W dzie­ciń­stwie zabie­ra­ją nam zabaw­ki, a kie­dy doro­śnie­my – spa­dek. Może­my żar­to­wać o rodzeń­stwie, ale prze­cież nawet w becz­ce mio­du znaj­dzie się łyż­ka dzieg­ciu. Tak rów­nież było w rodzi­nie Miko­ła­ja Koper­ni­ka. Co wie­my o jego rodzeń­stwie?

Jakie rela­cje Miko­łaj Koper­nik miał ze swo­im rodzeń­stwem? Nie mamy naocz­ne­go świad­ka, któ­ry mógł­by nam „uprzej­mie donieść”, jak im się ukła­da­ło. Nie mamy pamięt­ni­ków, zdjęć rodzin­nych, a tym bar­dziej rela­cji na Insta­gra­mie. Nie zna­czy to, że nic nie wie­my.

Miko­łaj Koper­nik nie był naj­młod­szym dziec­kiem swo­ich rodzi­ców, Bar­ba­ry i Miko­ła­ja. Naj­star­szą cór­ką była Bar­ba­ra, potem uro­dzi­ła się Kata­rzy­na, Miko­łaj i Andrzej.

Andrzej z pamiątką z Włoch

Miko­łaj z Andrze­jem musie­li mieć ze sobą dobry kon­takt. Razem poje­cha­li na stu­dia do Kra­ko­wa, a póź­niej do Włoch. Ze źró­deł wie­my, że tam popa­dli w dłu­gi i musie­li poży­czać pie­nią­dze. Praw­do­po­dob­nie dobrze się bawi­li, czy­li – jak na stu­den­tów przy­sta­ło — pro­wa­dzi­li dość hulasz­czy tryb życia. Musie­li mieć więc świet­ny kon­takt ze sobą, choć Miko­ła­ja fascy­no­wa­ła astro­no­mia, a Andrze­ja pra­wo. To, że bra­cia nie mie­li gro­sza przy duszy, może­my wyczy­tać cho­ciaż­by z listu Ber­nar­da Scul­te­tie­go, pra­cow­ni­ka kurii rzym­skiej, do ich wuja Łuka­sza Wat­zen­ro­de­go, bisku­pa war­miń­skie­go:

- Andrzej ofe­ro­wał się, że w Rzy­mie naj­mie się do służ­by, aby bie­dzie zara­dzić. W koń­cu bowiem z ban­ku otrzy­ma­li obcią­żo­ne odset­ka­mi sto duka­tów – pisał z Rzy­mu Ber­nar­da Scul­te­tie­go w 1499 roku.

Czas zabaw stu­denc­kich odbił się nie­ste­ty bar­dzo nega­tyw­nie na zdro­wiu Andrze­ja. Zapadł na cho­ro­bę podob­ną do trą­du. Była to… dzi­siej­sza kiła. Z takim „doświad­cze­niem” trud­no było robić mu karie­rę kościel­ną pod okiem wuja.

Andrzej zmarł przed rokiem 1518 w Rzy­mie. Kiła nie­ste­ty go poko­na­ła.

Rzym w 1493 r. U góry widać bazy­li­kę św. Pio­tra, z pra­wej stro­ny Zamek św. Anio­ła (daw­ne mau­zo­leum Hadria­na), z lewej Pan­te­on i frag­ment Kolo­seum. Widocz­ne tak­że mury miej­skie i zie­lo­ne rzym­skie wzgó­rza. Ryci­na z Kro­ni­ki Norym­ber­skiej (koniec XV w.).

Syfi­lis spadł wów­czas na Euro­pę jak grom z jasne­go nie­ba. Jed­ni obwi­nia­li za to Krzysz­to­fa Kolum­ba, inni Boga. Ktoś win­ny musiał prze­cież być. Hie­ro­nim Fra­ca­sta­ro – pisarz i filo­zof z Włoch, twier­dził, że poja­wie­nie się kiły ma zwią­zek z nie­ty­po­wym uło­że­niem ciał nie­bie­skich. Koper­nik, gdy to sły­szał, pew­nie łapał za gło­wę. Co cie­ka­we, ten sam uczo­ny prze­wi­dział ist­nie­nie bak­te­rii.

