Pola­cy nie gęsi, iż swój język mają.” Ale co z tego, sko­ro nie­wie­le o nim wie­dzą? Język żyje, wciąż ewo­lu­uje, a sło­wa zmie­nia­ją zna­cze­nie. Nie dzi­wi więc, że na pol­sz­czy­znę, jaką znał Koper­nik, może­my reago­wać śmie­chem. Co więc zna­czą wyra­zy, z któ­ry­mi astro­nom z War­mii był za pan brat?

Naj­pierw zadaj­my pyta­nie: w jakim języ­ku mówił Koper­nik? Z rodzin­ne­go domu wyniósł zna­jo­mość języ­ka nie­miec­kie­go, któ­rym posłu­gi­wa­no się na co dzień. Na uli­cach Toru­nia roz­ma­wia­no jed­nak też po pol­sku. Być może z kole­ga­mi, na podwór­ku, Miko­łaj roz­ma­wiał wła­śnie „po nasze­mu”. Na stu­diach wszedł już na wyż­szy poziom — na pew­no nauczył się łaci­ny i gre­ki. A sko­ro stu­dio­wał też we Wło­szech, musiał rów­nież uszczk­nąć i wło­skie­go.

Język pol­ski być może wszedł mu w krew póź­niej, już gdy piął się po szcze­blach karie­ry. Jako wier­ny pod­da­ny pol­skie­go kró­la, poli­tyk i dyplo­ma­ta, mógł delek­to­wać się pol­sz­czy­zną na co dzień. W Olsz­ty­nie loko­wał cho­ciaż­by chło­pów. Jak z nimi roz­ma­wiał? W języ­ku pol­skim nie pozo­sta­wił jed­nak żad­ne­go pisma. Ale, pisząc po łaci­nie, uży­wał pol­skich imion i nazwisk.

- Nie­spo­dzian­ką i wiel­kim odkry­ciem było­by zna­le­zie­nie trwa­łe­go śla­du poświad­cza­ją­ce­go jego zna­jo­mość pol­sz­czy­zny. Nadzie­ja na odkry­cie listów w języ­ku pol­skim cią­gle się tli. Jed­nak pisa­nie jest wtór­ne wobec mówie­nia. Nie jest więc wyklu­czo­ne, że żyją­cy w śro­do­wi­sku pol­sko­ję­zycz­nym Koper­nik uży­wał w sytu­acjach nie­ofi­cjal­nych (roz­mo­wy w mie­ście, z inny­mi rodzi­na­mi, kole­ga­mi itp.) języ­ka pol­skie­go – czy­ta­my w „Gło­sie uczel­ni” UMK. — Pew­nym śla­dem pośred­nio poświad­cza­ją­cym jego zna­jo­mość pol­sz­czy­zny są zapi­ski loka­cyj­ne spo­rzą­dzo­ne ręką same­go Koper­ni­ka (z lat 1516–1521). Jako admi­ni­stra­tor dóbr kapi­tu­ły war­miń­skiej spi­sy­wał trans­ak­cje lud­no­ści chłop­skiej i reje­stro­wał osa­dza­nie się chło­pów na opusz­czo­nych gospo­dar­stwach. War­to pod­kre­ślić za histo­ry­ka­mi, że w dużej czę­ści była to lud­ność pol­ska.

Delikwent z Warmii?

Dziś nazwa­nie kogoś „deli­kwen­tem” to bar­dziej żart niż obe­lga. Ale w zna­cze­niu moż­na wyczuć pew­ną szczyp­tę pogar­dy. To dobry trop, bo prze­cież w języ­ku hisz­pań­skim „deli­nqu­en­te” to ban­dy­ta i rze­zi­mie­szek. Sło­wo to wywo­dzi się jed­nak z łaci­ny, gdzie „deli­nqu­ere” zna­czy­ło tyle, co „win­ny występ­ku”. Sko­ro Koper­nik uży­wał łaci­ny, a do tego jego teo­ria helio­cen­trycz­na uzna­wa­na była za sza­leń­stwo, a póź­niej here­zję, więc być może nazy­wa­no go rów­nież „deli­kwen­tem”.

Drze­wo­ryt przed­sta­wia­ją­cy Miko­ła­ja Koper­ni­ka wg Tobia­sa Stim­me­ra, fot. Europeana.eu

Mikołaj kawalerem?

W XVI i XVII wie­ku sło­wo kawa­ler było uży­wa­ne jako pod­kre­śle­nie rycer­skie­go pocho­dze­nia szlach­ty. To był po pro­stu rycerz. Pier­wot­ne zna­cze­nie tego sło­wa pozo­sta­ło w zaszczyt­nym okre­śle­niu Kawa­ler Orde­ru Orła Bia­łe­go. A że wów­czas nie było samo­cho­dów, a ryce­rze jeź­dzi­li kon­no, więc sło­wo to koja­rzy­ło się też z kopy­ta­mi. Do tego kawa­le­ria to prze­cież woj­ska kon­ne. Dopie­ro póź­niej kawa­le­ra­mi zaczę­to nazy­wać męż­czyzn sta­nu wol­ne­go. Za cza­sów Koper­ni­ka jed­nak nie moż­na tak było o nim powie­dzieć. Był kano­ni­kiem, ale na pew­no nie był kawa­le­rem. Czy umiał jeź­dzić kon­no? Nie poja­wia­ją się nigdzie wzmian­ki o takiej umie­jęt­no­ści geniu­sza z War­mii. Ale kto wie?

