W Resz­lu spło­nął ostat­ni stos w Euro­pie. Na nim Bar­ba­ra Zdunk, „ostat­nia cza­row­ni­ca”. Padła ofia­rą pru­skie­go sądu i plo­tek? Dziś jej legen­da przy­cią­ga tury­stów i sta­ła się sym­bo­lem mia­sta.

Sier­pień 1811 roku, Reszel – nie­wiel­kie mia­stecz­ko na War­mii. To wła­śnie tu roz­pa­lo­no stos, na któ­rym spło­nę­ła Bar­ba­ra Zdunk, ska­za­na za pod­pa­le­nie z 1807 roku. Znisz­czo­nych zosta­ło sześć budyn­ków, a dwie oso­by stra­ci­ły życie. Wyrok był wyjąt­ko­wo suro­wy. Mówi się, że kat, kie­ru­jąc się lito­ścią, naj­pierw ode­brał jej życie dusze­niem, zanim ogień dosię­gnął cia­ła.

Jed­nak to nie tyl­ko bru­tal­ność egze­ku­cji przy­cią­ga uwa­gę. Bar­ba­ra Zdunk zosta­ła okrzyk­nię­ta „ostat­nia cza­row­ni­ca Euro­py”. Ale czy rze­czy­wi­ście nią była?

Wize­ru­nek cza­row­ni­ca pędz­la Joh­na Wil­lia­ma Water­ho­usa – Magic Circ­le (1886), fot. Tate Britain/Wikipedia

Kobieta na marginesie

Histo­ria Bar­ba­ry to nie tyl­ko kro­ni­ka kry­mi­nal­na. To opo­wieść o wyklu­cze­niu i prze­są­dach, o spo­łe­czeń­stwie szu­ka­ją­cym kozła ofiar­ne­go. Reszel zbu­do­wał na tej ponu­rej legen­dzie swo­ją mar­kę tury­stycz­ną. Jed­nak praw­da jest mniej baśnio­wa, a bar­dziej bole­sna.

Zdunk była pro­stą kobie­tą, wyklu­czo­ną i osa­mot­nio­ną. Taką łatwiej było wska­zać pal­cem i powie­dzieć: „To ona”. Ale czy była cza­row­ni­cą? Czy może ofia­rą nie­na­wi­ści i prze­są­dów?

Bar­ba­ra Zdunk, cór­ka paste­rza, przy­szła na świat w oko­li­cach Bar­to­szyc. Jej ojciec był pastu­chem.

- Mia­ła 9 lat, kie­dy opu­ści­ła dom i zaczę­ła pra­co­wać. W wie­ku 17 lat nawią­za­ła romans z jakimś żoł­nie­rzem, ale nie doszło do zawar­cia mał­żeń­stwa. Wkrót­ce poślu­bi­ła inne­go żoł­nie­rza, nazwi­skiem Sdunk. Mał­żeń­stwo mia­ło się roz­paść już po sze­ściu tygo­dniach – opo­wia­da „Focu­so­wi Histo­ria” prof. Jacek Wijacz­ka.

Póź­niej Bar­ba­ra pro­wa­dzi­ła swo­bod­ne życie miło­sne, co w oczach ówcze­snych było skan­da­lem. W 1807 roku, mając 38 lat, zwią­za­ła się z 22-let­nim parob­kiem Jaku­bem Auste­rem.

- Dom, w któ­rym noco­wał, pod­pa­li­ła z zazdro­ści, gdyż nie chciał z nią dalej miesz­kać – opo­wia­da prof. Jacek Wijacz­ka. Bar­ba­ra, uwa­ża­na za oso­bę z nie­peł­no­spraw­no­ścią inte­lek­tu­al­ną, była łatwym celem. Jak pisał histo­ryk Boh­dan Bara­now­ski, oskar­że­nia o cza­ry czę­sto spa­da­ły na ubo­gie, „ener­gicz­ne” kobie­ty. Nie­raz obwi­nio­ne o co inne­go, pro­sty­tut­ki na tor­tu­rach przy­zna­wa­ły się do cza­rów. Choć Zdunk nie zarzu­co­no magii, jej niski sta­tus spo­łecz­ny i stos jako kara stwo­rzy­ły grunt pod legen­dę.

