W Reszlu spłonął ostatni stos w Europie. Na nim Barbara Zdunk, „ostatnia czarownica”. Padła ofiarą pruskiego sądu i plotek? Dziś jej legenda przyciąga turystów i stała się symbolem miasta.
Sierpień 1811 roku, Reszel – niewielkie miasteczko na Warmii. To właśnie tu rozpalono stos, na którym spłonęła Barbara Zdunk, skazana za podpalenie z 1807 roku. Zniszczonych zostało sześć budynków, a dwie osoby straciły życie. Wyrok był wyjątkowo surowy. Mówi się, że kat, kierując się litością, najpierw odebrał jej życie duszeniem, zanim ogień dosięgnął ciała.
Jednak to nie tylko brutalność egzekucji przyciąga uwagę. Barbara Zdunk została okrzyknięta „ostatnia czarownica Europy”. Ale czy rzeczywiście nią była?

Kobieta na marginesie
Historia Barbary to nie tylko kronika kryminalna. To opowieść o wykluczeniu i przesądach, o społeczeństwie szukającym kozła ofiarnego. Reszel zbudował na tej ponurej legendzie swoją markę turystyczną. Jednak prawda jest mniej baśniowa, a bardziej bolesna.
Zdunk była prostą kobietą, wykluczoną i osamotnioną. Taką łatwiej było wskazać palcem i powiedzieć: „To ona”. Ale czy była czarownicą? Czy może ofiarą nienawiści i przesądów?
Barbara Zdunk, córka pasterza, przyszła na świat w okolicach Bartoszyc. Jej ojciec był pastuchem.
- Miała 9 lat, kiedy opuściła dom i zaczęła pracować. W wieku 17 lat nawiązała romans z jakimś żołnierzem, ale nie doszło do zawarcia małżeństwa. Wkrótce poślubiła innego żołnierza, nazwiskiem Sdunk. Małżeństwo miało się rozpaść już po sześciu tygodniach – opowiada „Focusowi Historia” prof. Jacek Wijaczka.
Później Barbara prowadziła swobodne życie miłosne, co w oczach ówczesnych było skandalem. W 1807 roku, mając 38 lat, związała się z 22-letnim parobkiem Jakubem Austerem.
- Dom, w którym nocował, podpaliła z zazdrości, gdyż nie chciał z nią dalej mieszkać – opowiada prof. Jacek Wijaczka. Barbara, uważana za osobę z niepełnosprawnością intelektualną, była łatwym celem. Jak pisał historyk Bohdan Baranowski, oskarżenia o czary często spadały na ubogie, „energiczne” kobiety. Nieraz obwinione o co innego, prostytutki na torturach przyznawały się do czarów. Choć Zdunk nie zarzucono magii, jej niski status społeczny i stos jako kara stworzyły grunt pod legendę.
Koszmar w zamkowej celi
Po pożarze Barbara trafiła do lochu w reszelskim zamku.
- Przedziwna klatka dla ucieleśnionej zbrodni – tak opisywał to miejsce Władysław Ogrodziński w opowiadaniu „Płomień i mrok”. Warunki były nieludzkie. Przez trzy lata oczekiwania na wyrok Zdunk była regularnie gwałcona. W 1809 roku urodziła w celi dziecko, którego ojcem był jeden z oprawców.
- Wezwany do zapłaty alimentów Hirsch odmówił z oburzeniem. Jak to, płacić miał tylko on? – pisał Ogrodziński, ujawniając skalę przemocy.
Proces ciągnął się latami. Świadkowie milczeli, Auster zniknął, a dowody były kruche. Barbara próbowała uciec, ale nieudolnie. W 1811 roku pruska Izba Sprawiedliwości w Królewcu zatwierdziła wyrok: śmierć na stosie. Nie było litości dla oskarżonej, mimo że była matką kilkorga dzieci.
- Palenie na stosie było już wówczas czymś wyjątkowym. Tym bardziej w państwie pruskim, które już na początku XVIII wieku bardzo mocno ograniczyło oskarżenia w sprawach o czary — podkreśla prof. Wijaczka. — Dlatego spalenie Barbary Sdunk odbiło się tak szerokim echem.

