Wszyst­ko ma swój począ­tek. Nawet naj­dłuż­sza rze­ka War­mii i Mazur. Jej źró­dła leżą w ser­cu rezer­wa­tu, któ­ry nosi nazwę Źró­dła Rze­ki Łyny. To miej­sce peł­ne cudów natu­ry, ale też cie­ka­wych histo­rii.

- Ta pięk­na rze­ka, tak ści­śle powią­za­na z War­mią, bie­rze swój począ­tek wśród pagór­ków w ład­nej oko­li­cy – pisał o Łynie Mie­czy­sław Orło­wicz.

Ta oko­li­ca, czy­li rezer­wat Źró­dła Rze­ki Łyny, leży na Mazu­rach, pomię­dzy Nidzi­cą a Olsz­tyn­kiem, gdzieś w lasach Pusz­czy Napi­wodz­ko-Ramuc­kiej. Nie ma tu jed­nak jed­ne­go źró­dła, któ­re moż­na wska­zać pal­cem. Źró­deł Łyny jest w rze­czy­wi­sto­ści kil­ka­na­ście, może nawet kil­ka­set. Wszyst­kie biją w licz­nych wąwo­zach. Poszcze­gól­ne stru­mycz­ki łączą się ze sobą two­rząc wido­wi­sko­wą mozai­kę, dając począ­tek naj­dłuż­szej rze­ce War­mii i Mazur. Źró­dła Łyny są więc nie lada atrak­cją.

W górach i na Mazurach

Rezer­wat to roz­le­gła doli­na z licz­ny­mi bocz­ny­mi wąwo­za­mi o stro­mych i wyso­kich zbo­czach. Gdzie okiem się­gnąć, poprze­ci­na­na jest licz­ny­mi stru­mycz­ka­mi, oczka­mi wod­ny­mi i roz­le­wi­ska­mi. Rosną tu bory sosno­we, dęby i jesio­ny. W niż­szych par­tiach Łyny jest olsza, a tak­że rośli­ny chro­nio­ne – waw­rzy­nek wil­cze łyko, lilia zło­to­głów czy kon­wa­lia majo­wa. Gdzie­nie­gdzie mogą prze­mknąć sar­ny, jele­nie i łosie. I co nie­sa­mo­wi­te, moż­na też zoba­czyć rzad­kie gatun­ki zwie­rząt gór­skich i pół­noc­no-gór­skich: wodo­pój­ki, chru­ści­ki, widel­ni­ce i jęt­ki.

Wyjątkowa siła wody

Źró­dła Łyny to jedy­ne w Euro­pie nizin­ne miej­sce, w któ­rym moż­na poczuć się jak w górach. Naj­wy­żej usy­tu­owa­ny punkt w rezer­wa­cie znaj­du­je się na wyso­ko­ści 190,7 m n.p.m., a źró­dła wybi­ja­ją śred­nio na 135 m n.p.m. Raz wyżej, raz niżej. I wła­śnie tu wystę­pu­je zja­wi­sko ero­zji wstecz­nej. To powol­ne, ale nie­ustę­pli­we cofa­nie się zie­mi pod napo­rem wody. To jak­by rze­ka krok po kro­ku zdo­by­wa­ła nowe tery­to­rium, pod­ci­na­jąc brze­gi i prze­no­sząc wodo­spa­dy w górę bie­gu. Ska­ły osa­do­we kru­szą się pod siłą wody, a źró­dła rzek prze­su­wa­ją się, rzeź­biąc kra­jo­braz na nowo. To cicha, lecz potęż­na wal­ka żywio­łów z twar­dym pod­ło­żem.

