Ełdy­ty Wiel­kie — naj­star­sza para­fia War­mii, star­sza niż nie­jed­no mia­sto. I kamien­ny kościół, a w tle histo­ria, któ­ra mro­zi krew w żyłach. Tu Doro­ta Zeg­ger mia­ła zgi­nąć w ogniu — zgi­nę­ła od topo­ra. Za taniec.

Na War­mii czas pły­nie wol­niej. Ale w Ełdy­tach Wiel­kich histo­ria potra­fi zasko­czyć. Ta nie­wiel­ka wieś, ukry­ta mię­dzy pagór­ka­mi i pola­mi powia­tu lidz­bar­skie­go, nie tyl­ko może pochwa­lić się naj­star­szym muro­wa­nym kościo­łem regio­nu, ale też mrocz­nym epi­zo­dem z XVIII wie­ku.

Krzyż przed kościo­łem, sym­bol wia­ry i histo­rii para­fii w Ełdy­tach Wiel­kich, fot. Ada Roma­now­ska

Czary, tańce i ścięcie toporem

W 1747 roku w Ełdy­tach Wiel­kich roze­grał się dra­mat, któ­ry do dziś budzi gro­zę. Miesz­kan­ka wsi, Doro­ta Zeg­ger, sta­nę­ła przed sądem w Orne­cie z zarzu­ta­mi, któ­re dziś brzmią absur­dal­nie. Wów­czas jed­nak mia­ły śmier­tel­nie poważ­ne kon­se­kwen­cje: zbyt czę­sto tań­czy­ła i „dziw­nie się zacho­wy­wa­ła”. Choć brzmi to jak mrocz­na legen­da, to był fakt – Doro­tę oskar­żo­no o cza­ry i kon­szach­ty z dia­błem.

Sąd wydał szo­ku­ją­cy wyrok: spa­le­nie na sto­sie. Los Doro­ty wyda­wał się prze­są­dzo­ny, ale w ostat­niej chwi­li poja­wi­ła się iskier­ka nadziei. Inter­wen­cja wła­ści­cie­la wsi, The­odo­ra von Hat­te­na, ura­to­wa­ła ją przed potwor­ny­mi pło­mie­nia­mi. Kara zosta­ła „zła­go­dzo­na”, choć trud­no tu mówić o jakiej­kol­wiek łagod­no­ści: stos zastą­pio­no topo­rem. Kat ściął Doro­cie gło­wę, a jej cia­ło zosta­ło spa­lo­ne.

Dziś, sto­jąc w cen­trum spo­koj­nej wsi, w cie­niu wie­ko­we­go kościo­ła, trud­no sobie wyobra­zić, że w tym miej­scu roze­grał się dra­mat napę­dza­ny zabo­bo­nem, stra­chem i reli­gij­ną para­no­ją. Histo­ria Doro­ty Zeg­ger to bole­sne świa­dec­two mrocz­nych cza­sów, kie­dy to taniec mógł kosz­to­wać życie.

Dwór i ostatni pojedynek

Ełdy­ty Wiel­kie powsta­ły w 1289 roku, w cza­sach, gdy War­mia inten­syw­nie się roz­wi­ja­ła. Dla porów­na­nia – począt­ki Olsz­ty­na się­ga­ją 1346 roku, a pra­wa miej­skie uzy­skał sie­dem lat póź­niej. To wła­śnie w Ełdy­tach, nie­mal 60 lat wcze­śniej, biskup Hen­ryk Fle­ming prze­ka­zał 110 łanów zie­mi swo­jej sio­strze Wal­pur­gis i jej mężo­wi, Kon­ra­do­wi Wen­dep­faf­fo­wi. Pew­nie żeby „wszyst­ko zosta­ło w rodzi­nie „…

Już wte­dy zapla­no­wa­no tu para­fię – dla­te­go wieś ucho­dzi dziś za jed­ną z naj­star­szych para­fial­nych osad na War­mii. Plan był pro­sty: zie­mia, ludzie, kościół – i moż­na żyć.

