Tysiące harcerzy, jedno miasto, wspólna sprawa. W latach 1966–73 „Operacja 1001 Frombork” tchnęła życie w zrujnowane po wojnie miasteczko. Młodzi z całej Polski odbudowali miejsce związane z Kopernikiem — robiąc to, co wydawało się niemożliwe.
Po wojnie Frombork był cieniem samego siebie. Zniszczony w 80 procentach, bez kanalizacji, z szutrowymi drogami – wyglądał jak miejsce, którego nikt już nie chciał ratować. Mieszkańcy tracili nadzieję. Miasto, w którym przez lata żył i pracował Mikołaj Kopernik i gdzie został pochowany, zamierało. Aż w 1965 roku narodził się pomysł, by tchnąć w nie nowe życie.
Zaangażowanie młodzieży w odbudowę nie było przypadkowe. Frombork idealnie wpisywał się w propagandowo-polityczne działania władz PRL, które chciały pokazać rozkwit państwa. Kluczowym celem była również organizacja 500-lecia urodzin Mikołaja Kopernika w 1973 roku – wydarzenia o międzynarodowym znaczeniu. Decyzję o rozpoczęciu akcji podjęto 29 marca 1966 roku podczas narady w Olsztynie z udziałem władz województwa olsztyńskiego, powiatu braniewskiego, miasta Fromborka, a także przedstawicieli rządu – Szefa Urzędu Rady Ministrów, ministra Janusza Wieczorka oraz Naczelnika ZHP Wiktora Kineckiego.
Tylko jak zacząć? Harcerze powiedzieli krótko: „Damy radę”. Najpierw, w 1966 roku, rozpoznali teren. A już rok później ruszyli z pełną mocą. Chcieli, by Frombork znów przyciągał turystów i naukowców. Nazwa operacji nawiązywała do 1001. rocznicy powstania państwa polskiego, co sprawia, że w różnych źródłach za początek akcji uznaje się zarówno 1966, jak i 1967 rok. Niezależnie od daty, jedno było pewne: młodzi ludzie wzięli sprawy w swoje ręce i odmienili losy Fromborka.
Młodość w akcji
To nie była elitarna misja. Do Operacji Frombork mógł dołączyć każdy – wystarczyła chęć działania. Nagrodą miało być zdobycie tytułu Honorowego Obywatela Fromborka.
- Do Fromborka przyjechałem na początku maja 1967 roku. Byłem przerażony tym, co tu zastałem — wspomina Henryk Leśniowski, pierwszy zastępca szefa sztabu „Operacji 1001 Frombork”, którego cytuje „Gazeta Olsztyńska”. — Po godz. 18 miasto wyludniało się zupełnie, po ulicach biegały tylko koty i psy. Wybujała zieleń przysłaniała ruiny domów. We Fromborku był zamknięty ośrodek zdrowia, nie było lekarzy i pielęgniarek. Czynne były dwa sklepy, poza pocztą i posterunkiem milicji nigdzie nie było telefonów. Zdawałem sobie sprawę, że mamy 6 lat na przygotowanie tego miasta do 500-lecia urodzin Mikołaja Kopernika i że czeka nas ogromna praca. Byłem zastępcą szefa sztabu do spraw organizacyjnych. Do moich obowiązków należało kwatermistrzostwo, zaopatrzenie i szeroko rozumiana logistyka. Musiałem zorganizować pracę dla mających tu przybyć harcerzy. Miasto miało wówczas 1200 mieszkańców, podczas gdy na jeden turnus przyjeżdżało 2000 harcerzy.
Do Fromborka nie przyjeżdżali „chłopcy w krótkich spodenkach” – to byli młodzi fachowcy z różnych dziedzin. Każdy miał co robić, bo „Operacja 1001 Frombork” trwała przez cały rok. Wiosną i jesienią pracowali „leśnicy”, latem – „budowlańcy”. Sztab organizujący akcję musiał wszystko dobrze zaplanować. Młodzi sami wybierali zadania: jedni budowali chodniki i sadzili drzewa, inni gotowali, naprawiali czy organizowali koncerty. Harcerskie obozy, jak słynni „Kopernikanie” z Bydgoszczy, maszerowali przez Toruń, Golub-Dobrzyń i Olsztyn, by przez sześć dni pracować we Fromborku. Mundur? Mało ważny. Liczyło się serce.