Łyna zatem nie zawsze wyglą­da­ła tak jak dziś. Z bie­giem cza­su jej wody powo­li pod­ci­na­ły swo­je brze­gi, żło­biąc głęb­sze kory­to i stop­nio­wo cofa­ły swo­je źró­dła w górę doli­ny. Stru­mień, niczym cier­pli­wy rzeź­biarz, roz­kru­szał zie­mię i ska­ły, posze­rza­jąc teren i wydłu­ża­jąc swój bieg. Dzię­ki tej nie­ustan­nej pra­cy natu­ry, kra­jo­braz wokół źró­deł Łyny zmie­nił się, a sama rze­ka zyska­ła swo­ją dzi­siej­szą postać. To żywy dowód na to, jak woda potra­fi kształ­to­wać świat.

Wodospad na początku

Uwa­gę w rezer­wa­cie przy­ku­wa wodo­spad, któ­ry powstał w XIV wie­ku w wyni­ku spię­trze­nia wody na gór­nym odcin­ku Łyny. Dzię­ki nie­mu pra­co­wał młyn zlo­ka­li­zo­wa­ny tuż przy źró­dłach. Sam młyn wyłą­czo­no z użyt­ku w latach 70. XX wie­ku, nato­miast wodo­spad szu­mi do dziś. Znaj­du­je się trzy­sta metrów od samych źró­deł Łyny. To pierw­sze spię­trze­nie na naj­dłuż­szej rze­ce War­mii i Mazur. Wodo­spad łączy Staw Młyń­ski z rze­ką Łyną.

Z kolei w środ­ku daw­ne­go kom­plek­su leśne­go znaj­du­je się kur­han — rodzaj mogi­ły w kształ­cie pół­ko­li­ste­go kop­ca. Było to miej­sce świę­te dla Pru­sów. Co cie­ka­we, na szczy­cie tego wzgó­rza nie chcą rosnąć żad­ne drze­wa. A jeże­li któ­reś wykieł­ku­je, usy­cha w cią­gu kil­ku mie­się­cy. Drze­wa ota­cza­ją­ce wzgó­rze two­rzą więc ide­al­ny okrąg. Kur­han znaj­du­je się w samy cen­trum tej „leśnej małej pusty­ni”.

Ale w rezer­wa­cie ide­al­ny jest jesz­cze kli­mat, a wła­ści­wie mikro­kli­mat. To zasłu­ga spo­rej licz­by wystę­pu­ją­cych tu zim­nych wód źró­dla­nych, a tak­że znacz­ne­mu obni­że­niu tere­nu i jego kształ­to­wi. Takie warun­ki spra­wia­ją, że latem jest tu chłod­niej, a zimą cie­plej. Dla­te­go to miej­sce jest ide­al­ne na wyciecz­kę nawet w bar­dzo cie­płe let­nie dni.

Skarb Samsonowa dla wytrwałych

Rezer­wat to nie tyl­ko uro­ki przy­ro­dy. To też tajem­ni­ce, któ­re skry­wa tutej­sza zie­mia. W 1914 roku nie­opo­dal roze­gra­ła się jed­na z naj­waż­niej­szych bitew tego okre­su — bitwa pod Tan­nen­ber­giem. Zaczę­ła się w sierp­niu w oko­li­cach wsi Łyna, Orło­wo i Frąk­no­wo. Naprze­ciw sie­bie sta­nę­ły woj­ska pru­skie i rosyj­skie, któ­rym prze­wo­dził Alek­san­der Sam­so­now.

Car­ska armia dys­po­no­wa­ła w chwi­li roz­po­czę­cia bitwy dwu­krot­ną prze­wa­gą liczeb­ną. Po czte­rech dniach walk zosta­ła jed­nak roz­bi­ta i musia­ła ucie­kać. Sam­so­now miał przy sobie wóz pełen zło­ta. War­ty był 100 tys. rubli w zło­cie, któ­re sta­no­wi­ły pra­wie 100 kg czy­ste­go krusz­cu. Były to pie­nią­dze dla jego szta­bu i naj­bliż­sze­go oto­cze­nia. Uciecz­ka nie była jed­nak latwa. Sam­so­now zato­pił więc skrzy­nie peł­ne zło­ta i popeł­nił samo­bój­stwo. Czy skarb cały czas ukry­ty jest gdzieś w obrę­bie rezer­wa­tu?

