Ile nóg ma Kopernik? I czyją ma twarz? Te pytania pojawiają się, gdy patrzy się na obraz Jana Matejki. „Astronom Kopernik, czyli rozmowa z Bogiem” zaskakuje nie tylko formą, ale i historią.
Prawie każdy Polak zna obrazy Jana Matejki – choćby monumentalną „Bitwę pod Grunwaldem” czy melancholijnego „Stańczyka”. Ale wśród jego znanych dzieł jest też „Astronom Kopernik, czyli rozmowa z Bogiem”. Matejko namalował go w 1873 roku, na 400-lecie urodzin astronoma z Warmii. Imponujący format? Aż 225 na 315 centymetrów!
- Matejko do podejmowanych przez siebie tematów podchodził poważnie, a pracę nad każdym z obrazów poprzedzał długimi przygotowaniami. Nie inaczej było z płótnem, które zaplanował na urodziny Kopernika. Pierwsze szkice ołówkiem powstały już w 1871 roku, wkrótce artysta wykonał także dwa olejne studia, kompozycyjnie zbliżone do ostatecznej wersji — opowiada Joanna Jaśkiewicz, historyczka sztuki, edukatorka muzealna na stronie niezlasztuka.net. — Do pracy nad właściwym obrazem przystąpił latem 1872 roku. Nie było to zadanie łatwe (…) Drobnej postury artysta uwija się przy wielkim płótnie pod czujnym okiem rozpartej na fotelu żony, wśród harmidru tworzonego przez trójkę rozbrykanych dzieci. W tym czasie Matejkowie wciąż gnieździli się w niewielkim mieszkaniu przy ulicy Krupniczej.

Matejko, Kopernik i Frombork
„Astronom Kopernik, czyli rozmowa z Bogiem” to bez wątpienia najsłynniejsze malarskie ujęcie Mikołaja Kopernika, kształtujące nasze wyobrażenie o nim od ponad 150 lat.
Jak wyjaśnia Joanna Jaśkiewicz, scena rozgrywa się we Fromborku, na tarasie zwanym pavimentum, gdzie Kopernik prowadził obserwacje. Uczony, skąpany w nienaturalnym świetle, zostaje ukazany w momencie swojego rewolucyjnego odkrycia. Podtytuł „Rozmowa z Bogiem” sugeruje, że jest to chwila głębokiego przeżycia religijnego, bliska ekstazie. Matejko często wybierał takie nasycone emocjami, kulminacyjne momenty, nie zawsze ściśle trzymając się faktów – odkrycie Kopernika było przecież efektem wieloletnich badań, a nie jednej chwili natchnienia.
- W centrum kompozycji widzimy Kopernika, który przyklęknął i zwrócił wzrok ku niebu — dodaje Ewa Micke-Broniarek z Muzeum Narodowego w Warszawie na culture.pl. — Prawą dłoń wznosi w górę, w lewej trzyma cyrkiel. Oderwany od pracy, wydaje się czymś poruszony. Pełną powagi twarz okalają bujne, ciemne loki – charakterystyczna fryzura znana z portretów astronoma. Na jego głowie można dostrzec także czarną piuskę, oznakę stanu duchownego. Ubrany jest w ciemnozielony, podbity futrem płaszcz, narzucony na czarny strój. Okrycie układa się w ozdobne fałdy, które przypominają głębokie marszczenia szat postaci z Ołtarza Mariackiego Wita Stwosza. Spod płaszcza wysuwa się noga w białej pończosze i brązowym pantoflu.
Obraz Matejki nie został włączony w program hucznych obchodów 400. rocznicy urodzin Kopernika w Krakowie, mimo że artysta na to liczył. Z tego powodu Matejko odmówił nawet wysłania płótna do Torunia, choć miasto było zainteresowane jego zakupem. W efekcie, Matejko zorganizował samodzielny pokaz swojego dzieła 19 lutego 1873 roku w krakowskiej sali rady miasta. Wernisaż przyciągnął tłumy, jednak nie wszystkie reakcje były entuzjastyczne. Widzowie narzekali, że „matejkowski astronom ma właśnie tylko jedną nogę”.