Pierw­szy odno­to­wa­ny przy­pa­dek kiły na tere­nie Pol­ski datu­je się na rok 1495. Wów­czas żona szew­ca mia­ła zara­zić się cho­ro­bą pod­czas… piel­grzym­ki do Rzy­mu. W tych cza­sach wybuch cho­ro­by uśmier­cił oko­ło 5 milio­nów ludzi w samej Euro­pie. Współ­cze­sne dane też nie są opty­mi­stycz­ne. W tej chwi­li w Pol­sce rocz­nie odno­to­wu­je się ponad 2 tysią­ce przy­pad­ków kiły.

Baśka w klasztorze

O sio­strze Miko­ła­ja Koper­ni­ka Bar­ba­rze nie­wie­le wie­my. Ot, tyle, że posta­no­wi­ła poświę­cić się Bogu. Począt­ko­wo prze­by­wa­ła w klasz­to­rze Ducha św. w Toru­niu, następ­nie uda­ła się do Chełm­na, gdzie prze­ję­ła opac­two (w latach 1511–1525) po ciot­ce Kata­rzy­nie Peckaw. W klasz­to­rze tym zna­la­zła na sta­rość schro­nie­nie tak­że mat­ka Koper­ni­ka. 

- Klasz­tor dawał kobie­cie pew­ną dozę wol­no­ści, mogła swo­bod­nie roz­wi­jać swo­je zdol­no­ści inte­lek­tu­al­ne – wyja­śnia Krzysz­tof Mikul­ski w „Miko­łaj Koper­nik wciąż tajem­ni­czy?” — Opat­ki klasz­to­rów żeń­skich bywa­ły dorad­czy­nia­mi wład­ców, korzy­sta­ły z przy­wi­le­jów należ­nych naj­bo­gat­szym war­stwom spo­łe­czeń­stwa.

Bar­ba­ra w spad­ku otrzy­ma­ła poło­wę kamie­ni­cy znaj­du­ją­cej się przy Ryn­ku nr 36 w Toru­niu, w któ­rej uro­dził się zapew­ne Miko­łaj Koper­nik i w któ­rej przez lata miesz­ka­ła cała rodzi­na Koper­ni­ków. Nie­ste­ty nie otrzy­ma­ła nigdy klu­czy. Przez lata była w spo­rze spad­ko­wym ze swo­im szwa­grem Bar­ło­mie­jem Gert­ne­rem, mężem Kata­rzy­ny.

Chełm­no, Wie­ża Mestwi­na przy klasz­to­rze cyster­sek, fot. Kozak1410/Wikipedia

Kaśka z gromadką dzieci

Kata­rzy­na uro­dzi­ła się ok. 1471 roku. Dzię­ki niej Miko­łaj został wuj­kiem, bo jako jedy­na prze­dłu­ży­ła linię gene­alo­gicz­ną, wycho­dząc za kup­ca Bar­tło­mie­ja Gert­ne­ra z Kra­ko­wa, póź­niej ław­ni­ka toruń­skie­go. Mia­ła z nim pię­cio­ro dzie­ci – Kata­rzy­nę, Kry­sty­nę, Regi­nę, Jerze­go i Albrech­ta.

Rodzi­na Gert­ne­rów miesz­ka­ła w byłym domu Koper­ni­ków, o któ­ry toczył się bój spad­ko­wy. Jak się zakoń­czył? Bar­tło­miej Gert­ner musiał pła­cić ren­tę Bar­ba­rze, sio­strze astro­no­ma.

