Iwo­na Liżew­ska zna kaplicz­ki War­mii jak wła­sną kie­szeń. Te nie­po­zor­ne budow­le, wzno­szo­ne od wie­ków wśród pól i wio­sek, kry­ją histo­rie wia­ry, tra­dy­cji i lokal­nej toż­sa­mo­ści. Dla miesz­kań­ców to coś wię­cej niż kamien­ne świa­dec­twa prze­szło­ści – to żywe sym­bo­le, któ­re wciąż łączą poko­le­nia.

Na War­mii trud­no prze­je­chać kil­ka kilo­me­trów bez spo­tka­nia z kaplicz­ką. Są wszę­dzie – na roz­sta­jach dróg, przy polnych trak­tach, w cen­trach wsi. Jed­ne zadba­ne i ude­ko­ro­wa­ne kwia­ta­mi, inne zapo­mnia­ne, prze­chy­lo­ne, led­wie widocz­ne w wyso­kiej tra­wie. Ich licz­ba się­ga aż 1370. Przez dzie­się­cio­le­cia nikt nie pró­bo­wał ich dokład­nie poli­czyć. Aż do chwi­li, gdy spo­tka­li się dwaj pasjo­na­ci – Sta­ni­sław Kupr­ja­niuk i Iwo­na Liżew­ska.

Spo­tka­li się przy­pad­kiem, w war­miń­skim koście­le.

– To była po pro­stu życio­wa sytu­acja, choć z lek­kim roman­tycz­nym akcen­tem na począt­ku – uśmie­cha się Iwo­na Liżew­ska, histo­ryk sztu­ki i kie­row­nik olsz­tyń­skie­go oddzia­łu Naro­do­we­go Insty­tu­tu Dzie­dzic­twa. – Weszłam do kościo­ła, zoba­czy­łam pana, któ­ry roz­ma­wiał z kościel­ną. Dołą­czy­łam do roz­mo­wy, a ten pan nagle mówi: „Pani Liżew­ska!” – wspo­mi­na.

Kobieta opiera się o ceglany mur.
Iwo­na Liżew­ska na tle cha­rak­te­ry­stycz­nej dla War­mii czer­wo­nej cegły, fot. Ada Roma­now­ska

Iwo­na Liżew­ska nie zna­ła go wcze­śniej. Oka­za­ło się, że to Sta­ni­sław Kupr­ja­niuk — histo­ryk, prze­wod­nik regio­nal­ny, ale przede wszyst­kim czło­wiek, któ­ry od lat foto­gra­fo­wał war­miń­skie kaplicz­ki, opi­sy­wał je i zazna­czał na mapach.

– On po pro­stu wpadł na pomysł, że zin­wen­ta­ry­zu­je wszyst­kie kaplicz­ki na War­mii. I zro­bił to. My, któ­rzy zaj­mu­je­my się taki­mi rze­cza­mi – zabyt­ka­mi, archi­tek­tu­rą, dzie­dzic­twem kul­tu­ro­wym – zwy­kle robi­my to z pasji, czę­sto po cichu, bez roz­gło­su – mówi Iwo­na Liżew­ska. – Jeź­dził samo­cho­dem, a na bagaż­ni­ku na dachu woził rower, bo do wie­lu kapli­czek nie da się doje­chać autem. Potem przy­niósł mi cały swój mate­riał: set­ki zdjęć, notat­ki, loka­li­za­cje. Tak wła­śnie naro­dził się pomysł na książ­kę „War­miń­skie kaplicz­ki”.

Każ­dy opis kaplicz­ki przy­go­to­wa­ła Iwo­na Liżew­ska — histo­ryk sztu­ki i znaw­czy­ni war­miń­skie­go kra­jo­bra­zu. Od lat doku­men­tu­je dzie­dzic­two regio­nu, pro­wa­dzi pro­jek­ty edu­ka­cyj­ne i kon­ser­wa­tor­skie, jest autor­ką ksią­żek i arty­ku­łów. Kie­ru­je olsz­tyń­skim oddzia­łem Naro­do­we­go Insty­tu­tu Dzie­dzic­twa, lokal­nym oddzia­łem Towa­rzy­stwa Opie­ki nad Zabyt­ka­mi, jak rów­nież jest pre­ze­sem Zarzą­du Głów­ne­go TOnZ.

Publi­ka­cja pod­su­mo­wu­je wie­le lat badań i inwen­ta­ry­za­cji – pierw­sze tak kom­plek­so­we opra­co­wa­nie tego tema­tu.

