Mikołaj Kopernik to geniusz, który wyprzedzał swoje czasy. Ale żył jak każdy inny człowiek. I chorował również, niezależnie od swojego wkładu w rozwój świata. Jak się czuł przed śmiercią? I na co zmarł?
Polacy są dziś najbardziej zapracowanym narodem w Europie. Odbija się to nie tylko na naszym work-life-balance, ale również na zdrowiu. WHO wylicza nawet, że praca powyżej 55 godzin tygodniowo może nam nieźle nadszarpnąć zdrowie. Gdy jeszcze człowiek młody, wszystko jakoś ogarnia. Nieraz może zarwać noc, chociażby na obserwację gwiazd. Ale im dalej w las, tym więcej drzew. W końcu po coś wymyślono emerytury…
W czasach Kopernika, w XVI wieku, nie istniał ZUS ani żaden jego odpowiednik. Nie było też tzw. wieku emerytalnego. Gdyby taki obowiązywał, Kopernik zostałby emerytem w lutym 1538 roku, w wieku 65 lat. Mógłby patrzeć w niebo, nie bacząc na liczne obowiązki. A we Fromborku, gdzie mieszkał u schyłku życia, piastował wiele ważnych funkcji z ramienia Warmińskiej Kapituły Katedralnej. Pracował jako kanclerz i wizytator dóbr kapituły, komisarz Warmii i generalny administrator biskupstwa. Leczył też ludzi — nie tylko kolegów po fachu, ale również ubogich – tych ostatnich nieodpłatnie.

Do 1541 roku pisał też „De revolutionibus”, po godzinach. Choć ukończył dzieło w zasadzie już w 1532, ale cały czas je szlifował i myślał o tym, co może się stać, gdy ujrzy światło dzienne. Nie dawał więc sobie taryfy ulgowej. Dla nauki to wielki wyczyn, ale gdy patrzymy tak po ludzku na działalność Kopernika, nie oszczędzał się. A to nie szło w parze ze zdrowiem. Choć pod koniec życia „wrzucił nieco na luz”, ale wcześniejsze lata odcisnęły piętno. Organizm sam domagał się zwolnienia. Swoje dokładał też stres. Może Kopernik go zajadał? Uwielbiał ryby. Może zapijał nerwy piwem, które też mu smakowało? W jego czasach popularny też był węgrzyn – czerwone wino węgierskie. Astronom, jak się podejrzewa, stronił od uciech życia codziennego, więc o pijaństwie raczej nie ma mowy. Ale pod koniec życia, skoro był skryty i wolał rozmyślać nad niebem, mógł też niewiele się ruszać.
Upadek sił astronoma
Kopernik-emeryt cierpiał na miażdżycę. Jej objawy pojawiają się najczęściej dopiero w okolicy sześćdziesiątki. Zatem to we Fromborku choroba zaczynała dawać się we znaki.
- Miażdżyca tętnic ma przebieg przewlekły, trwa zazwyczaj wiele lat i sprawia różne dolegliwości. Choroba ta oraz podeszły wiek astronoma musiała wpływać ujemnie na jego samopoczucie i powodować upadek sił – zauważa Stanisław Flis w artykule „W sprawie przyczyny śmierci Mikołaja Kopernika” opublikowanym w „Komunikatach Warmińsko-Mazurskich”.
Miażdżyca jest chorobą naczyń krwionośnych. Na kruchych ścianach naczyń odkładają się powoli blaszki miażdżycowe, co z czasem powoduje zwężanie się ich światła aż do całkowitego zamknięcia żyły. Pojawia się stan zapalny i stopniowo zmniejsza się przepływ krwi, zwiększa się też ryzyko powstawania zakrzepów.
Gdy zmiany miażdżycowe obejmują tętnice wieńcowe, istnieje ryzyko rozwoju choroby niedokrwiennej serca. Ta niekontrolowana może prowadzić do zawału.
Gdy miażdżyca dotyka tętnic zaopatrujących mózg, może dojść do poważnego powikłania w postaci udaru. Ten często wymieniany jest jako przyczyna śmierci Kopernika.
Jak w ostatnich latach czuł się Kopernik?
