„Czu­cie i wia­ra sil­niej mówi do mnie niż mędr­ca szkieł­ko i oko” – pisał w cza­sach roman­ty­zmu Adam Mic­kie­wicz. A czy Koper­nik, czło­wiek nauki, mógł sta­wiać emo­cje ponad rozum?

Misty­cyzm to tro­chę jak podróż do wnę­trza sie­bie, ale bez bile­tu i mapy. To spo­sób patrze­nia na świat, w któ­rym liczy się coś wię­cej niż tyl­ko to, co moż­na dotknąć i zoba­czyć. To nawet poczu­cie ist­nie­nia jakiejś głęb­szej rze­czy­wi­sto­ści – cze­goś, co moż­na poczuć ser­cem, a nie tyl­ko rozu­mem. Czy taki spo­sób postrze­ga­nia świa­ta pasu­je do Koper­ni­ka?

Światło prowadzące do prawdy

Geniusz z War­mii zali­cza­ny jest do czo­łów­ki naukow­ców-geniu­szy, któ­rzy wywró­ci­li świa­to­po­gląd swo­ich cza­sów „do góry noga­mi”. Miał na to dowo­dy – zmie­rzo­ne, wyli­czo­ne, wykre­ślo­ne. Miał więc „mędr­ca szkieł­ko i oko”. Był naukow­cem, mate­ma­ty­kiem i astro­no­mem, któ­ry opie­rał się na obser­wa­cjach i logi­ce, a nie na mistycz­nych obja­wie­niach czy intu­icyj­nym pozna­niu rze­czy­wi­sto­ści. A może jed­nak „czu­cie i wia­ra sil­niej mówi­ły do nie­go”? Koper­nik miał prze­cież odwa­gę spoj­rzeć na rze­czy­wi­stość ina­czej niż wszy­scy i dostrzec w niej har­mo­nię, porzą­dek i ukry­ty sens. To tro­chę mistycz­ne, praw­da?

Krzysz­tof Buz­de­re­wicz z Muzeum War­mii i Mazur w Olsz­ty­nie, fot. Ada Roma­now­ska

Ale wte­dy cza­sy sprzy­ja­ły takim odczu­ciom. To była epo­ka nie tyl­ko wiel­kich bitew i poli­tycz­nych intryg, ale też głę­bo­kiej reflek­sji nad tym, co nie­wi­dzial­ne. Z jed­nej stro­ny kato­lic­cy misty­cy, jak na przy­kład św. Sta­ni­sław Kost­ka, mie­li wizje i mistycz­ne unie­sie­nia, a z dru­giej — refor­ma­cyj­ni myśli­cie­le szu­ka­li Boga w bez­po­śred­nim doświad­cze­niu poza kościel­ny­mi dogma­ta­mi. Ludzie zasta­na­wia­li się, jak napraw­dę wyglą­da rela­cja czło­wie­ka z Bogiem. Misty­cy czę­sto mówi­li o jed­no­ści duszy z boską rze­czy­wi­sto­ścią albo o wewnętrz­nym świe­tle, któ­re pro­wa­dzi do praw­dy.

Przesądy i klejnoty Kopernika

Jere­mi Wasiu­tyń­ski, autor „Twór­cy nowe­go nie­ba”, widzi w mło­dym Koper­ni­ku misty­ka. Zwra­ca uwa­gę nie tyl­ko na rze­czy­wi­stość ota­cza­ją­cą astro­no­ma, ale też na jego przy­ja­ciół. Czy­li „z kim się zada­jesz, takim się sta­jesz”?

- Prze­łom XV i XVI wie­ku, mimo koń­ca cza­sów śre­dnio­wiecz­nych, nadal obfi­to­wał w róż­no­ra­kie wie­rze­nia i prze­są­dy. Mogło­by się wyda­wać, że taki świa­tły czło­wiek nauki, jakim był Miko­łaj Koper­nik, nie inte­re­so­wał się taki­mi rze­cza­mi – mówi Krzysz­tof Buz­de­re­wicz z Muzeum War­mii i Mazur w Olsz­ty­nie. — Jego przy­ja­cie­lem był Hil­de­brand Fer­ber – brat bisku­pa Mau­ry­ce­go Fer­be­ra, któ­ry wie­rzył w okul­tyzm, zna­cze­nie snów i dzia­ła­nie kamie­ni szla­chet­nych. Misty­cyzm w mło­dzień­czym życiu Koper­ni­ka był obec­ny na tyle, że nie dzi­wi­ło go tłu­ma­cze­nie zna­cze­nia snów i kosz­ma­rów. Miko­ła­ja i Hil­de­bran­da, któ­rzy repre­zen­to­wa­li kolej­no meto­dycz­ną naukę i mania­kal­ną wia­rę w zabo­bo­ny, łączy­ło zain­te­re­so­wa­nie tajem­ną, okul­ty­stycz­ną stro­ną rze­czy­wi­sto­ści.

