Kazi­mierz, sio­strze­niec Pił­sud­skie­go, zna­lazł nowy dom w Olsz­ty­nie. Wraz z rodzi­ną Kade­na­cych – barw­ną, inte­li­genc­ką i wier­ną war­to­ściom. Ich histo­ria to opo­wieść o prze­trwa­niu, skrom­no­ści i o tym, co napraw­dę zna­czy­ło „znać mar­szał­ka”.

Stwier­dze­nie, że „…II woj­na świa­to­wa zmie­ni­ła wszyst­ko” to tru­izm, ale war­to powtó­rzyć je jesz­cze raz. Poli­tycz­ne prze­su­nię­cia w Euro­pie Środ­ko­wo-Wschod­niej i wysie­dle­nia lud­no­ści pol­skiej z Kre­sów Wschod­nich nie­ocze­ki­wa­nie na bli­sko pół wie­ku połą­czy­ły War­mię z rodzi­ną… Pił­sud­skich. Uprze­dza­jąc nie­co fak­ty – w Olsz­ty­nie, po II woj­nie świa­to­wej, zamiesz­kał sio­strze­niec mar­szał­ka – Kazi­mierz Kade­na­cy wraz z rodzi­ną oraz jego sio­stra – Maria. Jaka była ich rola w powo­jen­nej rze­czy­wi­sto­ści regio­nu? O tym wła­śnie jest ta opo­wieść.

W rodzinnym domu

Kazi­mierz Kade­na­cy był synem uko­cha­nej sio­stry mar­szał­ka Józe­fa Pił­sud­skie­go – Zofii, zwa­nej piesz­czo­tli­wie Zulą, oraz Bole­sła­wa Kade­na­ce­go (1845–1918) – chi­rur­ga woj­sko­we­go o wło­skich korze­niach. Uro­dził się w Wil­nie 3 mar­ca 1901 roku. Rodzi­na Kade­na­cych była nie­zwy­kle licz­na – Kazi­mierz miał sied­mio­ro rodzeń­stwa, z cze­go jed­na z sióstr, Maria, zmar­ła jako nie­mow­lę. Więk­szość dzie­ci Kade­na­cych przy­szła na świat w domu przy jed­nej z cen­tral­nych ulic Wil­na – noszą­cej kolej­no nazwy: Bło­go­wiesz­czań­ska (w cza­sach rosyj­skich), Por­to­wa (w II RP), a dziś Pamen­kal­nio g. Dom ten znaj­do­wał się bli­sko głów­nej uli­cy mia­sta i Pla­cu Łuki­skie­go. Dzie­ci były chrzczo­ne w pobli­skim koście­le św. Ducha.

Repre­zen­ta­cyj­ny Pałac Rze­czy­po­spo­li­tej w Wil­nie w okre­sie mię­dzy­wo­jen­nym, fot. Jan Bułhak/Biblioteka Cyfro­wa WBP w Lubli­nie

Tuż przed I woj­ną świa­to­wą Kazi­mierz roz­po­czął naukę w pry­wat­nym gim­na­zjum Wino­gra­do­wa, któ­re po wybu­chu kon­flik­tu prze­nie­sio­no do Moskwy. Szko­ła ta ucho­dzi­ła za eli­tar­ną – uczęsz­cza­ły do niej dzie­ci z rodzin zie­miań­skich i inte­li­genc­kich. Rodzi­na Kade­na­cych, podob­nie jak wie­le innych z zachod­nich obsza­rów Impe­rium Rosyj­skie­go, w ramach pań­stwo­wej ewa­ku­acji wyje­cha­ła z Wil­na, tra­fia­jąc na krót­ko na Pole­sie. Gdy Kazi­mierz koń­czył naukę, car­ska Rosja już upa­dła, przez kraj prze­to­czy­ła się rewo­lu­cja bol­sze­wic­ka, a on sam zło­żył egza­min matu­ral­ny już w nie­pod­le­głej Pol­sce – w męskim Gim­na­zjum im. Kró­la Zyg­mun­ta Augu­sta.

Kolejna wojna

Gdy dzia­ła­nia wojen­ne w zachod­niej Euro­pie powo­li dobie­ga­ły koń­ca, mło­dy Kazi­mierz tra­cił ojca. Dok­tor Bole­sław Kade­na­cy umarł na raka żołąd­ka 22 stycz­nia 1918 roku i został pocho­wa­ny na cmen­ta­rzu ber­nar­dyń­skim w Wil­nie – w uro­kli­wym miej­scu, na gór­ce, nie­da­le­ko wiją­cej się rze­ki Wilen­ki.