W ciągu kilku lat miasto odwiedziło nawet 46 tysięcy młodych ludzi, głównie uczniów szkół zawodowych. Każdy dawał z siebie wszystko.
– Zacząłem w 1968 roku – wspomina Jacek Iwulski, podharcmistrz i Honorowy Obywatel Fromborka na łamach portel.pl. – Wybudowaliśmy remizę strażacką, budynki mieszkalne, szkołę, hotel, a także komórki dla mieszkańców, bo w tych malutkich domkach nie było piwnic. Harcerze budowali kanalizację, wodociągi, bo nie cały Frombork był skanalizowany, drogi, chodniki… Główna droga we Fromborku była wtedy brukowa, ale wszystkie inne drogi były szutrowe. Frombork był w 80 proc. zniszczony i na początku ludzie niechętnie podchodzili do harcerzy, bo wcześniej bez przerwy im obiecywano odbudowę, skoro miejsce jest związane z Kopernikiem, ale nic się nie działo w tej sprawie. Później to nastawienie do harcerzy się zmieniło. Była na przykład taka pani nazywana Ciocią, która piekła nam pączki. Jak harcerze wracali z prac do swoich zgrupowań, to właściciel budki z lodami wołał ich i za darmo częstował. Fajnie było!
I dodaje: — Pół tygodnia się pracowało, pół odpoczywało, były wtedy zajęcia, wycieczki, wyjazdy do Krynicy Morskiej, Malborka…
Jak wyglądała wówczas „Operacja 1001 Frombork” pokazuje LEADER FILM.
Nie tylko mury
Harcerze nie tylko odbudowywali Frombork – ich działania obejmowały znacznie więcej. Sadzenie drzew, prace archeologiczne, żniwa, pomoc w lasach, a także codzienne usługi dla mieszkańców i turystów – młodzież była wszędzie tam, gdzie potrzeba było rąk do pracy.
Dzięki ich zaangażowaniu powstały lub zostały rozbudowane kluczowe dla miasta obiekty: szkoła podstawowa, pawilon gastronomiczny, dom handlowy, piekarnia, poczta, remiza strażacka, baza rybacka, hydrofornia, zabytkowa kanonia, baszta żeglarska i wiele innych budowli. Harcerze porządkowali też zieleń, organizowali festyny i wydarzenia integrujące lokalną społeczność.
Środki na odbudowę zdobywano m.in. przez sprzedaż symbolicznych cegiełek – tzw. „koperników”, które z czasem stały się znakiem rozpoznawczym całej akcji. Gdy w regionie pojawiła się epidemia choroby Heinego-Medina, harcerscy lekarze w ciągu kilku dni zaszczepili wszystkie dzieci. Frombork był wtedy jedynym miastem w Polsce, gdzie w zaledwie trzy dni udało się zaszczepić aż 1,5 tysiąca najmłodszych.
– Budujemy więzi, nie tylko mury – powtarzał Ireneusz Sekuła, lider ruchu. I rzeczywiście, to właśnie te więzi okazały się najtrwalszym fundamentem odnowionego Fromborka.
Frombork odżył
Po siedmiu latach Frombork zmienił się nie do poznania. Nowe ulice, skwery, budynki. Turyści wrócili, naukowcy także. A młodzi? Zyskali coś więcej niż tytuły – zawiązali przyjaźnie na całe życie. Akcja zainspirowała kolejne, jak Operacja Bieszczady. Spośród ponad 40 tysięcy uczestników, aż 2391 osób zostało Honorowymi Obywatelami Fromborka.
Wspomnieniami z tamtych dni dzieli się na YouTube Jerzy Śliwa (MUKZ).