Moż­na gdy­bać, tym bar­dziej, że jest wie­le sprzecz­nych histo­rii w tym tema­cie. Podob­no skrzy­nie zosta­ły zna­le­zio­ne w kil­ka dni po bitwie nad brze­giem rze­ki Omu­lew. Miał je dostrzec kowal z Mał­gi o nazwi­sku Kowal­ski i oddać na poste­ru­nek poli­cji. Za zna­leź­ne miał kupić sobie dom w Szczyt­nie. Jesz­cze inni utrzy­mu­ją, że jed­nym z kon­wo­ju­ją­cych wóz pełen zło­ta był Polak wcie­lo­ny do rosyj­skiej armii. Miał oko na zło­to, a że był spryt­ny, uda­ło mu się prze­wieść zło­te ruble aż na Ukra­inę, pod Żyto­mierz, gdzie je zako­pał. Spo­rzą­dził szkic mapy z miej­scem ukry­cia skar­bu na tek­tu­rze, a po woj­nie osie­dlił się w Pol­sce. Na łożu śmier­ci szkic prze­ka­zał cór­ce.

Ile praw­dy w tych histo­riach? Poszu­ki­wa­cze skar­bów nie dają za wygra­ną. A jest o co „wal­czyć”. Te 100 kg w zło­cie, to oko­ło 25800 sztuk monet. War­te są dzi­siaj ponad 30 milio­nów zło­tych.

Łyna i łzy miłości

Histo­ria nie­jed­no ma imię. Łyna rów­nież. O powsta­niu rze­ki opo­wia­da­ją dwie legen­dy. Obie mówią, że rze­ka popły­nę­ła dzię­ki wiel­kiej miło­ści. Według pierw­szej „Jak powsta­ły źró­dła Łyny”, spi­sa­nej przez Marię Zien­ta­rę-Malew­ską, rze­ka wzię­ła swój począ­tek od łez Ałny – żony wodza Pru­sów o imie­niu Dobrzyn. Pod­czas jed­nej z jego wypraw Ałna zaj­mo­wa­ła się przę­dze­niem w domu. Zoba­czył ją syn cza­row­ni­cy Die­trich i zako­chał się w niej. Jego okrut­na mat­ka posta­no­wi­ła pomóc mu zdo­być dziew­czy­nę. Zatru­tą strza­łą pozba­wi­ła Dobrzy­na życia. Łzy Ałny po utra­cie uko­cha­ne­go spa­da­ły na mięk­ką zie­mię, aż nagle ona sama podzie­li­ła roz­pacz dziew­czy­ny – roz­la­ła źró­dłem rze­kę.

Kolej­na „Legen­da o Łynie”, spi­sa­na przez Ire­nę Kwin­to­wą, opo­wia­da o Jaś­ku – sie­ro­cie wycho­wy­wa­nym przez wuja ryba­ka, któ­ry pięk­nie śpie­wał. Łyna była nato­miast cór­ką kró­la Tysią­ca Jezior. Pod­czas jed­ne­go z poło­wów w sieć Jaś­ka zaplą­tał się Król Tysią­ca Jezior. W zamian za wol­ność obie­cał Jaś­ko­wi jed­ną ze swych córek – wła­śnie Łynę. Gdy Jasiek ujrzał Łynę, zako­chał się w niej od pierw­sze­go wej­rze­nia, co wię­cej — z wza­jem­no­ścią. Suro­we pra­wo Kra­iny Wód mówi­ło jed­nak, że gdy jego wybran­ka raz opu­ści jezio­ro, nie będzie już mogła do nie­go powró­cić.