Wcho­dzą­cy w doro­słość Kazi­mierz nie miał wie­le cza­su na żało­bę. Do Wil­na zbli­ża­ła się Armia Czer­wo­na, świe­żo odzy­ska­na nie­pod­le­głość była zagro­żo­na. Za udział w woj­nie pol­sko-bol­sze­wic­kiej Kazi­mierz Kade­na­cy został uho­no­ro­wa­ny Meda­lem Pamiąt­ko­wym za Woj­nę 1918–1921. Nie był to Order Vir­tu­ti Mili­ta­ri ani Krzyż Walecz­nych, ale odzna­cze­nie przy­zna­wa­ne tym, któ­rzy speł­ni­li swój patrio­tycz­ny obo­wią­zek – nie­za­leż­nie od nazwi­ska.

Awers Meda­lu Pamiąt­ko­we­go za Woj­nę 1918–1921, fot. Wiki­me­dia Com­mons

Czasy studenckie i pierwsza praca

Po ukoń­cze­niu gim­na­zjum Kazi­mierz wyje­chał do War­sza­wy, gdzie stu­dio­wał na Poli­tech­ni­ce War­szaw­skiej inży­nie­rię wod­ną. Życie stu­denc­kie nie było łatwe – imał się róż­nych prac doryw­czych, by się utrzy­mać. W 1934 roku uzy­skał dyplom inży­nie­ra. Zatrud­nił się w Biu­rze Dróg Wod­nych w War­sza­wie, ale nie zagrzał tam dłu­go miej­sca.

Po tra­gicz­nej powo­dzi z lip­ca 1934 roku został odde­le­go­wa­ny do Róż­no­wa nad Dunaj­cem, gdzie roz­po­czę­to budo­wę zbior­ni­ka reten­cyj­ne­go – inwe­sty­cji, któ­rą ukoń­czo­no dopie­ro w 1942 roku. Pod koniec lat 30. powró­cił do Wil­na i pra­co­wał przy budo­wie kana­łów melio­ra­cyj­nych w dziel­ni­cy Poru­ba­nek, w ramach roz­bu­do­wy lot­ni­ska.

Relacje z wujkiem Ziukiem

Kazi­mierz nie znał wuj­ka Józe­fa w dzie­ciń­stwie. Spo­tka­li się po raz pierw­szy w Wiel­ka­noc 1919 roku, kie­dy Pił­sud­ski przy­był do Wil­na po jego zdo­by­ciu przez Woj­sko Pol­skie. Rela­cja mię­dzy nimi była cie­pła i bli­ska – rodzi­na spo­ty­ka­ła się w świę­ta i na imie­ni­ny Józe­fa, czę­sto w Milu­si­nie w Sule­jów­ku. W Wil­nie odwie­dza­li Pił­sud­skie­go w Pała­cu Repre­zen­ta­cyj­nym (dzi­siej­szym Pała­cu Pre­zy­denc­kim).

Przed śmier­cią mat­ki Zofii, któ­ra prze­by­wa­ła w szpi­ta­lu w War­sza­wie, Kazi­mierz odwie­dzał ją wspól­nie z mar­szał­kiem. Po jej odej­ściu w lutym 1935 roku, a następ­nie śmier­ci Pił­sud­skie­go, kon­tak­ty rodzin­ne osła­bły. Pogrzeb Zofii był ostat­nim razem, kie­dy Pił­sud­ski widział uko­cha­ne Wil­no.

Podróż do Olsztyna

Kazi­mierz prze­trwał oku­pa­cję, pra­cu­jąc doryw­czo na wsi w oko­li­cach Wil­na. W 1946 roku, wraz z żoną (Marią Danu­tą z d. Mar­cin­kie­wicz), opu­ścił Wileńsz­czy­znę i wyje­chał na tzw. Zie­mie Odzy­ska­ne – do Olsz­ty­na, gdzie już wcze­śniej zamiesz­ka­ła jego sio­stra Maria, pra­cu­ją­ca w Szpi­ta­lu Mariac­kim.

Spotkanie z ministrem

W latach 50. szpi­tal odwie­dził mini­ster zdro­wia Jerzy Szta­chel­ski, daw­ny stu­dent medy­cy­ny w Wil­nie. Wzru­sza­ją­ce spo­tka­nie z Marią Kade­na­co­wą – publicz­ne i spon­ta­nicz­ne – było dowo­dem daw­nych wię­zi i wza­jem­ne­go sza­cun­ku.

