Nie tylko Wawel ma swojego potwora – Orneta również ma swoją opowieść. Tu cały czas żyje legenda o smoku, który niegdyś terroryzował okolicę. Przetrwała przez wieki, stając się symbolem walki ze złem.
Miasto, o nazwie wywodzącej się od pruskiego „stary las”, czyli Wormditt, ma swoje korzenie w XIV wieku, kiedy uzyskało prawa miejskie. Zamek, który przez pewien czas pełnił rolę siedziby biskupa, zainspirował mieszkańców do przejęcia władzy w swoje ręce. Wykupili urząd sołecki, tworząc Radę Miejską, co stanowiło kluczowy moment w rozwoju miasta.

Smok w cieniu ratusza
Nikt nie wie, kiedy dokładnie rozegrały się te wydarzenia. Może to tylko symbol, a może prawdziwa bestia. Jedno jest pewne – opowieści o ziejącym ogniem smoku krążą wśród mieszkańców. Załóżmy, że smok istniał – groźny, okrutny, ostatecznie pokonany. Jego ślad pozostał w herbie miasta.
Smok mieszkał w pieczarze pod ziemią. Tak, dokładnie tam, gdzie stoi dziś ratusz. Wyjście prowadziło w stronę kościoła św. Jana. Kręty korytarz ciągnął się aż do kościelnych podziemi. Fragmenty tej trasy istnieją nadal, choć są zasypane i niedostępne.
Niezwykle brutalny i żarłoczny
Smok budził w Ornecie prawdziwą grozę. Jego imię było synonimem strachu, a wieści o jego brutalności rozchodziły się po okolicznych wioskach lotem błyskawicy.
- Ornecki smok, powszechnie nazywany potworem, był ponoć niezwykle brutalny i żarłoczny – pisał Franciszek Chruściel. — Kroniki podają, że ofiarą jego żarłoczności najczęściej padała trzoda chlewna, ale pożerał też i ludzi, kobiety, dzieci, starców, a nawet obytych z niebezpieczeństwem i wsławionych w boju rycerzy – potykających się z potworem z bronią w ręku.
Smok nie tylko niszczył życie, ale i nadzieję. Jego krwawe ślady zostawiały głęboki strach, a każda nowa ofiara pogłębiała panikę wśród mieszkańców.
Rozprawy z potworem
Mieszkańcy w końcu nie wytrzymali. Po latach cierpień i strachu, najodważniejsi chwycili za broń. Ruszyli na smoka, gotowi zaryzykować wszystko. Próbowali różnych metod – ognia, trucizny, kamieni. Walczyli zwykli ludzie, rycerze, a nawet całe zastępy wojowników. Jednak za każdym razem smok okazywał się silniejszy.
- Korzystano z najróżniejszych chwytów, przemyślano najdziwniejsze sposoby. Próbowano smoka spalić, otruć, zatopić, zasypać kamieniami i ziemią – wyliczał Franciszek Chruściel. – Na darmo walkę ze smokiem prowadziły nie tylko grupy zwykłych śmiertelników, mieszkańców osady, ale i wybitne jednostki stanu rycerskiego, a nawet całe ich świetnie uzbrojone zastępy „mężów niepokonanych w żadnym boju”. Zawsze jednak dokonywało się to bez skutku i najczęściej z utratą życia śmiałków, którzy pokusili się na „rozprawę z potworem”.

Walka na kopię i pazury
Pewnego dnia do Ornety przybył tajemniczy rycerz. Na koniu, z kopią w dłoni, dowiedział się o smoku. Bez zwłoki przygotował się do walki. Stanął naprzeciw bestii. Smok zionął ogniem, ryczał przeraźliwie. W końcu rzucił się na rycerza z pełną furią. Jego skrzydła trzepotały, a ognisty oddech spaliłby każdego, kto znalazłby się w zasięgu. Rycerz nie cofnął się jednak ani o krok. Z wielką zręcznością, jakby przewidział każdy ruch bestii, unikał pazurów i zębów smoka. Wzniósł kopię, a jego ręka, pewna jak nigdy, wymierzyła cel. Z zimną krwią, celnym ciosem ugodził potwora w serce. Smok wydał głośny, przeraźliwy ryk. Zawył, a następnie runął na ziemię z hukiem, który wstrząsnął całym placem. Zwycięstwo rycerza było pewne.
- Olbrzymim jego cielskiem długo jeszcze targały konwulsje i śmiertelne drgawki – podkreślił Franciszek Chruściel. — Nie zapowiadało to już jednak żadnej grozy, choć ludzie wcale jeszcze nie chcieli uwierzyć w to, co się tu przed chwilą stało i bardzo bojaźliwie przybliżali się do miejsca potyczki, śmierć tego niezrównanego olbrzyma i krwiopijcy – była niezwykle wielkim wydarzeniem w życiu wszystkich mieszkańców miasta i jego okolic.
Święty Jerzy dał radę?
Ludzie podziwiali odwagę rycerza. Niektórzy twierdzili, że to sam Jerzy, słynny pogromca smoków, przybył, by zakończyć tę straszną historię. Święty Jerzy, patron rycerzy i wojowników, był znany z legendy, w której pokonał smoka terroryzującego miasto. W tradycji chrześcijańskiej stał się symbolem zwycięstwa dobra nad złem, odwagi i męczeństwa. Jego historia, szeroko rozpowszechniona w średniowieczu, inspirowała wielu, którzy wierzyli, że prawdziwi bohaterowie, jak Jerzy, pojawiają się w momentach największego zagrożenia. W tym przypadku, wielu uznało, że to właśnie on przybył na pomoc Ornecie.
Tajemniczy wybawca odjechał jednak w ciszy, nie czekając na żadne nagrody. Gdy próbowano go odnaleźć, już go nie było. Legenda jednak przetrwała, a smok z Ornety, podobnie jak ten z Wawelu, stał się symbolem walki ze złem.

Smok w herbie, smok w kościele
Herb miasta Ornety, używany od 1388 roku, przedstawia smoka gryzącego własny ogon – symbol, który może nawiązywać do lokalnej legendy o smoku.
Ozdobne zakończenia rynien w kształcie smoków kościóła św. Jana, również mogą nawiązywać do tej samej legendy.
Niektórzy historycy sugerują, że legenda mogła powstać jako metafora dawnych zagrożeń, takich jak najazdy czy klęski żywiołowe. Choć brak dowodów na istnienie potwora, opowieść Chruściela, oparta na ustnych przekazach i kronikach, wciąż fascynuje mieszkańców Warmii.
Ornetę pokazuje TELEWIZJA KOPERNIK kopernik.tv.