Szczę­ście zako­cha­nych nie trwa­ło jed­nak dłu­go. Jasiek został przy­wa­lo­ny przez drze­wo. Aby ura­to­wać uko­cha­ne­go, Łyna posta­no­wi­ła ukraść z ogro­du ojca życio­daj­ny kwiat. Żeby go zerwać, zła­ma­ła zakaz i wró­ci­ła w toń jezio­ra. Jasiek ozdro­wiał, ale kochan­ko­wie ponie­śli karę. Łyna zosta­ła zamie­nio­na w rze­kę, a chło­pak w pła­czą­cą wierz­bę nad jej brze­giem.

Czysta fizyka natury

W rze­czy­wi­sto­ści Łyna zawdzię­cza swój bieg ostat­nie­mu zlo­do­wa­ce­niu bał­tyc­kie­mu. Na obsza­rach mło­do­gla­cjal­nych docho­dzi­ło do wie­lu pro­ce­sów kształ­tu­ją­cych bar­dzo zróż­ni­co­wa­ną rzeź­bę tere­nu. Naj­bar­dziej inte­re­su­ją­ce są krań­co­we stre­fy obsza­rów zlo­do­wa­ceń – tam czo­ło lądo­lo­du oddzia­ły­wa­ło naj­sil­niej prze­obra­ża­jąc struk­tu­rę geo­lo­gicz­ną tere­nu, budu­jąc głę­bo­kie doli­ny, pozo­sta­wia­jąc wie­le wzgórz.

Przez rezer­wat Źró­deł Rze­ki Łyny prze­bie­ga kil­ka szla­ków tury­stycz­nych, umoż­li­wia­ją­cych zwie­dza­nie tego malow­ni­cze­go tere­nu. Naj­lep­szym punk­tem na start jest wieś Łyna, w któ­rej znaj­du­je się XVII-wiecz­ny kościół i cmen­tarz z okre­su I woj­ny świa­to­wej. Samo­chód moż­na zosta­wić nie­ca­łe pół­to­ra kilo­me­tra od wsi, bo tam znaj­du­je się spo­ry par­king. Star­tu­jąc stam­tąd wcho­dzi się na szla­ki – żół­ty i czer­wo­ny. Bru­ko­wa­na, sze­ro­ka dro­ga dopro­wa­dza naj­pierw do Łyń­skie­go Mły­na. Tutaj szla­ki się roz­dzie­la­ją i żół­ty podą­ża w pra­wo na more­no­we wzgó­rze, do źró­deł.

Dla wygo­dy zwie­dza­ją­cych w rezer­wa­cie zbu­do­wa­no scho­dy i pomo­sty, uła­twia­ją­ce wędrów­kę i obser­wa­cje licz­nych wysą­cza­ją­cych się z iłów drob­nych stru­my­ków.

Rezer­wat przy­ro­dy Źró­dła Rze­ki Łyny ma powierzch­nię 121,04 ha i powstał w 1959 roku. Za zasłu­gi dla przy­ro­dy Poje­zie­rza Mazur­skie­go nada­no mu imię pro­fe­so­ra Roma­na Koben­dzy, zna­ne­go bota­ni­ka i den­dro­lo­ga. 

Łyna, kró­lo­wa War­mii i Mazur, ma dłu­gość 264 km i prze­pły­wa m.in. przez Olsz­tyn, Dobre Mia­sto Lidz­bark War­miń­ski oraz Bar­to­szy­ce. Na War­mii i Mazu­rach pły­nie jed­nak tyl­ko przez 190 km. Póź­niej prze­kra­cza gra­ni­cę z Obwo­dem Kali­nin­gradz­kim i swój bieg koń­czy jako lewy dopływ Pre­go­ły. Gra­ni­cę Pol­ski Łyna prze­kra­cza na wyso­ko­ści 27 m  n.p.m. Przy­po­mnij­my, że wypły­wa ponad 100 metrów wyżej. Two­rzy tak­że kil­ka prze­ło­mów, przez co miej­sca­mi bar­dzo przy­po­mi­na gór­ską rze­kę.

O źró­dłach Łyny opo­wia­da­ją też ZUCHY W PODRÓŻY na swo­im kana­le Youtu­be.