War­mia to nie skan­sen zamknię­ty pod klo­szem. To miej­sce, gdzie nie­ma­te­rial­ne dzie­dzic­two jest nie­mal na wycią­gnię­cie ręki. Gwa­ra, muzy­ka, legen­dy — tu wciąż tęt­nią życiem i snu­ją swo­ją opo­wieść. Co zosta­ło­by z War­mii, gdy­by je utra­ci­ła?

Są miej­sca, któ­re kry­ją w sobie coś wię­cej niż pięk­ne wido­ki. War­mia to jed­no z nich – zie­mia o trud­nej histo­rii, nazna­czo­na wal­ką o korze­nie. Tu histo­ria nie kurzy się na pół­kach muze­ów, lecz żyje w pamię­ci miesz­kań­ców, w kaplicz­kach, któ­re spo­tkać moż­na na każ­dym kro­ku oraz w opo­wie­ściach i legen­dach.

Język, który jest jedyny

Tym bar­dziej wyjąt­ko­wa jest gwa­ra war­miń­ska – dziś zna­na już tyl­ko nie­licz­nym, ale o ogrom­nym zna­cze­niu kul­tu­ro­wym. To wła­śnie ona, jako jedy­na spo­śród pol­skich gwar, zosta­ła wpi­sa­na na kra­jo­wą listę nie­ma­te­rial­ne­go dzie­dzic­twa kul­tu­ro­we­go UNESCO.

To pre­sti­żo­we wyróż­nie­nie nie obej­mu­je ani gwa­ry ślą­skiej, ani góral­skiej, ani kur­piow­skiej – mimo że są one sze­rzej roz­po­zna­wal­ne. Gwa­ra war­miń­ska zosta­ła uzna­na za szcze­gól­ną nie tyl­ko ze wzglę­du na swo­ją ory­gi­nal­ność, ale tak­że z powo­du zagro­że­nia zani­kiem oraz zwią­za­ne­go z nią boga­te­go dzie­dzic­twa – zako­rze­nio­ne­go w histo­rii, reli­gii i wie­lo­ję­zycz­nej prze­szło­ści regio­nu.

Gwa­ra war­miń­ska w swo­jej naj­czyst­szej posta­ci prze­trwa­ła głów­nie dzię­ki publi­ka­cjom Edwar­da Cyfu­sa i Łuka­sza Rucha. Przez lata z zaan­ga­żo­wa­niem doku­men­to­wa­li ten język — zapi­sy­wa­li wspo­mnie­nia, opo­wie­ści i codzien­ne roz­mo­wy miesz­kań­ców War­mii. Ich pra­ca to coś wię­cej niż zbiór tek­stów. To żywa kro­ni­ka regio­nu. Ura­to­wa­li od zapo­mnie­nia lokal­ne słow­nic­two, into­na­cję i spo­sób mówie­nia.

Dziś Ruch kon­ty­nu­uje tę misję. Doku­men­tu­je, zapi­su­je, przy­wra­ca gwa­rze życie — w książ­kach, słu­cho­wi­skach, spek­ta­klach i pro­jek­tach edu­ka­cyj­nych.

Łukasz Ruch i Edward Cyfus, fot. Facebook/Gwara war­miń­ska

Legendy i… komiksy

Naj­waż­niej­sze posta­ci w doku­men­to­wa­niu war­miń­skie­go folk­lo­ru to Maria Zien­ta­ra-Malew­ska i Ire­na Kwin­to­wa. Pierw­sza przez wie­le lat zbie­ra­ła opo­wie­ści, zwy­cza­je i pie­śni War­mii, nada­jąc im nauko­wą ran­gę i przy­wra­ca­jąc lokal­nej kul­tu­rze należ­ne miej­sce. Dru­ga zasły­nę­ła jako badacz­ka gwa­ry war­miń­skiej, dba­jąc o jej zacho­wa­nie i popu­la­ry­za­cję, szcze­gól­nie w lite­ra­tu­rze i edu­ka­cji.

Dziś te histo­rie zna­leźć moż­na nie tyl­ko w tra­dy­cyj­nych książ­kach, ale też w komik­sach. Oży­wia­ją one lokal­ne legen­dy i baj­ki, czy­niąc je przy­stęp­niej­szy­mi i atrak­cyj­niej­szy­mi dla mło­de­go poko­le­nia. To kre­atyw­ne połą­cze­nie tra­dy­cji i współ­cze­snej nar­ra­cji, któ­re pozwa­la prze­ka­zy­wać cen­ne tre­ści w for­mie dyna­micz­nej, wizu­al­nej i anga­żu­ją­cej.

