11 lipca 1920 roku Warmia i Mazury stanęły przed wyborem: Polska czy Niemcy. Po latach zaborów odrodzona Polska liczyła na odzyskanie ziem, ale plebiscyt przyniósł miażdżącą porażkę. Dlaczego?
Jest 11 lipca 1920 roku. Na Warmii i Mazurach rozgrywa się kluczowy moment – mieszkańcy decydują, czy ich ziemie mają należeć do Polski, czy do Niemiec. Po latach zaborów odrodzona Polska liczy na korzystne rozstrzygnięcie, ale rzeczywistość okazuje się brutalna. Wyniki plebiscytu to miażdżący triumf Niemców – aż 97,89 proc. głosów pada na ich korzyść. Dla Polski to porażka, dla Niemiec powód do świętowania przez kolejne dekady.
Skąd pomysł na plebiscyt?
Rok wcześniej, 28 czerwca 1919 roku, podpisano traktat wersalski, kończący formalnie I wojnę światową. Nowatorskim rozwiązaniem było oddanie decyzji o przygranicznych terenach ich mieszkańcom – pomysł, który forsował prezydent USA Woodrow Wilson, wierząc, że zapewni Europie pokój. Polska chętnie przystała na ten plan, licząc na odzyskanie ziem o polskich korzeniach. Jednak polityczne kalkulacje sprawiły, że plebiscyt nie objął całej Warmii – północną część uznano za zbyt zniemczoną. Głosowanie przeprowadzono w powiatach: reszelskim obejmującym m.in. Reszel, Jeziorany, Bisztynek i olsztyńskim — na czele z Olsztynem, Dobrym Miastem, Barczewem i Biskupcem. Na Mazurach głosowano w powiatach m.in. nidzickim, szczycieńskim, mrągowskim, piskim, giżyckim, ełckim i oleckim.
Warmia i Mazury były strategicznie i gospodarczo ważne dla Prus Wschodnich. Niemcy chcieli utrzymać swoje wpływy i zapobiec osłabieniu terytorialnemu po I wojnie światowej. Dodatkowo obawiali się utraty niemieckiej ludności i wzrostu polskich wpływów na tych ziemiach. Dlatego rozpoczęli intensywną walkę propagandową i polityczną, aby przekonać mieszkańców do głosowania za pozostaniem w Niemczech.

Sukces niemieckiej propagandy
Niemcy od początku mieli przewagę. Byli lepiej zorganizowani, hojnie finansowani (aż 300 milionów marek przeznaczono na kampanię), a ich narracja skutecznie trafiała do ludzi. Straszono Polską jako „państwem sezonowym”, pełnym „brudu, chaosu i analfabetyzmu”, podczas gdy Niemcy przedstawiano jako gwaranta porządku i dostatku. Kościół ewangelicki, niemieckie organizacje i prasa (przypadało 65 niemieckich gazet na 3 polskie) skutecznie wzmacniały ten przekaz.
Polska, zrujnowana wojną i zajęta walką z bolszewikami, nie mogła konkurować na równych zasadach. Przeznaczyła na kampanię jedynie 20 milionów marek, w dużej mierze pochodzących ze społecznych zbiórek. Polacy próbowali działać – Polska Rada Ludowa organizowała wiece, księża katoliccy starali się podtrzymać ducha narodowego, a Dom Polski w Olsztynie stał się centrum polskiej aktywności.
- Bredynki, Stanclewo, Stryjewo i Węgój były to wioski zamieszkane tylko przez Polaków. Agitowaliśmy: polski gramofon w otwartych oknach i puszczaliśmy na wieś polską muzykę, chodziliśmy na wesela śpiewać polskie pieśni (…) Ojciec i matka pracowali, by utworzyć Towarzystwo Ludowe, żeby przyciągnąć młodzież – wspominał mieszkaniec Warmii w reportażu „Interludium mazurskie” Marzeny Lipeckiej i Wojciecha Ogrodzińskiego.

Jednak przewaga Niemców była przytłaczająca. Czas także nie działał na korzyść Polski – w tym samym momencie trwała bolszewicka ofensywa na Warszawę. Polska, pochłonięta walką o przetrwanie, nie mogła nawet pomóc swoim zwolennikom dotrzeć na głosowanie, podczas gdy Niemcy robili to sprawnie i bez przeszkód.
Terror i oszustwa
Nie chodziło tylko o propagandę – Niemcy stosowali również zastraszanie i przemoc. Polskie wiece były atakowane, a liderzy pobici. W Szczytnie skatowano Bogumiła Linkę, który wkrótce zmarł z odniesionych ran. W Biskupcu niemieckie bojówki pobiły polskich artystów podczas występu przed Domem Polskim, a policja nie interweniowała. W obawie przed represjami wielu Polaków wolało nie afiszować się ze swoimi przekonaniami.