Święci na rozstajach

Dla­cze­go na War­mii powsta­ło aż tyle kapli­czek? Powo­dów było wie­le. Naj­star­sze z nich – jak te w Świę­tej Lip­ce czy Stocz­ku Klasz­tor­nym – zwią­za­ne były z dro­ga­mi różań­co­wy­mi i piel­grzym­ko­wy­mi. Praw­dzi­wy roz­kwit budo­wy nastą­pił jed­nak w dru­giej poło­wie XIX wie­ku.

– Taki ruch z kaplicz­ka­mi zaczął się od lat 70. XIX wie­ku. I to też moż­na zwią­zać ze wzro­stem kul­tu maryj­ne­go na War­mii, po obja­wie­niach w Gie­trz­wał­dzie – mówi Iwo­na Liżew­ska. – Po dru­gie, War­mia zaczę­ła się wte­dy boga­cić. Po refor­mach uwłasz­cze­nio­wych rosła zamoż­ność. A kaplicz­ki były tak­że wyra­zem tej zmia­ny.

Kaplicz­ka w Dywi­tach, fot. Ada Roma­now­ska

Budo­wa­no je z róż­nych powo­dów: jako znak poboż­no­ści, w geście wdzięcz­no­ści, cza­sem z potrze­by ser­ca, lub dla upa­mięt­nie­nia waż­nych osób czy wyda­rzeń –W Bukwał­dzie, na gra­ni­cy wsi wybu­do­wa­no kaplicz­kę upa­mięt­nia­ją­cą śmierć Józe­fa Gerig­ka, zmar­łe­go na gruź­li­cę w wie­ku 40 lat. Poświę­co­na zosta­ła św. Józe­fo­wi, patro­no­wi dobrej śmier­ci. O histo­rii kaplicz­ki infor­mu­je czę­ścio­wo szkla­na tabli­ca wmu­ro­wa­na w cokół budow­li, czę­ścio­wo tabli­ca infor­ma­cyj­na umiesz­czo­na obok współ­cze­śnie.  – opo­wia­da Iwo­na Liżew­ska. – To rzad­ki przy­pa­dek, żeby tyle wie­dzieć o histo­rii obiek­tu. Naj­czę­ściej pozo­sta­ją one „bez­i­mien­ne” lub nasza wie­dza ogra­ni­cza się do nazwi­ska fun­da­to­rów, jak np. w Brą­swał­dzie, gdzie jed­na z kapli­czek zosta­ła wybu­do­wa­na przez Rudol­fa Stra­cha, miej­sco­we­go nauczy­cie­la.

Wie­le z nich powsta­ło wła­śnie pod koniec XIX i na począt­ku XX wie­ku – to dziś oko­ło 10 pro­cent zacho­wa­nych obiek­tów. Czę­sto cegla­ne, osa­dzo­ne w kra­jo­bra­zie wsi, są świa­dec­twem tam­tej epo­ki. Za naj­star­szą zacho­wa­ną kaplicz­kę na War­mii uzna­wa­na jest ta w Dobrą­gu.

Kapliczka otoczona drzewami i liśćmi.
Kaplicz­ka w Dobrą­gu, fot. Sta­ni­sław Kupr­ja­niuk

– Któ­re są uwa­ża­ne za naj­star­sze? Jest ich dosłow­nie kil­ka. Czę­sto datu­je­my je na pod­sta­wie cho­rą­gie­wek z datą, któ­re były mon­to­wa­ne na dachach. Ale trze­ba pamię­tać, że te cho­rą­giew­ki mogły zostać umiesz­czo­ne póź­niej – zazna­cza badacz­ka. – Może więc są jesz­cze star­sze? Trud­no to dziś jed­no­znacz­nie okre­ślić. Obec­nie za naj­star­sze uwa­ża­my wspo­mnia­ną kaplicz­kę Dobrą­ga oraz kaplicz­ki z Bar­cze­wa, Sam­bor­ka i Krzyw­ca, wszyst­kie z pocz. XVII wie­ku.

Kogo spotkamy w kapliczce?

Naj­czę­ściej w kaplicz­kach spo­ty­ka­my wize­run­ki Mat­ki Boskiej – albo z Dzie­ciąt­kiem, albo jako Pie­tę, czy­li trzy­ma­ją­cą na kola­nach cia­ło mar­twe­go Jezu­sa. Obec­ne są tak­że kru­cy­fik­sy i posta­cie świę­tych patro­nów. Wśród nich Jan Nepo­mu­cen – chro­nią­cy przed powo­dzią i patron dobrej spo­wie­dzi, św. Flo­rian – opie­kun stra­ża­ków i domostw zagro­żo­nych ogniem, oraz św. Anto­ni Padew­ski – do któ­re­go modlo­no się w inten­cji rze­czy zagu­bio­nych.