Muzyka, która żyje

War­mia to tak­że muzy­ka i taniec. Tra­dy­cyj­ne zespo­ły, takie jak Zespół Pie­śni i Tań­ca „War­mia”, Zespół Pie­śni i Tań­ca „Kor­to­wo” czy Zespół Tań­ca Ludo­we­go „Per­ła War­mii”, pie­lę­gnu­ją pie­śni i tań­ce prze­ka­zy­wa­ne z poko­le­nia na poko­le­nie.

– Z muzy­ką łączą się tań­ce i stro­je war­miń­skie – pod­kre­śla Iza­be­la Lewan­dow­ska w arty­ku­le „Nie­ma­te­rial­ne dzie­dzic­two War­mii i moż­li­wo­ści jego ochro­ny”. – Wie­le zespo­łów pro­pa­gu­je pod­sta­wo­we tań­ce ludo­we, jak biwat, kosej­der, lowi­ska, szot, pofaj­dok, baran czy szewc. Sło­wa i nuty ludo­wych pio­se­nek z regio­nu War­mii i Mazur zna­leźć moż­na w opra­co­wa­niach Wła­dy­sła­wa Gębi­ka, Mary­ny Okęc­kiej-Brom­ko­wej, Bar­ba­ry Krzy­ża­niak, Alek­san­dra Paw­la­ka i Ludwi­ka Bie­law­skie­go.

Żywe widowiska i religijne tradycje

War­mia to tak­że wiej­ski teatr. Węgaj­ty z Jon­ko­wa dzia­ła­ją tu od lat, z sie­dzi­bą w daw­nej wiej­skiej szko­le. Two­rzą spek­ta­kle inspi­ro­wa­ne lokal­ną histo­rią, tra­dy­cją i codzien­no­ścią. Współ­pra­cu­ją z miesz­kań­ca­mi, pro­wa­dzą warsz­ta­ty, anga­żu­ją dzie­ci i doro­słych. To miej­sce bli­skie ludziom i zako­rze­nio­ne w regio­nie. Po pro­stu część War­mii.

- Nie­speł­na dwa­dzie­ścia kilo­me­trów od sto­li­cy War­mii mie­ści się jed­na z naj­waż­niej­szych w pol­skiej kul­tu­rze sto­dół. Dzia­ła tam gru­pa, któ­ra nie tyl­ko darzy sza­cun­kiem, ale i wytrwa­le prak­ty­ku­je kul­tu­rę korze­ni — zauwa­ża Mar­ce­li­na Obar­ska w arty­ku­le „Teatr Wegaj­ty”. — Spek­ta­kle Węgajt od począt­ku pro­jek­to­wa­ne były jako zbio­ro­we doświad­cze­nia osób, któ­re pod­ję­ły trud dosta­nia się na war­miń­ski „koniec świa­ta”. Pierw­sze wido­wi­sko zagra­ne zosta­ło w 1988 roku, a jego kan­wą były tek­sty wspo­mnia­ne­go Vin­cen­za. „Histo­rie Vin­cen­za o praw­dzi­wym Żydzie, Anty­chry­ście i Pre­oswiasz­czen­nym Metro­po­li­cie” łączy­ły sło­wo z muzy­ką, śpie­wem i tań­cem, a sam spek­takl nie koń­czył bynaj­mniej wie­czo­ru w Węgaj­tach.

War­mia to też reli­gij­ne insce­ni­za­cje. Szcze­gól­ne miej­sce zaj­mu­je corocz­ne wido­wi­sko we wsi Bał­dy, na gra­ni­cy War­mii i Mazur, gdzie odtwa­rza­ne jest uro­czy­ste powi­ta­nie bisku­pa war­miń­skie­go – tra­dy­cja się­ga­ją­ca cza­sów Rze­czy­po­spo­li­tej Oboj­ga Naro­dów.

