Szlak św. Jaku­ba na War­mii to wię­cej niż wędrów­ka – to ducho­wość, natu­ra i histo­ria w jed­nym. Start w magicz­nej Świę­tej Lip­ce, potem lasy, jezio­ra i finał w Gie­trz­wał­dzie. Tu każ­dy krok odsła­nia pięk­no regio­nu.

Dro­ga św. Jaku­ba (Cami­no de San­tia­go) to jeden z naj­słyn­niej­szych szla­ków piel­grzym­ko­wych w Euro­pie. Powa­dzi do San­tia­go de Com­po­ste­la w Hisz­pa­nii, gdzie według tra­dy­cji spo­czy­wa­ją szcząt­ki apo­sto­ła Jaku­ba, będą­ce­go jed­nym z 12 apo­sto­łów Jezu­sa Chry­stu­sa. Histo­ria piel­grzy­mo­wa­nia się­ga IX wie­ku, a szlak zyskał ogrom­ną popu­lar­ność w śre­dnio­wie­czu. I tak od wie­ków piel­grzy­mi z całe­go świa­ta prze­mie­rza­ją szlak.

Śre­dnio­wiecz­ni wędrow­cy rusza­li do gro­bu św. Jaku­ba pro­sto spod drzwi swo­ich domów, wędru­jąc samot­nie lub w małych gru­pach. Dziś Cami­no Pola­co zacho­wu­je tę swo­bo­dę. Dodat­ko­wo spra­wia, że to nie tyl­ko podróż, ale i oka­zja do zachwy­tu nad przy­ro­dą i reflek­sji nad życiem.

Szlak św. Jaku­ba na War­mii i Mazu­rach, fot. santiago.org.pl

Warmia: 120 km pieszo

Cami­no Pola­co, czy­li Dro­ga Pol­ska, to część tego szla­ku w Pol­sce. Pro­wa­dzi od pol­sko-litew­skiej gra­ni­cy w Ogrod­ni­kach aż do Trze­miesz­na, na pogra­ni­czu Kujaw i Wiel­ko­pol­ski. Tra­sa mie­rzy oko­ło 650 km skła­da się z 27 eta­pów. Jed­nym z naj­bar­dziej malow­ni­czych odcin­ków jest ten war­miń­ski – tu ducho­wość spla­ta się z histo­rią, a kra­jo­braz zachwy­ca spo­ko­jem i har­mo­nią.

Szlak na War­mii wie­dzie od Świę­tej Lip­ki, przez Gie­trz­wałd, aż do histo­rycz­nej gra­ni­cy War­mii na rze­ce Pasłę­ce. To 120 km dro­gi i 25 godzin mar­szu. W Świę­tej Lip­ce na piel­grzy­mów cze­ka baro­ko­wa bazy­li­ka z cudow­ny­mi orga­na­mi, w Resz­lu – śre­dnio­wiecz­ny zamek i uro­kli­we kamie­nicz­ki, a w Lutrach – spo­koj­ne kra­jo­bra­zy i wiej­ska cisza. Bar­cze­wo kusi zabyt­ko­wym ryn­kiem i kościo­łem św. Anny, Olsz­tyn wita kate­drą św. Jaku­ba, zam­kiem i jezio­rem Ukiel, a Gie­trz­wałd – jedy­ne w Pol­sce sank­tu­arium obja­wień maryj­nych – otu­la ducho­wą atmos­fe­rą i pięk­nem przy­ro­dy. To klu­czo­wy punkt szla­ku.

Olsztyński etap szlaku

Tra­sa Cami­no Pola­co w Olsz­ty­nie, liczą­ca 15,8 km, to oko­ło trzy­go­dzin­ny spa­cer. Szlak roz­po­czy­na się przy Wyso­kiej Bra­mie – gotyc­kiej pereł­ce z XIV wie­ku, jed­nej z naj­le­piej zacho­wa­nych bram miej­skich w Pol­sce. Dalej pro­wa­dzi przez sta­rów­kę z kolo­ro­wy­mi kamie­nicz­ka­mi i gwa­rem kawiar­ni. Po dro­dze mija­my kate­drę św. Jaku­ba z impo­nu­ją­cy­mi witra­ża­mi oraz zamek kapi­tu­ły war­miń­skiej, w któ­rym żył i pra­co­wał Miko­łaj Koper­nik.

Szlak kon­ty­nu­uje swo­ją tra­sę uli­cą Konop­nic­kiej, skąd moż­na zoba­czyć kościół gar­ni­zo­no­wy. Następ­nie wie­dzie uli­ca­mi Bał­tyc­ką, oto­czo­ną zie­le­nią, i Jezior­ną, pro­wa­dząc nad malow­ni­cze Jezio­ro Ukiel. Dalej wkra­cza w lasy War­mii, gdzie kró­lu­ją cisza i natu­ra. Tra­sa bie­gnie przez Łup­stych, ema­nu­ją­cy wiej­skim spo­ko­jem, aż do Sze­lą­go­wa, gdzie przy leśni­czów­ce stoi uro­kli­wa kaplicz­ka. Stąd już coraz bli­żej do Gie­trz­wał­du.