Nawet dziennikarze dostrzegli brak widoczności jednej nogi na obrazie Matejki. Na przykład w dzienniku „Czas” z 6 marca 1873 roku narzekano na słabe oświetlenie sali wystawowej, a o samym Koperniku pisano, że „brakuje mu środka ciężkości i jednej nogi”.
Z kolei „Kurier Warszawski” 16 marca opublikował bardziej szczegółową analizę: „Rysunek obrazu oprócz kilku grzechów pośpiechu jest mistrzowski, koloryt istnie olśniewa. (…) Astronom klęczy, lecz aby się o tym przekonać, trzeba bardzo z bliska obrazowi się przyjrzeć, a raczej zgiętej do klęczenia prawej nodze, mocno jednak w cieniu ukrytej, suknia bowiem wcale prawie u dołu się nie fałduje, a tym samym pozy nie uwydatnia”. Widzowie musieli więc naprawdę dobrze się przyjrzeć, żeby dostrzec ugiętą nogę, która była ukryta w cieniu i pod luźnym strojem Kopernika.
Luneta Kopernika?
Do tego doszły jeszcze głosy na temat instrumentów, z których sam Kopernik nie mógł korzystać, bo powstały po jego śmierci. Chodzi o lunetę i cyrkiel proporcjonalny – widać je na obrazie Matejki.
- Z bibliografią Kopernika oraz z instrumentami astronomicznymi zapoznał się Matejko dokładnie w Uniwersytecie Jagiellońskim – podkreślała Zofia Sołtysowa w artykule „Kopernik Matejki”, który ukazał się w „Roczniku Krakowskim” w 1972 roku. — Jeszcze w ostatniej chwili, tuż przed uroczystościami Matejko korzystał z książek Biblioteki Jagiellońskiej.
- Trudno uwierzyć, że po dokładnym przestudiowaniu źródeł mógłby nieświadomie popełnić taki błąd, należy raczej poszukać głębszego znaczenia tego anachronizmu. W tym przypadku artysta prawdopodobnie chciał nawiązać do postaci Galileusza, który udoskonalił jeden i wynalazł drugi z instrumentów. To właśnie włoski astronom nadał teorii Kopernika rozgłos, potwierdzając ją własnymi badaniami – tłumaczy Joanna Jaśkiewicz. — Malarz bardzo dbał o realizm szczegółów. Nie inaczej jest w tym przypadku: za astronomem rozciąga się widok na rozgwieżdżone niebo, wieże fromborskiej katedry i Zalew Wiślany. Artysta nie oglądał tych miejsc osobiście, posłużył się fotografią Karola Beyera.
Czyją twarz ma Kopernik?
Matejko, chcąc wiernie oddać rysy Kopernika, sięgnął po stare ryciny: drzeworyt Tobiasa Stimmera (1587) i sztych Jeremiasza Falcka (ok. 1645), który dzięki Towarzystwu Przyjaciół Nauk dotarł z Paryża do Polski. Na ich podstawie rozpoczął poszukiwania żywego modela – znalazł go wśród znajomych. Twarzy Kopernika użyczył mu Henryk Levittoux.
Levittoux był cenionym warszawskim lekarzem, wykształconym w Paryżu, dokąd trafił z powodów politycznych. Ale jego pasje wykraczały daleko poza medycynę. Był rzeźbiarzem amatorem i miłośnikiem sztuki.
Na obraz Matejki trafił dzięki bliskiej przyjaźni z malarzem. Mistrz Jan dostrzegł w nim cechy idealne dla postaci Kopernika – intelekt, duchowość i charakterystyczną urodę. Dzięki temu powstał portret, który do dziś zachwyca.

Ćwierć tony dzieła
Obraz budził olbrzymie emocje i zainteresowanie. Było więcej zachwytów niż doszukiwania się „grzechów”. Matejko wycenił obraz na 12 tysięcy guldenów. Dzieło zostało zakupione ze składek publicznych i przekazany Uniwersytetowi Jagiellońskiemu — uczelni, która jeszcze jako Akademia Krakowska była Alma Mater Mikołaja Kopernika. Uniwersytet Jagielloński jest właścicielem dzieła „Astronom Kopernik, czyli rozmowa z Bogiem” do dziś. Obraz rzadko opuszcza miejsce pobytu. W listopadzie 2023 roku, z okazji obchodów 550. urodzin astronoma, pokazywany był w muzeum toruńskiego ratusza. A że razem z ramą dzieło waży niemal ćwierć tony, więc transport nie był łatwy. Przez wymiary nie było również możliwe wniesienie obrazu przez żadną z klatek schodowych ratusza, więc konieczne było wciągnięcie go przez balkon.
Obraz był gościem również londyńskim National Gallery.
O obrazie Matejki opowiada film, który przygotował Uniwersytet Jagielloński.