The Beatles, Metal­li­ca, Nirva­na – wszy­scy zaczy­na­li w gara­żach. Dziś swo­ją histo­rię piszą chłop­cy z Jezio­ran. Two­rzą zespół Garaż Polk-Pył i krok po kro­ku budu­ją swo­ją muzycz­ną dro­gę.

Nie trze­ba wiel­kiej sce­ny, by roz­po­cząć muzycz­ną przy­go­dę. Wystar­czy pasja, kil­ku przy­ja­ciół i… garaż. Wła­śnie tam, w Jezio­ra­nach, powstał zespół Garaż Polk-Pył, któ­ry two­rzą czte­rej ucznio­wie miej­sco­wej pod­sta­wów­ki: Cza­rek, Szy­mon, Dorian i Borys.

Zaczęło się na lekcji plastyki

Wie­lu legen­dar­nych arty­stów roz­po­czy­na­ło w zaska­ku­ją­cych oko­licz­no­ściach. Na przy­kład zespół The Kil­lers poznał się przez ogło­sze­nie w gaze­cie. Z kolei ABBA zro­dzi­ła się z przy­pad­ko­wych spo­tkań w stu­dio nagra­nio­wym.

Nie ina­czej było w Jezio­ra­nach. Pomysł powsta­nia zespo­łu Garaż Polk-Pył naro­dził się… na lek­cji pla­sty­ki. Dwaj przy­ja­cie­le – Cza­rek i Szy­mon — od sło­wa do sło­wa odkry­li, że łączy ich pasja do muzy­ki. I wystar­to­wa­li — naj­pierw z pomy­słem, potem już kon­kret­nie. A że od daw­na inte­re­so­wa­li się muzy­ką — słu­cha­li, pod­pa­try­wa­li star­szych, więc w koń­cu sami zde­cy­do­wa­li się grać. Dołą­czy­li do nich kole­dzy – Dorian i Borys – i tak powstał kwar­tet, któ­ry krok po kro­ku budu­je swo­ją muzycz­ną dro­gę.

– W 2019 roku dosta­łem pierw­szy akor­de­on i nauczy­łem się grać – wspo­mi­na Ceza­ry Zie­liń­ski, któ­ry dziś śpie­wa i gra na akor­de­onie. – Gram już dobre sześć lat. Mama gra na orga­nach, więc poka­za­ła mi dwie pio­sen­ki. Ale resz­ty już sam się nauczy­łem.

– A ja pięć lat temu dosta­łem zwy­kłe organ­ki. Zaczą­łem na nich grać i spodo­bał mi się „tryb orga­ny”. I tak się zaczę­ło. Naj­pierw były te „organ­ki”, potem skrzyp­ce, gita­ra, pia­ni­no – doda­je Szy­mon Świę­cic­ki, któ­ry w zespo­le gra na gita­rze. – A potem skoń­czy­łem dwa lata szko­ły muzycz­nej.

Garaż Polk-Pył na sce­nie – przed nimi muzycz­na przy­go­da dopie­ro się zaczy­na, fot. kadr z mate­ria­łu wideo Gmi­ny Jezio­ra­ny

Garaż na dobry start

Nie­przy­pad­ko­wo w nazwie zespo­łu poja­wił się garaż. Dla wie­lu nasto­lat­ków garaż jest miej­scem spo­tkań – dla nich stał się „salą prób”. Garaż był zawsze prze­strze­nią wol­no­ści i odwa­gi – miej­scem, gdzie nie obo­wią­zu­ją zasa­dy, a liczy się pasja i ener­gia.

Garaż w histo­rii muzy­ki odgry­wał ogrom­ną rolę. To tam swo­je pierw­sze dźwię­ki szli­fo­wa­li The Beatles, Metal­li­ca, Nirva­na, U2, czy Gre­en Day. W gara­żu zaczy­nał też zespół Aero­smith. Joe Per­ry, gita­rzy­sta tej gru­py, przy­znał w jed­nym z wywia­dów: — Jeste­śmy cały czas gara­żo­wym zespo­łem, któ­re­mu się poszczę­ści­ło. To entu­zjazm publicz­no­ści napę­dza nas do dzia­ła­nia.

Dziś wła­sną, gara­żo­wą histo­rię piszą mło­dzi muzy­cy z Jezio­ran. A miesz­kań­cy im kibi­cu­ją — nie szczę­dzą cie­płych komen­ta­rzy. Pani Doro­ta pisze: „Życzę wam jak naj­wię­cej suk­ce­sów i wystą­pień. Cie­szy mnie, że mło­de poko­le­nie robi coś faj­ne­go.” Z kolei Agniesz­ka pod­kre­śla: „Wiel­kie bra­wa! Mło­dzi, a jed­nak chcą pod­trzy­my­wać tra­dy­cje muzy­ki bie­siad­nej.” A Boże­na doda­je: „Wspa­nia­ły pomysł, że wycho­dzi­cie do ludzi, nie gra­cie tyl­ko dla sie­bie. Życzę suk­ce­sów.”

- Ćwi­czy­my po dwie, trzy, nawet czte­ry godzi­ny. A gdy bolą nas już pal­ce od gra­nia albo gar­dła od śpie­wa­nia, roz­ra­bia­my w gara­żu — żar­tu­je Szy­mon.

Być może ich przy­kład poka­że rówie­śni­kom, że marze­nia wca­le nie muszą cze­kać – moż­na je speł­niać tu i teraz.

Biesiada i podwórkowy klimat

Zespół nie wybrał łatwej dro­gi – zamiast się­gać po mod­ną muzy­kę z inter­ne­tu, posta­wi­li na bie­siad­ne brzmie­nia. To reper­tu­ar, któ­ry łączy poko­le­nia, spra­wia, że nogi same rwą się do tań­ca. Ich muzy­ka jest peł­na pro­sto­ty i rado­ści. I to wła­śnie spra­wia, że zespół z Jezio­ran tak szyb­ko zdo­by­wa ser­ca publicz­no­ści.

- Naszą pierw­szą pio­sen­ką było „Gdy­bym miał gita­rę”, póź­niej były „Hej Soko­ły”, „Fale Duna­ju” — wymie­nia Cza­rek. — Teraz dużo by wymie­niać…

Pierwsze sukcesy

Choć chłop­cy gra­ją razem sto­sun­ko­wo krót­ko, mają już na swo­im kon­cie pierw­sze kon­cer­ty. Zade­biu­to­wa­li pod­czas pik­ni­ku stra­żac­kie­go we Frank­no­wie, gdzie zosta­li bar­dzo entu­zja­stycz­nie przy­ję­ci. Choć moc­no wte­dy pada­ło, dali radę. Przed nimi kolej­ne kon­cer­ty. A każ­dy taki występ to ogrom­ne prze­ży­cie. – To coś nie­sa­mo­wi­te­go, kie­dy może­my zagrać dla ludzi i widzi­my, że się uśmie­cha­ją, klasz­czą, tań­czą – mówią zgod­nie.

Choć to dopie­ro począ­tek ich muzycz­nej dro­gi, marze­nia są już cał­kiem poważ­ne. Chłop­cy chcą grać coraz wię­cej, dosko­na­lić się i – co naj­waż­niej­sze – wystą­pić w rodzin­nym mie­ście. Kon­cert w Jezio­ra­nach był­by dla nich sym­bo­licz­nym zwień­cze­niem tego pierw­sze­go eta­pu.