Wie­le ory­gi­nal­nych rzeźb z kapli­czek znik­nę­ło. W ich miej­sce poja­wi­ły się obraz­ki, współ­cze­sne figu­ry – nie­rzad­ko pla­sti­ko­we lub wyko­na­ne przez lokal­nych arty­stów ama­to­rów.

Kaplicz­ka w Kieź­li­nach, fot. Ada Roma­now­ska

– W bar­dzo wie­lu kaplicz­kach nie ma już ory­gi­nal­nych rzeźb. Albo znisz­cza­ły, albo zosta­ły skra­dzio­ne. Część tra­fi­ła do Muzeum War­mii i Mazur – mówi Iwo­na Liżew­ska. – Pro­blem w tym, że czę­sto nie zapi­sa­no, skąd dokład­nie pocho­dzą. Więc choć są zacho­wa­ne, to ich histo­ria – czy­li miej­sce, z któ­rym były zwią­za­ne – czę­sto ginie bez­pow­rot­nie.

W ogrodzie, przy drodze, pod domem

Kaplicz­ki towa­rzy­szy­ły ludziom w codzien­nym życiu – zarów­no w prze­strze­ni publicz­nej, jak i pry­wat­nej. Zna­leźć je moż­na przy dro­gach, na skra­ju pól, ale i w ogro­dach.

Dziś wie­le z kapli­czek nadal jest deko­ro­wa­nych – kwia­ta­mi, wstąż­ka­mi, gałąz­ka­mi.

– Ludzie napraw­dę wie­rzy­li – zazna­cza Iwo­na Liżew­ska. – Zwłasz­cza na War­mii. Reli­gia była dla nich bar­dzo waż­na i moc­no wpły­wa­ła na ich życie.

Kaplicz­ka w Redy­kaj­nach, fot. Ada Roma­now­ska

Kapliczka jako znak tożsamości

Na War­mii kaplicz­ki nie były tyl­ko wyra­zem reli­gij­no­ści. Sta­no­wi­ły też waż­ny sym­bol toż­sa­mo­ści – poka­zy­wa­ły, do jakiej wspól­no­ty nale­ża­ła rodzi­na, wieś, cała oko­li­ca.

– Twier­dzę, że War­mia­ków defi­nio­wa­ło naj­pierw wyzna­nie, kon­fe­sja, a dopie­ro póź­niej naro­do­wość  – mówi Iwo­na Liżew­ska. – Wia­ra łączy­ła. To ona kształ­to­wa­ła toż­sa­mość.

W prak­ty­ce ozna­cza­ło to, że dla kato­lic­kich miesz­kań­ców War­mii – nie­za­leż­nie od języ­ka, któ­rym mówi­li – wspól­na była reli­gia i wszyst­ko, co z nią zwią­za­ne. Kaplicz­ki były jej naj­bar­dziej widocz­nym zna­kiem w kra­jo­bra­zie. Odróż­nia­ły kato­lic­ką War­mię od sąsied­nich Mazur, gdzie prze­wa­żał pro­te­stan­tyzm, a w kra­jo­bra­zie wiej­skim domi­no­wa­ły cmen­ta­rze.

– Kaplicz­ka to archi­tek­to­nicz­na opra­wa dla figu­ry świę­te­go – pod­kre­śla Iwo­na Liżew­ska. – Po to ją budo­wa­no. I to wła­śnie wyróż­nia War­mię – że nasze kaplicz­ki bywa­ją roz­bu­do­wa­ne archi­tek­to­nicz­nie. To nie są tyl­ko krzy­że czy słup­ki z figur­ką, ale peł­ne, czę­sto sta­ran­nie wyko­na­ne obiek­ty archi­tek­to­nicz­ne.

Kaplicz­ki w Gie­trz­wał­dzie, fot. Ada Roma­now­ska

Wsie pod opieką

Nie­któ­re wsie są wyjąt­ko­wo „gęsto” obsa­dzo­ne kaplicz­ka­mi. Rekor­do­we wyda­ją się Węgaj­ty.

– Dla mnie to wieś z naj­więk­szą licz­bą kapli­czek. Poli­czy­łam ich tam dzie­sięć – mówi Iwo­na Liżew­ska. – A to prze­cież nie­wiel­ka, kolo­nij­na wieś, dość roz­cią­gnię­ta. Pamię­tam, jak mnie to zadzi­wi­ło – jadę i nagle widzę trzy, czte­ry kaplicz­ki w jed­nym wido­ku. Bar­dzo mnie to poru­szy­ło.