Mit, który żyje w Reszlu
Reszel przekuł tragedię Barbary w turystyczną atrakcję. Spektakle, jak „Proces Barbary Zdunk – warmińskie Salem?” w 2011 roku czy widowisko plenerowe „Barbara Zdunk. Proces o czary” w 2019 roku, budują aurę tajemnicy. W 2015 roku zorganizowano nawet grę terenową „W poszukiwaniu Barbary Zdunk”. Turyści odwiedzają Wzgórze Szubieniczne, choć archeolog Izabela Sikorska wątpi, by to tam wykonano egzekucję. W źródłach podaje się, że stało się to na drodze do Korsz.
Ale mit „czarownicy” jest chwytliwy. To genialna kampania reklamowa. Historia Zdunk, choć tragiczna, stała się magnesem dla turystyki.
Sława Barbary wyszła też poza Warmię. W 2020 roku w Teatrze im. Fredry w Gnieźnie duet Jolanta Janiczak i Wiktor Rubin wystawił spektakl „I tak nikt mi nie uwierzy”. Przedstawienie, osadzone w feministycznej perspektywie, pokazuje Zdunk jako kobietę pozbawioną prawa do głosu. „Powtarzająca kilkukrotnie tytułową frazę postać Barbary stała się portalem do narracji o utracie” – pisano o sztuce. Spektakl nie odtwarza stosu, lecz skupia się na rodzinie Barbary – ojcu, bratu, Jakubie i córkach – oraz walce z męską dominacją.
- Archiwa były szczątkowe, a moja interpretacja opierała się na intuicji. To historia o bezwzględności pozycji, z jakiej próbuje się mówić – tłumaczyła w rozmowie z culture.pl Jolanta Janiczak. — Zdunk staje się symbolem kobiet, których los nagina się, jak pisał Ogrodziński, do „ponurej dydaktyki moralnej”.

Prawda zagubiona w archiwach
Dokumenty procesowe Zdunk są nieuchwytne. Archiwum miejskie Reszla już nie istnieje. Część akt mogła trafić do Królewca, a potem do Berlina, ale wojna i chaos archiwów utrudniają poszukiwania. Niedawno archiwiści z Berlin Dahlem odnaleźli materiały, lecz wymagają one konserwacji.
- Zdunk nie została oskarżona o czary. Osądzono ją za podpalenie, za czyn kryminalny — zapewnia prof. Wijaczka. Bo ostatnią „czarownicą” skazaną w procesie była Anna Göldi, stracona w Szwajcarii w 1782 roku. Późniejsze przypadki, jak mord Krystyny Ceynowej w Chałupach w 1836 roku, to akty samosądu, nie procesy.
Pruski cień i polityczne gry
Wyrok na Zdunk wydał pruski sąd, choć Reszel leżał w granicach Prus od 1772 roku. „Ostatni przedstawiciele władzy polskiej w Warmii nie zatwierdzili ani jednego wyroku śmierci” – pisał Paweł Jasienica w „Polskiej anarchii”. Stos Barbary stał się więc symbolem pruskiego „ciemnogrodu”, kontrastującym z rzekomym oświeceniem Prus. „Z jakiej przyczyny nikt nie dostrzega stosu Barbary Zdunk, podpalonego z wyroku pruskiego sądu? Bo ludzie wolą podziwiać blask bijący z mogiły Immanuela Kanta” – ironizował Jasienica.
Czy Zdunk była winna? Izabela Sikorska sugeruje, że była kozłem ofiarnym.
- Przecież mogły to zrobić wojska, które buszowały po tym terenie. Mogło się przytrafić przypadkowe zaprószenie ognia – mówi archeolog. I rzeczywiście ta tragedia nie była odosobniona. W 1807 roku Reszel nękały epidemie i pożary. A życie Zdunk, jak pisał Władysław Ogrodziński, było „niezwykle tanie”.
Oczyszczenie po latach?
Barbara nie była czarownicą, a jej wina budzi wątpliwości. Anna Göldi została po latach oczyszczona z zarzutów. Czy Zdunk czeka podobny los? Reszel wciąż kusi mroczną historią, ale prawda o Barbarze zasługuje na więcej niż rola „turystycznej maskotki”.
- Nisko wydrapane krzyżyki w reszelskiej wieży przypominają o nieludzkim losie więźniów – mówi Izabela Sikorska. Może czas, by turyści poznali nie tylko legendę, ale i fakty?