Z cza­sem część tych dóbr wydzie­lo­no z więk­sze­go mająt­ku w Lubo­mi­nie. 26 lip­ca 1548 roku biskup Jan Dan­ty­szek prze­ka­zał je Geo­r­go­wi Pod­lo­cho­wi, bur­gra­bie­mu z Lidz­bar­ka War­miń­skie­go. Potem mają­tek prze­cho­dził z rąk do rąk – w doku­men­tach prze­wi­ja­ją się nazwi­ska Hatyń­skich, von Hat­te­nów, von Stra­chow­skich, Meie­rów, baro­na von Ling­ka, von Stos­se­lów i rodzi­ny Krebs.

To wła­śnie za von Hat­te­nów powstał dwór – kla­sy­cy­stycz­na rezy­den­cja z gan­kiem, któ­ra stoi do dziś. Obok zacho­wał się cmen­tarz rodo­wy i żeliw­ny obe­lisk – pamiąt­ka po śmier­ci w poje­dyn­ku Wil­hel­ma Strachowsky’ego, syna jed­ne­go z wła­ści­cie­li, któ­ry w wie­ku 22 lat zgi­nął w poje­dyn­ku. Ponoć był to ostat­ni legal­ny poje­dy­nek na tych tere­nach.

Poje­dyn­ki były kie­dyś akcep­to­wa­ną for­mą roz­strzy­ga­nia spo­rów hono­ro­wych, zwłasz­cza wśród szlach­ty i ofi­ce­rów. Choć for­mal­nie zaka­za­ne, dłu­go przy­my­ka­no na nie oko – waż­niej­sze od pra­wa bywa­ły zasa­dy hono­ru. Na War­mii, podob­nie jak w całych Pru­sach, takie star­cia zda­rza­ły się jesz­cze w XIX wie­ku. To był świat, gdzie oso­bi­sta duma czę­sto decy­do­wa­ła o wszyst­kim.

Gdy von Hat­te­no­wie gospo­da­rzy­li na całe­go, mają­tek roz­rósł się do 650 hek­ta­rów. Co cie­ka­we — z tej rodzi­ny pocho­dził biskup war­miń­ski Andrzej Sta­ni­sław von Hat­ten (Hat­tyń­ski), któ­ry 3 stycz­nia 1841 roku został zamor­do­wa­ny przez sza­leń­ca. Zabój­cą oka­zał się miesz­ka­niec From­bor­ka – cze­lad­nik kra­wiec­ki Rudolf Küh­nap­fel, któ­re­go ska­za­no na publicz­ne łama­nie kołem.

Co było dalej? Jak w wie­lu podob­nych miej­scach – po woj­nie dwór prze­ję­ło pań­stwo, potem prze­szedł pod skrzy­dła PGR‑u. Od 2000 roku jest w rękach pry­wat­nych. I choć wciąż stoi, to pusto tu i cicho – jak­by cze­kał na dru­gie życie.

Dwór w Ełdy­tach Wiel­kich, fot. Renia Szczepanek/polskiezabytki.pl

Kościół z kamienia

W Ełdy­tach Wiel­kich jed­nak uwa­gę zwra­ca kościół św. Mar­ci­na. Powstał naj­praw­do­po­dob­niej mię­dzy 1310 a 1320 rokiem. Zbu­do­wa­no go z kamie­nia polne­go, póź­niej czę­ścio­wo nad­mu­ro­wa­no cegłą. Widać tu ele­men­ty goty­ku, choć spo­ro zmie­ni­ło się w XIX wie­ku – wte­dy dobu­do­wa­no kapli­cę, kruch­tę i nowy dach.

Kościół ma nie­ty­po­wy jak na War­mię układ – jed­no­na­wo­wy z wyod­ręb­nio­nym pre­zbi­te­rium. W regio­nie czę­ściej budo­wa­no tzw. kościo­ły salo­we, czy­li bez wyraź­ne­go podzia­łu wnę­trza. Ten zde­cy­do­wa­nie się wyróż­nia.