Koszmar w zamkowej celi

Po poża­rze Bar­ba­ra tra­fi­ła do lochu w reszel­skim zam­ku.

- Prze­dziw­na klat­ka dla ucie­le­śnio­nej zbrod­ni – tak opi­sy­wał to miej­sce Wła­dy­sław Ogro­dziń­ski w opo­wia­da­niu „Pło­mień i mrok”. Warun­ki były nie­ludz­kie. Przez trzy lata ocze­ki­wa­nia na wyrok Zdunk była regu­lar­nie gwał­co­na. W 1809 roku uro­dzi­ła w celi dziec­ko, któ­re­go ojcem był jeden z opraw­ców.

- Wezwa­ny do zapła­ty ali­men­tów Hirsch odmó­wił z obu­rze­niem. Jak to, pła­cić miał tyl­ko on? – pisał Ogro­dziń­ski, ujaw­nia­jąc ska­lę prze­mo­cy.

Pro­ces cią­gnął się lata­mi. Świad­ko­wie mil­cze­li, Auster znik­nął, a dowo­dy były kru­che. Bar­ba­ra pró­bo­wa­ła uciec, ale nie­udol­nie. W 1811 roku pru­ska Izba Spra­wie­dli­wo­ści w Kró­lew­cu zatwier­dzi­ła wyrok: śmierć na sto­sie. Nie było lito­ści dla oskar­żo­nej, mimo że była mat­ką kil­kor­ga dzie­ci.

- Pale­nie na sto­sie było już wów­czas czymś wyjąt­ko­wym. Tym bar­dziej w pań­stwie pru­skim, któ­re już na począt­ku XVIII wie­ku bar­dzo moc­no ogra­ni­czy­ło oskar­że­nia w spra­wach o cza­ry — pod­kre­śla prof. Wijacz­ka. — Dla­te­go spa­le­nie Bar­ba­ry Sdunk odbi­ło się tak sze­ro­kim echem.

Zamek w Resz­lu, fot. Ludwig Schneider/Wikipedia

Mit, który żyje w Reszlu

Reszel prze­kuł tra­ge­dię Bar­ba­ry w tury­stycz­ną atrak­cję. Spek­ta­kle, jak „Pro­ces Bar­ba­ry Zdunk – war­miń­skie Salem?” w 2011 roku czy wido­wi­sko ple­ne­ro­we „Bar­ba­ra Zdunk. Pro­ces o cza­ry” w 2019 roku, budu­ją aurę tajem­ni­cy. W 2015 roku zor­ga­ni­zo­wa­no nawet grę tere­no­wą „W poszu­ki­wa­niu Bar­ba­ry Zdunk”. Tury­ści odwie­dza­ją Wzgó­rze Szu­bie­nicz­ne, choć arche­olog Iza­be­la Sikor­ska wąt­pi, by to tam wyko­na­no egze­ku­cję. W źró­dłach poda­je się, że sta­ło się to na dro­dze do Korsz.

Ale mit „cza­row­ni­cy” jest chwy­tli­wy. To genial­na kam­pa­nia rekla­mo­wa. Histo­ria Zdunk, choć tra­gicz­na, sta­ła się magne­sem dla tury­sty­ki.

Sła­wa Bar­ba­ry wyszła też poza War­mię. W 2020 roku w Teatrze im. Fre­dry w Gnieź­nie duet Jolan­ta Jani­czak i Wik­tor Rubin wysta­wił spek­takl „I tak nikt mi nie uwie­rzy”. Przed­sta­wie­nie, osa­dzo­ne w femi­ni­stycz­nej per­spek­ty­wie, poka­zu­je Zdunk jako kobie­tę pozba­wio­ną pra­wa do gło­su. „Powta­rza­ją­ca kil­ku­krot­nie tytu­ło­wą fra­zę postać Bar­ba­ry sta­ła się por­ta­lem do nar­ra­cji o utra­cie” – pisa­no o sztu­ce. Spek­takl nie odtwa­rza sto­su, lecz sku­pia się na rodzi­nie Bar­ba­ry – ojcu, bra­tu, Jaku­bie i cór­kach – oraz wal­ce z męską domi­na­cją.