Wyso­ka Bra­ma stoi u wrót sta­rów­ki i olsz­tyń­skie­go eta­pu , fot. Ada Roma­now­ska

Muszla św. Jakuba – znak pielgrzyma

Żół­ta musz­la na nie­bie­skim tle od wie­ków wyzna­cza szlak Cami­no de San­tia­go. Rów­nież na War­mii moż­na zna­leźć wie­le musz­li Cami­no – zdo­bią kamie­nie, tablicz­ki i budyn­ki, a tak­że poja­wia­ją się na korze drzew. W ten spo­sób, kilo­metr po kilo­me­trze, wska­zu­ją dro­gę piel­grzy­mom.

Sank­tu­arium San­tia­go de Com­po­ste­la leży nie­da­le­ko oce­anu. Tam­tej­sze pla­że usia­ne są musz­la­mi. Piel­grzy­mi zbie­ra­li je więc na znak ukoń­cze­nia wędrów­ki. Póź­niej noszo­ne niczym odzna­ki hono­ro­we, świad­czy­ły oczy­wi­ście o prze­by­tej dro­dze i przy­na­leż­no­ści do wspól­no­ty piel­grzy­mów.

Ale musz­la, zna­na w róż­nych zakąt­kach Euro­py jako coqu­il­le, con­cha czy vie­ira, była nie tyl­ko sym­bo­lem ducho­wej prze­mia­ny, ale i prak­tycz­nym atry­bu­tem wędrow­ców – słu­ży­ła jako kubek do wody lub łyż­ka.

Z cza­sem musz­le sta­ły się sym­bo­lem dro­gi św. Jaku­ba. Sam apo­stoł Jakub, przed­sta­wia­ny z piel­grzy­mim kijem, sakwą i musz­lą, stał się iko­nicz­nym obra­zem tej ducho­wej podró­ży.

W Olsz­ty­nie, gdzie św. Jakub patro­nu­je mia­stu, a jego wize­ru­nek wid­nie­je w her­bie, musz­la spla­ta się z lokal­ną histo­rią. Na jego cześć orga­ni­zo­wa­ne są corocz­ne Dni Jaku­bo­we, pod­kre­śla­ją­ce zarów­no reli­gij­ną, jak i kul­tu­ro­wą rolę szla­ku w regio­nie. Przy­zna­wa­ne są rów­nież sta­tu­et­ki św. Jaku­ba aktyw­nym miesz­kań­com mia­sta i przed­się­bior­com za wybit­ne zasłu­gi dla Olsz­ty­na.

Podróż w głąb siebie

Dro­ga św. Jaku­ba na War­mii to nie tyl­ko fizycz­ne wyzwa­nie, ale przede wszyst­kim czas reflek­sji i wyci­sze­nia. Wędru­jąc przez lasy, mija­jąc jezio­ra i zabyt­ko­we miej­sco­wo­ści, piel­grzy­mi doświad­cza­ją har­mo­nii mię­dzy natu­rą a histo­rią. Szlak sta­no­wi wyjąt­ko­we połą­cze­nie ducho­wo­ści i tury­sty­ki, przy­cią­ga­jąc zarów­no oso­by poszu­ku­ją­ce reli­gij­nych prze­żyć, jak i miło­śni­ków aktyw­ne­go wypo­czyn­ku.

Kate­dra w San­tia­go de Com­po­ste­la, fot. Fernando/Wikipedia

- Do San­tia­go de Com­po­ste­la sze­dłem dokład­nie 130 dni. Na Fini­ster­rę kolej­ne trzy dni, 114 km, więc łącz­nie na nogach prze­sze­dłem 133 dni. To pra­wie 4 tys. km bez 60 km — mówił „Gaze­cie Olsz­tyń­skiej” Roman Witt. To tapi­cer, któ­ry w 2021 roku prze­szedł cała tra­sę z Olsz­ty­na do Hisz­pa­nii. — Chcia­łem podzię­ko­wać Bogu za kawa­łek nie­ba nad gło­wą, za rów­ną dro­gę pod sto­pa­mi, za deszcz, któ­ry chło­dzi w upal­ny dzień. To naj­waż­niej­szy powód. Ale jest też zwy­kła ludz­ka chęć spraw­dze­nia sie­bie. I nie żału­ję ani jed­ne­go dnia. Żału­ję tyl­ko, że to się skoń­czy­ło. Czas dro­gi minął mi nie­praw­do­po­dob­nie szyb­ko. Wysze­dłem 14 czerw­ca, wró­ci­łem 27 paź­dzier­ni­ka.

I dodał: — Co się zmie­ni­ło po tej podró­ży? Wszyst­ko i nic. Nie jestem już takim samym czło­wie­kiem, choć żyję tak samo. Nie zmie­ni­łem też pra­cy, nadal jestem tapi­ce­rem. Ale zdo­by­łem ogrom­ne bogac­two, któ­re­go nie zdo­był­bym, sie­dząc w domu. Trud­no mi dokład­nie powie­dzieć, co się zmie­ni­ło, bo nie potra­fię. Ale wiem, że na wie­le spraw patrzę ina­czej. Mam wra­że­nie, że na te pra­wie pięć mie­się­cy ktoś prze­niósł mnie w inną rze­czy­wi­stość. A gdy wró­ci­łem do Olsz­ty­na i do Nate­rek, gdzie miesz­kam, czu­ję się, jak­bym wpadł w matrix. Wiem na pew­no, że obok mnie jest inny świat.