– W cza­sach nowo­żyt­nych, kie­dy War­mia nale­ża­ła do Pol­ski, nowo mia­no­wa­ni przez kró­la bisku­pi war­miń­scy uda­wa­li się trak­tem kró­lew­skim z War­sza­wy do Lidz­bar­ka War­miń­skie­go – wyli­cza Iza­be­la Lewan­dow­ska. – W Butry­nach odpra­wia­na jest uro­czy­sta msza świę­ta, po czym goście brycz­ka­mi uda­ją się do Bałd na insce­ni­za­cję wjaz­du bisku­pa przez sym­bo­licz­ne Wro­ta War­mii. Po uro­czy­sto­ściach odby­wa się tra­dy­cyj­ny kier­masz tra­dy­cji, dia­lo­gu i zaba­wy.

Ręczna robota, kafle i czepce

Na War­mii prze­trwa­ły tra­dy­cyj­ne rze­mio­sła, któ­re sta­ły się sym­bo­la­mi regio­nal­nej toż­sa­mo­ści i pięk­na użyt­ko­we­go. Jed­nym z nich jest kaflar­stwo war­miń­skie – sztu­ka zdo­bie­nia i wypa­la­nia cera­micz­nych kafli, któ­re przez wie­ki zdo­bi­ły komin­ki i pie­ce w war­miń­skich domach. Mistrza­mi tego rze­mio­sła są m.in. Józef Borys oraz Ele­ono­ra Toś, któ­ra pro­wa­dzi Kaflar­nię War­miń­ską w Mar­cin­ko­wie. Łączą oni tra­dy­cyj­ne tech­ni­ki z nowo­cze­sną este­ty­ką, przy­cią­ga­jąc uwa­gę zarów­no lokal­nych miesz­kań­ców, jak i kolek­cjo­ne­rów.

Dru­gą waż­ną sztu­ką ludo­wą jest szy­cie tra­dy­cyj­nych stro­jów, zwłasz­cza czep­ców wyszy­wa­nych zło­tą lub jedwab­ną nicią. Przy­kła­dem są czep­ce Kry­sty­ny Tar­nac­kiej oraz człon­kiń Sto­wa­rzy­sze­nia Nasze Gady i zespo­łu Węgoj­ska Struż­ka. Co waż­ne, czep­ce w 2021 roku tra­fi­ły na Listę Nie­ma­te­rial­ne­go Dzie­dzic­twa Kul­tu­ro­we­go.

Dziedzictwo i nowoczesność

Tra­dy­cje budow­nic­twa war­miń­skie­go wciąż żyją w zabyt­ko­wej archi­tek­tu­rze i nowych pro­jek­tach, na przy­kład tych autor­stwa archi­tek­ta Toma­sza Lel­li, któ­ry łączy funk­cjo­nal­ność z lokal­nym sty­lem.

- Tra­dy­cja jest dla mnie bar­dzo waż­na. Kie­dy przy­je­cha­łem tu ponad 30 lat temu, od razu poczu­łem, jak głę­bo­ko zako­rze­nio­ne są tu lokal­ne zwy­cza­je i jak bar­dzo pie­lę­gno­wa­ne są przez miesz­kań­ców — mówi archi­tekt Tomasz Lel­la w roz­mo­wie z „Gaze­tą Olsz­tyń­ską” — W moich pro­jek­tach sta­ram się łączyć nowo­cze­sność z tym dzie­dzic­twem, aby nowe budyn­ki har­mo­nij­nie wpi­sy­wa­ły się w war­miń­ski kra­jo­braz i kul­tu­rę.

Historia i tradycja obok nas

War­mia czę­sto jest mniej roz­po­zna­wal­na niż sąsied­nie Mazu­ry, któ­re przy­cią­ga­ją tury­stów głów­nie jezio­ra­mi i ofer­tą aktyw­ne­go wypo­czyn­ku. Tym­cza­sem War­mia wyróż­nia się boga­tym dzie­dzic­twem kul­tu­ro­wym i tra­dy­cja­mi, któ­re są tu wciąż żywe i obec­ne w codzien­nym życiu miesz­kań­ców.

- God­na pochwa­ły jest ini­cja­ty­wa Powia­tu Olsz­tyń­skie­go, któ­ry od kil­ku lat przy dro­gach na gra­ni­cach histo­rycz­nej War­mii sta­wia tabli­ce uświa­da­mia­ją­ce prze­jezd­nym, gdzie zaczy­na i gdzie koń­czy się ta kra­ina — przy­zna­je Iza­be­la Lewan­dow­ska.

Zatem War­mia to coś wię­cej niż punkt na mapie. Tu histo­ria i tra­dy­cja żyją obok nas. To miej­sce, któ­re war­to odkryć i chro­nić.