Mózg jest bardzo delikatny i wrażliwy na zmiany niedokrwienne. Poza tlenem, do mózgu dociera znacznie mniej składników odżywczych. Cały ten proces wpływa na pojawienie się objawów psychicznych miażdżycy: problemy z kontrolowaniem własnych emocji, trudności z pamięcią i koncentracją, obniżone samopoczucie, a nawet zaburzenia świadomości. Pojawiają się też symptomy fizyczne: m.in. nawracające bóle głowy, które mogą być połączone z zawrotami, zaburzenia równowagi i czucia w kończynach, spadek siły mięśniowej, problemy z widzeniem oraz drżenie mięśni.
Miażdżyca nie jest chorobą tylko czasów Kopernika. Dziś miażdżycę nazywa się chorobą cywilizacyjną. W XXI wieku w Polsce cierpi na nią niemal 700 tys. pacjentów, prowadząc do śmierci aż 60 tys. osób rocznie. W porównaniu do astronoma dysponujemy dziś większą wiedzą na temat zapobiegania i leczenia tego schorzenia. Mimo tego co roku udaru doznaje 70 tys. Polaków. Dla porównania – dziś we Fromborku mieszka nieco ponad 2 tys. osób.
Paraliż Kopernika od stycznia
Nieleczona miażdżyca może prowadzić do śmierci. I tak było właśnie u geniusza z Warmii. Mówi się, że Kopernik zmarł z powodu udaru. Ale czy na pewno?
- Wiele jednak przemawia za tym, że przyczyną śmierci Kopernika nie był wylew krwi, jak głosi przekaz, lecz zakrzep jednej z tętnic lewej półkuli mózgu. Świadczy o tym przede wszystkim podeszły wiek astronoma. W tym bowiem wieku występują przeważnie zakrzepy, a nie wylewy krwi do mózgu. Ponadto masywny wylew krwi do mózgu prowadzi szybko do śmierci, natomiast mniejsze wylewy kończą się bądź prawie całkowitym powrotem do zdrowia, bądź też pozostawiają po sobie mniej lub więcej zaznaczone niedowłady kończyn, czego u Kopernika nie było. (…) Kopernik był sparaliżowany w styczniu 1543 roku, a zatem już wtedy doznał udaru mózgu, jeśli nie wcześniej. W tym stanie pozostawał więc kilka miesięcy, co zwykle zdarza się w zakrzepach mózgowych – tłumaczy Stanisław Flis. — Nie wiemy, czy udar mózgu wystąpił u niego nagle, czy też powoli oraz czy w dzień, czy też w nocy, co mogłoby ułatwić konkretne rozpoznanie wylewu lub zakrzepu. W każdym razie zarówno wylew krwi do mózgu, jak i zakrzep mózgowy bywają w podeszłym wieku zazwyczaj następstwem miażdżycy tętnic, na którą Kopernik niewątpliwie cierpiał.

Zobaczył „De revolutionibus”?
Legenda mówi, że sparaliżowany Kopernik miał zobaczyć na własne oczy pierwsze wydanie swojego dzieła „De revolutionibus”, które ukazało się drukiem w Norymberdze 21 marca 1543 roku. Księga miała dotrzeć do Fromborka na Warmii w ostatniej chwili — w dniu śmierci astronoma 21 maja. Datę tę ustalił kopernikolog dr Jerzy Sikorski na podstawie akt kapituły warmińskiej. Na wielu wyobrażeniach ostatnich chwil życia Mikołaja Kopernika widzimy go właśnie z księgą, na której trzyma swoją dłoń. To piękna i romantyczna historia o tym, jak umierający Mikołaj otrzymuje pierwszy drukowany egzemplarz swojego dzieła i dopiero, gdy go widzi — w poczuciu spełnionego obowiązku — odchodzi. Czy rzeczywiście tak było?
Bliski przyjaciel Kopernika Tiedeman Giese opisywał stan astronoma następująco: „na wiele dni przedtem (czyli przed śmiercią) stracił już pamięć i przytomność umysłu”.
- Pod koniec 1542 roku Kopernik tak zaniemógł, że już z łoża nie zdołał się podźwignąć. Opiekowali się nim dwaj kanonicy warmińscy, Jerzy Donner i Fabian Emerich – podkreśla Eugeniusz Rybka w „Życiu i twórczości Mikołaja Kopernika”. — Legenda mówi, że zdołał dzieła dotknąć stygnącymi palcami. Jednakże do świadomości konającego człowieka fakt, że dzieło jego zostało już wydrukowane, dotrzeć nie mógł.
Śmierć Kopernika intryguje do dziś, a „romantyczny” moment odejścia astronoma fascynował artystów. To dość popularny temat w sztuce polskiej.