Do dzi­siaj tak jest, że mło­dzi ludzie mają natu­ral­ną skłon­ność do marzeń, wyobraź­ni i otwar­to­ści na to, co nie­zwy­kłe. Żar­tu­je­my nawet, że wie­rzą w cuda. Ale dzię­ki temu zdo­by­wa­ją świat.

Miko­łaj Koper­nik – część dyp­ty­ku z 1980 roku Marzan­ny Wró­blew­skiej, fot. Muzeum Miko­ła­ja Koper­ni­ka we From­bor­ku ©

- Jed­ną z manii Fer­be­ra była magia klej­no­tów. Wie­rzył, że każ­dy kamień ma przy­pi­sa­ną sobie gwiaz­dę i zio­ło o podob­nej mocy. Klej­no­ta­mi w cza­sie swo­ich stu­diów inte­re­so­wał się tak­że Koper­nik. Był zafa­scy­no­wa­ny nie tyl­ko ich natu­ral­ny­mi wła­ści­wo­ścia­mi, ale tak­że aspek­tem „tajem­nym” – pod­kre­śla Krzysz­tof Buz­de­re­wicz. — Hil­de­brand Fer­ber w swo­jej okul­ty­stycz­nej manii zaj­mo­wał się m.in. pre­pa­ro­wa­niem amu­le­tów. Two­rzył je, opie­ra­jąc ich dzia­ła­nie na spe­cjal­nej kon­fi­gu­ra­cji pla­net i Księ­ży­ca. Koper­nik z kolei począt­ko­wo wie­rzył w połącz­nie medy­cy­ny z astro­lo­gią. Róż­no­ra­kie pre­pa­ra­ty zio­ło­we, mik­stu­ry i medy­ka­men­ty pre­pa­ro­wał w zależ­no­ści od ukła­du pla­net i gwiazd. Amu­le­ta­mi i czar­ną magią Hil­de­bran­da od począt­ku gar­dził, ale nie odrzu­cał sym­bo­lu, jako klu­cza do kosmicz­nej har­mo­nii.

I doda­je: — Dowo­dem na to jest uży­cie przez Koper­ni­ka pie­cząt­ki listo­wej w kształ­cie boga słoń­ca – Apol­li­na – gra­ją­ce­go na lirze. Był to sym­bol wta­jem­ni­cze­nia w aspek­ty mikro- i makro­ko­smo­su. Mimo przy­jaź­ni z Hil­de­bran­dem Fer­be­rem i kil­ko­ma inny­mi pasjo­na­ta­mi okul­ty­zmu, Miko­łaj Koper­nik pod­cho­dził do kosmicz­ne­go misty­cy­zmu z dużą rezer­wą. Wie­my, że jego mło­dzień­cza fascy­na­cja astro­lo­gią i okul­ty­zmem zaczę­ła w póź­niej­szych latach zani­kać, na rzecz nauko­we­go roz­sąd­ku. Bar­dzo szyb­ko stał się scep­ty­kiem, pobłaż­li­wie trak­tu­jąc wszel­kie zabo­bo­ny. Mimo to, bar­dzo moc­no rzu­to­wa­ło to na jego póź­niej­sze podej­ście do astro­no­mii, któ­rej był pasjo­na­tem. Nie wystar­cza­ły mu dotych­cza­so­we tłu­ma­cze­nia zja­wisk astro­no­micz­nych i to wła­śnie jego poszu­ki­wa­nia logicz­nych odpo­wie­dzi sta­ły się zaląż­kiem sfor­mu­ło­wa­nia tezy helio­cen­trycz­nej.