Brydż na Zatorzu

W 1947 roku uro­dził się syn Kazi­mie­rza – Tade­usz. On sam przez dzie­się­cio­le­cia pra­co­wał w „Spo­łem” i róż­nych biu­rach pro­jek­to­wych, aż do eme­ry­tu­ry w 1970 roku. Miesz­kał w skrom­nych warun­kach na Zato­rzu przy ul. Sło­wac­kie­go. Miesz­ka­nie wypeł­nia­ły pamiąt­ki, książ­ki, a tak­że goście – towa­rzy­skie życie rodzin­ne, gra w bry­dża, spo­tka­nia ze stu­den­ta­mi z WSP. Wspo­mnie­nia Kazi­mie­rza o cza­sach przed­wo­jen­nych były bez­cen­ne, szcze­gól­nie gdy ofi­cjal­nie mówić o nich nie było moż­na.

Rela­cja z uro­czy­sto­ści poświę­ce­nia sztan­da­ru Towa­rzy­stwa Miło­śni­ków Wil­na i Zie­mi Wileń­skiej w Olsz­ty­nie, fot. Kro­ni­ka Towa­rzy­stwa Przy­ja­ciół Wil­na i Zie­mi Wileń­skiej w Olsz­ty­nie

Pasłęcki ślad

Rodzi­na Kade­na­cych mia­ła krew­nych rów­nież w Pasłę­ku – kuzyn­ki Pił­sud­skie­go: Maria i Łucja, daw­niej miesz­ka­ją­ce w Pona­rach, osie­dli­ły się tam po woj­nie. Kazi­mierz regu­lar­nie je odwie­dzał, wspól­nie wspo­mi­na­jąc Wil­no i rodzin­ne histo­rie. Po śmier­ci żony dbał o kon­tak­ty z rodzi­ną, rów­nież tą za gra­ni­cą.

Ojciec chrzestny

W 1989 roku Kazi­mierz Kade­na­cy wsparł powsta­nie Towa­rzy­stwa Miło­śni­ków Wil­na i Zie­mi Wileń­skiej w Olsz­ty­nie. Gdy goto­wy był sztan­dar orga­ni­za­cji, to wła­śnie jego popro­szo­no o bycie ojcem chrzest­nym. Pod­czas mszy 14 stycz­nia 1990 roku w kate­drze war­miń­skiej prze­ka­zał go sym­bo­licz­nie mło­dzie­ży z Wileńsz­czy­zny. Jego list do Towa­rzy­stwa – pełen emo­cji – do dziś prze­cho­wy­wa­ny jest w kro­ni­ce:

„Nie potrze­bu­ję Wam chy­ba przed­sta­wiać, jak ucie­szy­li­by­ście ser­ce Mar­szał­ka Pił­sud­skie­go, gdy­by żył, jeże­li w taki spo­sób pra­co­wa­li­by­ście dla Zie­mi Wileń­skiej, dla Wil­na i dla naszych roda­ków, któ­rzy miesz­ka­ją, tam pozo­sta­li i trwa­ją.”

Frag­ment listu Kazi­mie­rza Kade­na­ce­go skie­ro­wa­ne­go do człon­ków Towa­rzy­stwa Miło­śni­ków Wil­na i Zie­mi Wileń­skiej w Olsz­ty­nie, fot. Kro­ni­ka Towa­rzy­stwa Przy­ja­ciół Wil­na i Zie­mi Wileń­skiej w Olsz­ty­nie

Co mógł załatwić Piłsudski?

Ostat­nia sce­na tej histo­rii mia­ła miej­sce pod­czas szkol­ne­go spo­tka­nia. Kade­na­cy – pra­wie 90-let­ni – opo­wia­dał mło­dzie­ży o II RP i swo­im wuju. Jeden z uczniów zapy­tał z prze­ką­sem: „To mógł pan w Pol­sce wszyst­ko zała­twić?”. Kazi­mierz odpo­wie­dział z uśmie­chem: „Syn­ku, gdy­by mar­sza­łek Pił­sud­ski dowie­dział się, że ja się na nie­go powo­łu­ję, to by mi nogi z d… powy­ry­wał!”

Kazi­mierz Kade­na­cy zmarł 21 grud­nia 1992 roku w wie­ku 91 lat. Spo­czy­wa w rodzin­nym gro­bow­cu w Olsz­ty­nie – razem z żoną i sio­strą.

Tak zakoń­czy­ła się histo­ria życia czło­wie­ka, któ­ry nie nad­uży­wał nazwi­ska, a mimo to – a może wła­śnie dla­te­go – pozo­sta­wił po sobie pamięć sil­niej­szą niż nie­je­den pomnik.