Historia miłosna Kryśki

Uko­cha­ną sio­strze­ni­cą Miko­ła­ja Koper­ni­ka mia­ła być podob­no Kry­sty­na, cór­ka Kata­rzy­ny. Wią­że się z nią cie­ka­wa histo­ria miło­sna. Kry­sty­na, choć mia­ła tro­chę za usza­mi, wstą­pi­ła do zako­nu w Chełm­nie (podob­no ok. 1528 roku). Jed­nak w pew­ną gwieź­dzi­stą noc porzu­ci­ła habit i zbie­gła za gło­sem ser­ca do Kró­lew­ca. Zako­cha­ła się w dobo­szu księ­cia Albrech­ta – Kaspe­rze Stul­pa­wit­zu. Była tak w nim zadu­rzo­na, że nie tyl­ko porzu­ci­ła zakon, ale — aby móc go poślu­bić uko­cha­ne­go — prze­szła na lute­ra­nizm. Miko­łaj Koper­nik odwie­dzał ją nie­jed­no­krot­nie w Kró­lew­cu, a nawet — jak gło­si­ły plot­ki — podob­no zapi­sał jej pie­nią­dze w spad­ku, choć nie zna­le­zio­no testa­men­tu. Zanim jed­nak doszło do dzie­le­nia mająt­ku po astro­no­mie z War­mii, Kata­rzy­na zmar­ła. Spa­dek, jak twier­dzi histo­ryk Marian Biskup, tra­fił w ręce Regi­ny „w wyso­ko­ści 142 grzy­wien i 17 gro­szy.” Z nią Koper­nik też musiał mieć dobry kon­takt, bo w zapi­sać miał każ­de­mu z sied­mior­ga jej dzie­ci po „71 grzy­wien, 81 gro­szy i 1 dena­ra.”  

Dziś Chełm­no szczy­ci się hasłem „Mia­sto zako­cha­nych”. Czy przy­czy­ni­ła się do tego histo­ria Kaś­ki? Nie tyl­ko. W tutej­szym koście­le Wnie­bo­wzię­cia Naj­święt­szej Maryi Pan­ny znaj­du­ją się reli­kwie św. Walen­te­go, patro­na zako­cha­nych.

Jeszcze jeden brat?

Dziś, jeśli nie ma cię w intre­ne­cie, nie ist­nie­jesz. Kie­dyś było podob­nie. Jeże­li w swo­im życiu nie odgry­wa­ło się żad­nej roli – nie cho­dzi­ło się do szko­ły, nie nale­ża­ło do żad­nej insty­tu­cji, nie wcho­dzi­ło się w zwią­zek mał­żeń­ski, czy nie było się stro­ną w pro­ce­sie sądo­wym – to po pro­stu nie było takie­go czło­wie­ka w reje­strze. Dla­te­go nie wia­do­mo, czy Koper­ni­ko­wie nie mie­li wię­cej dzie­ci, któ­re na przy­kład zmar­ły w dzie­ciń­stwie. Według naukow­ców bada­ją­cych drze­wo gene­alo­gicz­ne Miko­ła­ja Koper­ni­ka, astro­nom miał jesz­cze jed­ne­go bra­ta. Praw­do­po­dob­nie naj­star­szy z bra­ci mógł nosić imię Łukasz. Taka była tra­dy­cja w rodzi­nie Koper­ni­ków.

- Naj­star­szy syn zawsze otrzy­my­wał imię po swo­im ojczy­stym dziad­ku — w tym przy­pad­ku po Łuka­szu — stwier­dzi­ła Joan­na Jen­drze­jew­ska z UMK w Toru­niu na kon­fe­ren­cji nauko­wej w Kra­ko­wie „Tajem­ni­ca gro­bu Miko­ła­ja Koper­ni­ka”. — W rodzi­nie Miko­ła­ja Koper­ni­ka bra­ku­je nam tego Łuka­sza. Imię naj­star­sze­go bra­ta Miko­ła­ja, a więc „Andrzej”, wywo­dzi się z rodzi­ny mat­ki. We wcze­śniej­szych liniach gene­alo­gicz­nych tej rodzi­ny ewi­dent­nie widać, że naj­star­szy syn otrzy­mu­je imię po dziad­ku. Podob­nie jest w przy­pad­ku córek — tam mamy nastę­pu­ją­ce po sobie: Bar­ba­ry, Kry­sty­ny i Bar­ba­ry. Moż­na zało­żyć z bar­dzo dużym praw­do­po­do­bień­stwem, że ten jesz­cze star­szy syn był, ale być może zmarł w bar­dzo wcze­snym wie­ku.