- Termin plebiscytu się zbliżał. Ciągnęło mnie w teren (…) Zresztą, myślałam, może się tam na coś przydam. Poza pragnieniem wrażeń miałam szczere chęci do pracy — opisywała Emilia Sukertowa-Biedrawina na kartach „Dawno a niedawno. Wspomnienia”. — Tymczasem robiło się „gorąco”. Niemcy nie przebierali w środkach. Napady na działaczy i agitatorów polskich były na porządku dziennym.
Nieuczciwość objęła też samą procedurę głosowania. Do Prus Wschodnich specjalnymi pociągami ściągnięto 120 tysięcy Niemców z głębi kraju, by zagłosowali na swoją ojczyznę. Karty do głosowania sformułowano podstępnie – zamiast opcji „Niemcy” – „Polska” było „Prusy Wschodnie” – „Polska”. Dla wielu Mazurów czy Warmiaków Prusy były czymś znajomym, czymś, w czym żyli od pokoleń. To ułatwiło decyzję.

Rezultat? Dramat dla Polski
97,89 proc. głosów padło na Niemcy. Polska otrzymała zaledwie kilka miejscowości – m.in. Lubstynek, Mały Napromek i Groszki na Mazurach oraz kilka wsi na Powiślu.
- Wstaje dzień pochmurny, dżdżysty, ponury. Z poszczególnych okręgów nadchodzą wieści o wynikach plebiscytu. Wieści te są w swej grozie niepojęte: Polsce dostał się tylko bardzo nikły procent głosów. Było to nieuniknione. W warunkach, w jakich odbył się plebiscyt, nie mogło być inaczej. A jednak dla nas, którzyśmy pracowali nad wyswobodzeniem tej ziemi, klęska ta jest ciosem strasznym — wspominała Anna Łubieńska w książce „Moje wspomnienia z plebiscytu na Warmii”.
- Następnego dnia już wszystko było wiadome. Plebiscyt był przegrany. Nastał nowy etap drogi dla Polski. Nikt nie umiał powiedzieć, jak daleka będzie ta droga, gdzie jej kres — opisywał Jan Boenigk w „Minęły wieki, a myśmy ostali”. — Przegadano całą noc. Jedni przemawiali za opuszczeniem Warmii i przeniesieniem się do kraju, inni się temu stanowczo sprzeciwiali (…) Byłem najmłodszym wśród nich, z niepokojem śledziłem każdą wypowiedź i czasem na płacz mi się zbierało.
Dla Niemiec plebiscyt był wielką wygraną, którą celebrowano latami. Stawiano pomniki z napisem „Ta ziemia pozostanie niemiecka” i organizowano rocznicowe festyny.

- Klęską Polski było przyjęcie samego postanowienia o plebiscycie. Doprowadziło ono do starcia nierównych sił, których nawet w dłuższym czasie nie można było wyrównać — zwraca uwagę dr Jan Chłosta w artykule „Reminiscencje plebiscytowe”. — Na zwycięstwo Niemców wpływ miały minione lata bardziej lub mniej wdrażanych programów niemczenia miejscowej ludności, posługującej się językiem polskim i do tego wyłącznie w zaciszu domowym, a rządów polskich nikt wtedy na Warmii i Powiślu nie mógł pamiętać. Na świadomy wybór przynależności państwowej sama znajomość języka polskiego, to było za mało.
Warmia nie dała się zatrzeć
Choć plebiscyt przesądził o losach regionu, nie wymazał polskiej tożsamości. Warmiacy, mimo presji, wciąż modlili się i śpiewali po polsku – choć często po cichu. Warmia nie zniknęła z polskiej historii. Po II wojnie światowej, kiedy tereny te wróciły do Polski, pamięć o plebiscycie stopniowo odzyskiwała swoje miejsce. Dziś tamte wydarzenia wciąż są żywe, bo historia Warmii to historia ludzi, którzy – mimo przeciwności – nie dali się wymazać.
O wydarzeniach, jakie miały miejsce w Biskupcu, opowiada film zrealizowany przez TELEWIZJĘ KOPERNIK kopernik.tv.