zakonu i utrzymanie jej statusu pod polskim protektoratem, co dawało względny spokój i możliwość rozwoju kulturalnego i naukowego – m.in. dla takich postaci jak Mikołaj Kopernik. Hołd pruski był więc fundamentem nowego ładu w regionie, który kształtował się przez kolejne stulecia.