Kościół św. Mar­ci­na — solid­na budow­la z kamie­nia, któ­ra prze­trwa­ła wie­ki, fot. Ada Roma­now­ska

Zamek Boga i schron dla ludzi

Kościół w Ełdy­tach nie peł­nił wyłącz­nie funk­cji sakral­nej. W cza­sach nie­spo­koj­nych, szcze­gól­nie pod koniec XIII wie­ku, był też miej­scem schro­nie­nia. Zacho­wa­ny do dziś por­tal wej­ścio­wy z miej­scem na bro­nę – czy­li zamy­ka­ne zabez­pie­cze­nie przy­po­mi­na­ją­ce kra­tę. To rzad­kość w wiej­skich kościo­łach i sygnał, że budow­la mia­ła rów­nież cha­rak­ter obron­ny.

Wewnątrz domi­nu­ją ele­men­ty neo­go­tyc­kie z XIX wie­ku – ołtarz głów­ny, ambo­na, chór muzycz­ny, poli­chro­mie. Ale są też star­sze pereł­ki. Z baro­ku pocho­dzi zespół rzeźb świę­tych: Michał Archa­nioł, Imma­cu­la­ta, Jan Chrzci­ciel, czy św. Józef z Dzie­ciąt­kiem. Na uwa­gę zasłu­gu­je też kamien­na, gotyc­ka chrzciel­ni­ca i srebr­ne naczy­nia litur­gicz­ne z XVII i XVIII wie­ku.

Pier­wot­nie kościół miał wie­żę. Do dziś zacho­wa­ły się tyl­ko śla­dy po niej. Znisz­czy­ła ją woj­na, a po 1945 roku zosta­ła osta­tecz­nie roze­bra­na. Zamiast niej, nad dachem, zoba­czy­my nie­wiel­ką sygna­tur­kę – sze­ścio­kąt­ną wie­życz­kę z dzwon­kiem.

Szkoła parafialna i codzienność wiernych

W aktach wizy­ta­cyj­nych z 1583 roku zapi­sa­no, że przy para­fii dzia­ła­ła szko­ła. Edu­ka­cja była tu więc obec­na już w XVI wie­ku. Dziś stoi tu budy­nek, któ­ry powstał znacz­nie póź­niej. Nie sły­chać już tu jed­nak dzwon­ka. W szko­le toczy się już inne życie — są tu miesz­ka­nia.

Budy­nek daw­nej szko­ły w Ełdy­tach Wiel­kich, fot. Ada Roma­now­ska

W XIX wie­ku w Ełdy­tach Wiel­kich dzia­łał młyn wod­ny i wia­trak, waż­ne dla miej­sco­wej gospo­dar­ki. W XX wie­ku funk­cjo­no­wa­ło tu też Pań­stwo­we Gospo­dar­stwo Rol­ne (PGR), któ­re dawa­ło pra­cę miesz­kań­com. Dziś budyn­ki PGR popa­da­ją w ruinę.

W XVIII wie­ku para­fia obej­mo­wa­ła kil­ka oko­licz­nych wsi, a do komu­nii wiel­ka­noc­nej przy­stę­po­wa­ło oko­ło 400 osób. W 1772 roku odno­to­wa­no 16 uro­dzin, 14 zgo­nów i 2 ślu­by – jak na ówcze­sne warun­ki, cał­kiem ruchli­wa spo­łecz­ność.

Teraz miesz­ka tu oko­ło 300 osób, ale histo­ria tego miej­sca wciąż daje o sobie znać.

Zobacz urok Ełdyt Wiel­kich – histo­rię i spo­kój w jed­nym miej­scu

Spójrz też na kościół w Ełdy­tach Wiel­kich z lotu pta­ka. Sfil­mo­wał go Janusz Ger­szberg.