- Archi­wa były szcząt­ko­we, a moja inter­pre­ta­cja opie­ra­ła się na intu­icji. To histo­ria o bez­względ­no­ści pozy­cji, z jakiej pró­bu­je się mówić – tłu­ma­czy­ła w roz­mo­wie z culture.pl Jolan­ta Jani­czak. — Zdunk sta­je się sym­bo­lem kobiet, któ­rych los nagi­na się, jak pisał Ogro­dziń­ski, do „ponu­rej dydak­ty­ki moral­nej”.

Zamek bisku­pów war­miń­skich w Resz­lu, XIX w., fot. Bri­tish Library/Wikipedia

Prawda zagubiona w archiwach

Doku­men­ty pro­ce­so­we Zdunk są nie­uchwyt­ne. Archi­wum miej­skie Resz­la już nie ist­nie­je. Część akt mogła tra­fić do Kró­lew­ca, a potem do Ber­li­na, ale woj­na i cha­os archi­wów utrud­nia­ją poszu­ki­wa­nia. Nie­daw­no archi­wi­ści z Ber­lin Dah­lem odna­leź­li mate­ria­ły, lecz wyma­ga­ją one kon­ser­wa­cji.

- Zdunk nie zosta­ła oskar­żo­na o cza­ry. Osą­dzo­no ją za pod­pa­le­nie, za czyn kry­mi­nal­ny — zapew­nia prof. Wijacz­ka. Bo ostat­nią „cza­row­ni­cą” ska­za­ną w pro­ce­sie była Anna Göl­di, stra­co­na w Szwaj­ca­rii w 1782 roku. Póź­niej­sze przy­pad­ki, jak mord Kry­sty­ny Cey­no­wej w Cha­łu­pach w 1836 roku, to akty samo­są­du, nie pro­ce­sy.

Pruski cień i polityczne gry

Wyrok na Zdunk wydał pru­ski sąd, choć Reszel leżał w gra­ni­cach Prus od 1772 roku. „Ostat­ni przed­sta­wi­cie­le wła­dzy pol­skiej w War­mii nie zatwier­dzi­li ani jed­ne­go wyro­ku śmier­ci” – pisał Paweł Jasie­ni­ca w „Pol­skiej anar­chii”. Stos Bar­ba­ry stał się więc sym­bo­lem pru­skie­go „ciem­no­gro­du”, kon­tra­stu­ją­cym z rze­ko­mym oświe­ce­niem Prus. „Z jakiej przy­czy­ny nikt nie dostrze­ga sto­su Bar­ba­ry Zdunk, pod­pa­lo­ne­go z wyro­ku pru­skie­go sądu? Bo ludzie wolą podzi­wiać blask biją­cy z mogi­ły Imma­nu­ela Kan­ta” – iro­ni­zo­wał Jasie­ni­ca.

Czy Zdunk była win­na? Iza­be­la Sikor­ska suge­ru­je, że była kozłem ofiar­nym.

- Prze­cież mogły to zro­bić woj­ska, któ­re buszo­wa­ły po tym tere­nie. Mogło się przy­tra­fić przy­pad­ko­we zapró­sze­nie ognia – mówi arche­olog. I rze­czy­wi­ście ta tra­ge­dia nie była odosob­nio­na. W 1807 roku Reszel nęka­ły epi­de­mie i poża­ry. A życie Zdunk, jak pisał Wła­dy­sław Ogro­dziń­ski, było „nie­zwy­kle tanie”.

Oczyszczenie po latach?

Bar­ba­ra nie była cza­row­ni­cą, a jej wina budzi wąt­pli­wo­ści. Anna Göl­di zosta­ła po latach oczysz­czo­na z zarzu­tów. Czy Zdunk cze­ka podob­ny los? Reszel wciąż kusi mrocz­ną histo­rią, ale praw­da o Bar­ba­rze zasłu­gu­je na wię­cej niż rola „tury­stycz­nej maskot­ki”.

- Nisko wydra­pa­ne krzy­ży­ki w reszel­skiej wie­ży przy­po­mi­na­ją o nie­ludz­kim losie więź­niów – mówi Iza­be­la Sikor­ska. Może czas, by tury­ści pozna­li nie tyl­ko legen­dę, ale i fak­ty?