Kopernik miał wacka?

Obec­nie naj­czę­ściej prze­cho­wu­je­my nasze pie­nią­dze w port­fe­lu lub na kon­cie w ban­ku, ale nasi przod­ko­wie uży­wa­li w tym celu kie­szon­ko­we worecz­ki. Nazy­wa­no je wac­ka­mi, a rze­mieśl­ni­ków, któ­rzy zaj­mo­wa­li się ich wyra­bia­niem – wac­ka­rza­mi lub wac­ko­wy­mi. Do wyro­bu wac­ków sto­so­wa­no zwy­kle płót­no lub skó­rę. Peł­ni­ły one funk­cję ozdob­ną – ścią­ga­no je rze­my­kiem lub zamy­ka­no na zamek i wie­sza­no sobie na szyi. Naj­więk­szy roz­kwit tego rze­mio­sła miał miej­sce w XVI i XVII w. Moż­na więc przy­pusz­czać, że Koper­nik miał wac­ka… w kie­sze­ni. Z uwa­gi, że jako eko­no­mi­sta stał na stra­ży pie­nią­dza, ten wacek musiał być naj­pew­niej skó­rza­ny.

Lidzbark, Olsztyn i Frombork

Dziś to mia­sta. A kie­dyś? Daw­niej sło­wo „mia­sto” mia­ło dwa zna­cze­nia – miej­sce lub zamiast. Podo­bień­stwo brzmie­nio­we jest tutaj nie­przy­pad­ko­we. Lidz­bark War­miń­ski od 1350 roku do XIX wie­ku był sto­li­cą War­mii i daw­niej jej naj­więk­szym mia­stem. Po pru­sku to Lec­barg, a nie­miec­ku Heils­berg, czy­li Góra Zba­wie­nia. Z kolei From­bork to po łąci­nie Castrum Domi­nae Nostrae (Gród Naszej Pani), a po nie­miec­ku – Frau­en­burg. A nazwa Olsz­ty­na w brzmie­niu nie­miec­kim — Allen­ste­in — ozna­cza „zamek nad Łyną”. Człon ste­in (niem. kamień) cha­rak­te­ry­stycz­ny był dla miast z zam­ka­mi. Nie­miec­ka nazwa Łyny – Alle – pocho­dzi od pru­skiej nazwy Alna, ozna­cza­ją­cej łanię. 

Lidz­bark War­miń­ski z poło­wy XVII w. na ryci­nie z książ­ki Chri­sto­pha J. Hartknocha/Wikipedia

Kim była kobieta w czasach Kopernika?

Koper­nik miał być może romans z Anną Schil­ling. Z kobie­tą… choć wów­czas tak o niej niej mówił. Dla­cze­go?

Trud­no uwie­rzyć, ale „kobie­ta” to jeden z naj­bar­dziej tajem­ni­czych wyra­zów nasze­go języ­ka. Jeśli spoj­rzeć na ety­mo­lo­gię sło­wa, któ­re zwy­kło się uży­wać do płci pięk­nej, to Dzień Kobiet zna­czył­by tyle, co „Dzień… Bab z chle­wa”. Wyraz kobie­ta powstał sto­sun­ko­wo nie­daw­no, bo XVI wie­ku i pocho­dził od wyra­zu ”koby­ła” albo od sło­wa „kob”, czy­li „chlew” albo „kory­to”. Począt­ko­wo „kobie­ta” mogła ozna­czać oso­bę zaj­mu­ją­cą się wypa­sem świń. 

W „Sej­mie nie­wie­ścim” z 1586 roku (43 lata po śmier­ci Koper­ni­ka) znaj­dzie­my ustęp, w któ­rym jed­na szlach­cian­ka skar­ży się dru­giej, że „nas ku więk­sze­mu zelże­niu – kobie­ta­mi zową”, ta jej zaś odpo­wia­da, że „naj­dzie więk­szą sta­tecz­ność przy naszych kobie­tach niż­li przy paniech rad­nych”. Te „nasze kobie­ty” mogą być po pro­stu słu­żą­cy­mi czy inny­mi kobie­ta­mi niż­sze­go sta­nu. Zatem w XVI wie­ku „kobie­ta” mogło ozna­czać przed­sta­wi­ciel­kę płci żeń­skiej niż­sze­go sta­nu. Na szczę­ście „kobie­ta” z cza­sem zyski­wa­ła na zna­cze­niu i powa­ża­niu. 

War­to też tu zazna­czyć, że neu­tral­nym okre­śle­niem przed­sta­wi­ciel­ki płci pięk­nej, zgrab­nej i powab­nej było „żona”. Czy tak mógł mówić Miko­łaj o swo­jej Annie? Wyraz ten rów­nież prze­szedł ewo­lu­cję, bo nie­gdyś uży­wa­no go w sto­sun­ku do każ­dej kobie­ty, a nie jedy­nie tej, któ­ra sta­nę­ła na ślub­nym kobier­cu. Za cza­sów Koper­ni­ka sto­so­wa­ne też wyra­zy „nie­wia­sta” i „bia­ło­gło­wa”. Anna była więc nie­wia­stą. I gwiaz­dą Koper­ni­ka.