Kapli­czek nie bra­ku­je tak­że w innych war­miń­skich wsiach. Wory­ty, poło­żo­ne nie­da­le­ko Gie­trz­wał­du, mogą się pochwa­lić dzie­wię­cio­ma – roz­miesz­czo­ny­mi zarów­no przy dro­gach, jak i wśród pól. W Wozław­kach w gmi­nie Bisz­ty­nek doli­czo­no się ośmiu, a lokal­ni miesz­kań­cy od lat je pie­lę­gnu­ją i odna­wia­ją. Brą­swałd, obok któ­re­go nie spo­sób przejść obo­jęt­nie, ma ich sie­dem – w tym jed­ną z 1786 roku. To taki kra­jo­bra­zo­wy pod­pis War­mii. Jedzie się przez wieś i co chwi­lę kaplicz­ka. Tak było, tak jest. I to wciąż robi wra­że­nie.

Spo­ro kapli­czek zna­leźć moż­na tak­że w Lubo­mi­nie, Bie­nie­wie, Frącz­kach, Kle­bar­ku i Nowych Włó­kach. W nie­wiel­kiej Nowej Wsi Reszel­skiej, mimo że jest tam tyl­ko kil­ka domów, stoi kaplicz­ka, przy któ­rej do dziś odby­wa­ją się nabo­żeń­stwa majo­we i piel­grzym­ki. Są też wsie, gdzie miesz­kań­cy zaini­cjo­wa­li lokal­ne dzia­ła­nia kon­ser­wa­tor­skie – jak Klo­ny, Pup­ki i Zale­sie. Dzię­ki wspar­ciu samo­rzą­dów kaplicz­ki tam zosta­ły odno­wio­ne i mają się dobrze. War­mia wciąż żyje tymi zna­ka­mi swo­jej histo­rii i wia­ry.

Tam, gdzie nie było kościoła

Bywa­ło, że kaplicz­ki sta­wa­ły się cen­tra­mi życia reli­gij­ne­go, zwłasz­cza w miej­sco­wo­ściach bez kościo­łów. Szcze­gól­ną rolę odgry­wa­ły pod­czas nabo­żeństw majo­wych, któ­re roz­kwi­tły pod koniec XIX wie­ku.

– Moja cio­cia opo­wia­da­ła, jak w latach sześć­dzie­sią­tych bie­ga­ła na nabo­żeń­stwa majo­we wła­śnie pod kaplicz­kę – przy­zna­je Iwo­na Liżew­ska. — Po nabo­żeń­stwach ludzie zosta­wa­li przy kaplicz­ce, roz­ma­wia­li, spę­dza­li czas. W nie­któ­rych miej­scach do dziś sto­ją przy kaplicz­kach ławecz­ki.

Kaplicz­ka w Zalb­kach, fot. Ada Roma­now­ska

Zielone ramy dla wiary

Kaplicz­ki były moc­no osa­dzo­ne w kra­jo­bra­zie – tak­że dosłow­nie: – Żeby mówić o kaplicz­kach, trze­ba mówić też o ota­cza­ją­cej je zie­le­ni – zauwa­ża Iwo­na Liżew­ska. – Wokół kapli­czek zwy­kle rosły kwia­ty, a czę­sto tak­że drze­wa, któ­re wyzna­cza­ły prze­strzeń. Dziś nie­ste­ty wie­le z nich zosta­ło wycię­tych. Bo drze­wa zaczę­ły ludziom prze­szka­dzać. Ale jest jesz­cze spo­ro takich kapli­czek, któ­re rosną w towa­rzy­stwie lip czy innych drzew.

Kobieta opierająca się o ceglaną ścianę
Iwo­na Liżew­ska, fot. Ada Roma­now­ska

Czym dzisiaj są dla nas kapliczki?

– Myślę, że dziś kaplicz­ki mają przede wszyst­kim funk­cję kul­tu­ro­wą – pod­su­mo­wu­je Iwo­na Liżew­ska. – Rza­dziej niż kie­dyś słu­żą modli­twie, ale są waż­nym ele­men­tem war­miń­skie­go kra­jo­bra­zu. Świa­dec­twem prze­szło­ści. Czymś, co łączy nas z tymi, któ­rzy byli przed nami. Gdy­by nagle znik­nę­ły, kra­jo­braz był­by uboż­szy. Pusto by było, praw­da?

Iwo­na Liżew­ska pod­kre­śla też ich regio­nal­ną wyjąt­ko­wość: – Na War­mii są kaplicz­ki, prak­tycz­nie nie­spo­ty­ka­ne w kra­jo­bra­zie ewan­ge­lic­kich Mazur. Kaplicz­ka to archi­tek­to­nicz­na opra­wa dla figu­ry. Po to ją budo­wa­no. I to wła­śnie wyróż­nia kaplicz­ki war­miń­skie – ich archi­tek­to­nicz­na for­ma. Są napraw­dę wyjąt­ko­we.